Kto zapłaci za dowóz niepełnosprawnych dzieci do szkoły? Tu nawet wyroki nie pomagają
Chodzi o to, by minister oświaty mógł w drodze rozporządzenia ustalać kryteria dotyczące dowozu dzieci do szkoły czy przedszkola. Dziś, jak mówią rodzice uczniów niepełnosprawnych, jest w tym zakresie duża uznaniowość samorządów.
Do tej pory wielu rodziców miało i wciąż ma problemy z tym, by uzyskać od gminy zwrot kosztów dojazdu dziecka na zajęcia do szkoły.
Bo prawo jest, ale różnie interpretowane. Bywa, że gmina płaci tylko za dowiezienie ucznia i za jego odebranie. Tymczasem rodzic po dowiezieniu wraca do domu i potem ponownie jedzie po dziecko. Niektóre samorządy finansują więc wszystkie cztery przejazdy, inne - tylko dwa.
- I do tego według różnych stawek - mówi pan Artur, tata 9-letniego Maurycego z Tomaszowa Lubelskiego, który codziennie dowozi syna do szkoły w oddalonym o 40 km Zamościu. Przyjeżdża do miasta i czeka.
– Zwrot jest tylko za przejazd w jedną stronę, dlatego jestem zmuszony czekać, aż dziecko skończy lekcje i dopiero wtedy wracamy. Dowozy to duży problem. W każdej gminie jest inaczej, panuje w tym zakresie duża dowolność - mówi mężczyzna.
Jak dodaje, koszty dowozów są dużo większe od tego, co dostaje od gminy. - W ogóle nie uwzględnia się amortyzacji, a ja rocznie muszę wydać nawet kilka tysięcy na naprawę samochodu - mówi pan Artur.
Historia mamy z Krakowa
Projekt zmian w prawie, zaproponowany przez senacką Komisję Ustawodawczą, jest ogólnodostępny - w tej chwili trwają konsultacje społeczne.
Na stronie senat.gov.pl już można znaleźć kilka uwag, nadesłanych przez rodziców. Jedna z matek z Krakowa szczegółowo opisuje swoje „przejścia”, związane z dowozami niepełnosprawnej córki do szkoły. Gmina chciała płacić tylko za dowiezienie dziecka i powrót, czyli dwa przejazdy zamiast czterech. Kobieta sądową batalię prawomocnie wygrała, ale dalej ma problem.
Za rok szkolny 2016/2017 dostała co prawda zwrot kosztów za cztery przejazdy - dojazd do szkoły, powrót do domu, ponowny wyjazd po córkę do szkoły i wspólny powrót - ale pieniądze uzyskała dopiero po wyroku sądu apelacyjnego.
„W międzyczasie rozpoczął się kolejny rok szkolny 2017/2018. Umowę poszłam podpisać w listopadzie 2017. Gmina ponownie zaproponowała warunki „Protokołem z uzgodnień” – za 2 przejazdy (…) Sprawa jest ponownie w sądzie” - napisała mama z Krakowa.
W jej ocenie, odgórne zasady dotyczące dowozów są konieczne. „Bez nich co roku będę spotykać się w sądzie cywilnym z Gminą Miejską Kraków” - uważa kobiet i dodaje, że córka chodzi dopiero do IV klasy, więc przed nią jeszcze lata nauki.
Wygrane w sądzie... niewiele zmieniają
Zacytujmy jeszcze jednego rodzica z Krakowa. „My, zwykli ludzie, mający tak jak ja niepełnosprawne dziecko - doświadczamy skutków złego prawa. Ja osobiście mam dziewięć decyzji wójta Gminy Mogilany uchylonych przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie. Są wyroki, które nie są wykonywane i co dalej? Organ administracji jest władczy. Jako rodzic niepełnosprawnego dziecka i jako zwykły obywatel, tracę nadzieję na dobre prawo. Jednak jeszcze tej nadziei nie straciłam, dlatego biorę udział w tej konsultacji” - pisze rodzic niepełnosprawnego dziecka.
Dowóz do szkoły? Możliwy, ale tylko do najbliższej placówki
Inny z rodziców w swoich uwagach do projektu proponuje, by to rodzic miał prawo wybrać, do której szkoły chce dowozić swoją pociechę. Dziś bowiem często jest tak, że to gmina narzuca najbliższą szkołę w okolicy, by jak najmniej płacić za dojazd.
„Moim marzeniem byłoby, aby dowóz lub zwrot za dowóz obejmował wszystkie dzieci niepełnosprawne, do wybranej przez rodziców szkoły” - pisze. Podkreśla, że jedynym kryterium nie może być słowo „najbliższa”. „Ogranicza to nam, rodzicom, możliwość korzystania z konstytucyjnych praw o decydowaniu o naszym dziecku” - podkreśla rodzic.
„Mamy obowiązek dowieźć do szkoły wszystkie dzieci”
- Problemy z dojazdami są od lat, najwyższa pora to zmienić - mówi Maria Król, prezes Stowarzyszenia „Krok za krokiem” z Zamościa, które od lat opiekuje się niepełnosprawnymi oraz pomaga ich rodzinom.
- Gminy się często tłumaczą, że dowóz dzieci niepełnosprawnych jest dużo droższy niż dowóz pozostałych dzieci. Ja to rozumiem, ale mamy obowiązek dowieźć wszystkie dzieci, bez względu na to, czy są sprawne czy nie - mówi Król. Jak dodaje, urzędnicy zapominają, że mamy Konwencję o prawach osób niepełnosprawnych, a to do czegoś zobowiązuje.
- Chodzi o prawa człowieka i o rozumienie, czym jest równość prawa. Nie mówimy o litości dla osób niepełnosprawnych, ale o realizacji porządku prawnego, który w tym kraju istnieje - mówi Maria Król.
Projekt zmiany ustawy Prawo Oświatowe trafił do senackich komisji. Ich sprawozdania mają być gotowe do 12 maja.
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Nagroda Nobla 2023. Laureatami w dziedzinie medycyny zostali Katalin Karikó i Drew Weissman
-
"40 tys. głosów nie uda się policzyć". Polonia alarmuje. "Idziemy na katastrofę"
-
"Bezpardonowy roast Tuska". Konwencja PiS i spot z wulgaryzmami, czyli jak wzbudzić "wstręt, odrazę wobec opozycji"
-
Tragiczny wypadek na A1. Nowe ustalenia w sprawie Majtczaka - berlińska transakcja
- Gargamel, Stuu, Gonciarz. Ciemna strona youtuberów. "To może doprowadzić do tragedii"
- Niemcy oszukają Ukrainę? Poseł kreśli ponurą wizję
- "Talk like a Washington Insider" - czyli o amerykańskich wyborach i politycznych "buzzwords"
- Poseł PO chce delegatury KE w Lublinie. "Będzie list do Ursuli von der Leyen"
- Byłam na kobiecym evencie Trzeciej Drogi. Można pomylić z Lewicą, gdyby nie jeden szczegół