Rodzice piszą do prokuratury i policji ws. drastycznych antyaborcyjnych billboardów
Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas "Epatowanie dziecka takimi obrazami może negatywnie odbić się na jego psychice" - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Tomasz Świdecki, pedagog i terapeuta dziecięcy.
Sprawą billboardów zajmuje się poznańska policja. Funkcjonariusze, po doniesieniu oburzonego rodzica, sprawdzają, czy nie doszło do naruszenia art. 51 kodeksu wykroczeń, dotyczącego wywołania zgorszenia w miejscu publicznym.
Billboardy, przypomnijmy, zostały wywieszone w centrum Poznania i Krakowa. Za wywoływanie zgorszenia w miejscach publicznych grozi kara "aresztu, ograniczenia wolności lub do 5 tys. zł grzywny".
Oburzenie rodziców i złożone zawiadomienia nie robią wrażenie na organizatorach kontrowersyjnej kampanii.
"Jeśli zdjęcia są drastyczne, to co z sama aborcją? Czyż nie jest drastyczna?" - pytał w rozmowie z "Rz" Mariusz Dzierżnowski.
Kampania fundacji ma być ważnym elementem debaty o całkowitym zakazie aborcji, którego fundacja jest orędownikiem.
Przypomnijmy, w Sejmie jest obywatelski projekt w sprawie całkowitego zakazu aborcji, pod którym zebrano ok. 450 tys. podpisów. Jest też projekt liberalizacji przepisów antyaborcyjnych, który złożyła inicjatywa "Ratujmy Kobiety".