Hiszpańska prokuratura oskarża Katalonię o rebelię, podżeganie do buntu i defraudację pieniędzy
W piątek kataloński parlament jednostronnie ogłosił niepodległość regionu. Po tym jego przywódca Puigdemont i cały organ zostali odwołani przez władze w Madrycie, a od soboty władzę nad Katalonią sprawuje centralny rząd.
Zarzuty dla Katalończyków
Zarzuty rebelii, podżegania do buntu oraz defraudacji publicznych pieniędzy ma usłyszeć m.in. odwołany przez Madryt przywódca Katalonii Carles Puigdemont, który doprowadził do podpisania deklaracji niepodległości regionu.
- Oznacza to może nie sam koniec, ale przerwanie karier politycznych niektórych członków rządu i parlamentu na przynajmniej kilka dobrych lat jeżeli zostaną ostatecznie skazani. Sytuacja pozostaje zamrożona i będzie taka również w przyszłym roku - komentował w TOK FM Maciej Okraszewski współpracownik tygodnika ''Polityka''.
Opór dalej trwa
Poniedziałek jest dla Katalończyków pierwszym roboczym dniem po wprowadzeniu 155. artykułu konstytucji i zawieszeniu autonomii. Od dzisiaj regionem kieruje wicepremier Hiszpanii Soraya Saenz de Santamaria, a ministrowie stoją na czele odpowiadających im regionalnych departamentów.
- Tylko jeden z katalońskich ministrów postawił się. Postanowił otwarcie rzucić wyzwanie swojej dymisji i rzeczywiście stawił się rano w swoim biurze. Reszta nie pracuje. Zdają się uznawać ten fakt, że już ministrami nie są - mówiła w ''Połączeniu'' dziennikarka Aleksandra Lipczak.
Jak mówiła, wiele komentarzy wywołał także poranny wpis Carlesa Puigdemonta na Twitterze. Było to zdjęcie z siedziby katalońskiego rządu z podpisem "dzień dobry". Komentujący mają wątpliwości, czy zdjęcie zostało zrobione dziś rano.