Stępień: W stanie wojennym siedziałem na dołku w Krośnie. Piotrowicz z PiS był tam prokuratorem. Teraz tacy ludzie triumfują

Jerzy Stępień, były szef Trybunału Konstytucyjnego, wspominał w Poranku Radia TOK FM swoje internowanie w stanie wojennym. - Niby przypadek, ale Stanisław Piotrowicz w tym Krośnie był prokuratorem, a ja na dołku. Teraz tacy ludzie triumfują - stwierdził.

Wczoraj wieczorem wniosek PiS ws. odwołania sędziów Trybunału Konstytucyjnego uzasadniał Stanisław Piotrowicz. Wskazywał, że Trybunał popełnił wiele błędów proceduralnych, oskarżał też byłych jego sędziów o obrażanie władzy. - Dwaj byli prezesi TK ośmielają się poniżać demokratycznie wybrany Sejm, porównując działanie parlamentu do zamachu stanu, a państwo polskie do dyktatur. Już same te fakty pozwalają wątpić w apolityczność trybunału, jego niezależność, jak i sprawność ustawowego systemu dyscyplinującego sędziów - mówił.

"Teraz tacy ludzie triumfują"

- Oberwało się panu - zauważyła w Poranku Radia TOK FM Janina Paradowska, zwracając się do Jerzego Stępnia, byłego prezesa TK. - Nie zauważyłem - odparł. Zwrócił natomiast uwagę na pewną koincydencję.

- W sierpniu 1980 prokuratora Piotrowicza przeniesiono do Krosna, był tam do 1983. Sprawował się widocznie dobrze, skoro dostał medal za zasługi - mówił Stępień.

- Okres jego pracy w Krośnie przypadł na stan wojenny. Ja byłem internowany w Nowym Łupkowie i po roku, kiedy wszyscy wychodzili, zostałem aresztowany i wywieziony na dołek do Krosna. Przez 48 godzin nie wiedziałem, o co chodzi. Potem zostałem zawieziony do Rzeszowa, były jakieś zarzuty, proces, zostałem skazany - wspominał.

- Niby przypadek, ale pan Piotrowicz w tym Krośnie był prokuratorem, a ja na dołku. Teraz tacy ludzie triumfują - skwitował.

TOK FM PREMIUM