Dwa podejścia do fake newsa: Biedroń zamienia w wizerunkowy sukces, premier ignoruje.Kto ma rację?
“Daję Owsiakowi” - taka deklaracja nałożona na zdjęcie Roberta Biedronia, którą sam rzekomo opublikował, powstała jako homofobiczny żart. Biedroń jednak, z typowym dla siebie dystansem i PR-ową zręcznością, grafikę zamieścił na swoim profilu na Facebooku i poparł jej przesłanie. Internauci przyjęli to bardzo pozytywnie.
Również popierania WOŚP dotyczył tweet z fikcyjnego konta premiera Morawieckiego na Twitterze. Zdobył wirusowy zasięg, cytowały go media. To dość kłopotliwa sytuacja dla polityka obozu, który dystansuje się od akcji Owsiaka. Premier w żaden sposób to tego zdarzenia się nie odniósł.
Czytaj też: Żakowski pyta Biedronia: I co z tą pana partią? A odpowiedź? "Błyskotliwa jak na poranek"
Czy Morawiecki powinien był brać przykład z Roberta Biedronia? Zdaniem Pawła Wieczorka, medioznawcy z SWPS, nie byłby to wcale dobry pomysł.
W przypadku fałszywego tweeta, największym problemem jest to, że nabrali się na niego dziennikarze, media go udostępniły. Wyścig o bycie pierwszym otwiera niestety furtkę dla fake newsów. A przecież dziennikarze mają największe kompetencje, żeby je rozpoznać, są gatekeeperami - podkreśla.
Zauważa też istotną różnicę, między sytuacją Biedronia i Morawieckiego. - Mam poważne wątpliwości, czy z nieprawdziwego tweeta należało żartować, albo odnosić się od niego. Byłoby to “wchodzenie w układ” z nieprawdziwym kontem, niejako sankcjonowanie jego istnienia. A ono nie powinno istnieć. W treści tweeta nie było nic szczególnie bulwersującego, ale odniesienie się do niego byłoby “poklepaniem po plecach” autora niebezpiecznego zjawiska. Zastanawiam się też, dlaczego konto premiera nie jest zweryfikowane - ocenia.
Jak mówi, Robert Biedroń był jednak w trochę innej sytuacji. Grafika, o której mowa, była łatwiejsza do rozprzestrzenienia w sposób pozytywny. - Przesłanie było tożsame z tym, co Biedroń sam mógłby napisać. Udostępnienie tego nie wymagało “otoczki” polegającej na tłumaczeniu, skąd się to wszystko wzięło i jak się do tego odnosi - rząd musiałby coś takiego dodać - tłumaczy.