"Nie urodzi się więcej dzieci". Ekspertka ostrzega, że PiS spowoduje odpływ kobiet z rynku pracy
PiS nie tylko przez 500 plus chce zachęcać do rodzenia dzieci. Podczas sobotniej konwencji dowiedzieliśmy się o emeryturze dla kobiet, które urodziły co najmniej czwórkę dzieci, premii za "szybkie" urodzenie dziecka i bezpłatnych lekach dla kobiet w ciąży. A lista pomysłów jest dłuższa.
Czy zmiany rzeczywiście pozytywnie wpłyną na sytuację rodzin w Polsce?
- Na podstawie badań przeprowadzonych w innych krajach, można przypuszczać, że w wyniku wprowadzenia premii za szybkie urodzenie drugiego dziecka urodzi się więcej dzieci, ale będą to tylko przyspieszone urodzenia, które i tak by się pojawiły gdyby programu nie było, tyle, że nieco później - twierdzi dr Anna Kurowska z Instytutu Polityki Społecznej UW.
- W sumie więc kobiety nie będą rodziły więcej dzieci w cyklu swojego życia. Przyspieszanie urodzenia drugiego dziecka może natomiast skutkować dłuższą przerwą w pracy matki i pogarszać jej sytuację na rynku pracy - przekonuje ekspertka od polityki rodzinnej.
Wielodzietność plus?
Według zapowiedzi premiera, niepracujące matki przynajmniej czworga dzieci otrzymają prawa do emerytury minimalnej (obecnie to 1029,80 zł - red.). Te panie, które urodziły czworo lub więcej dzieci i nie pracowały dostatecznie długo, by przysługiwało im świadczenie emerytalne, otrzymają dofinansowanie.
Zdaniem dr Kurowskiej, to propozycja trudna do jednoznacznej oceny.
- Z jednej strony cieszy, że rząd zwrócił uwagę na problem kobiet, które w swoim życiu dużo czasu poświęcają na pracę niepłatną, czyli opiekę nad dziećmi. One rzeczywiście mogą nie mieć w przyszłości prawa do minimalnej emerytury w obecnym systemie ze względu na niski staż pracy. Z drugiej strony jednak jest to kolejny składnik polityki wspierającej patriarchalny model rodziny, w którym kobieta nie pracuje zawodowo. Ten model jednak jest nie do utrzymania w przyszłości, między innymi ze względów ekonomicznych. - mówi.
Czytaj też: Borowski o "wyprawce" od PiS: Te 300 zł można wydać na wszystko. Wyprawką byłby bon na podręczniki>>>
Według spisu powszechnego z 2011 r. wśród rodzin mających dzieci na utrzymaniu, zaledwie 3 proc. ma czwórkę lub więcej dzieci. Realizacja tej propozycji nie powinna więc być dużym obciążeniem dla budżetu.
Wyścig rozrodczy
- To, co się w życiu liczy, to jest rodzina i dzieci. Dzieci to nie jest koszt, to jest inwestycja - przekonywała podczas konwencji Beata Szydło.
PiS chce, by jak najszybciej rodziło się jak najwięcej dzieci. Dlatego Szydło zapowiedziała wprowadzenie „premii za szybkie urodzenie drugiego dziecka”. W planie są również udogodnienia dla młodych mam oraz dla matek studiujących. Te drugie związane będą z organizacją toku studiów, ułatwieniami w dostępie do urlopów dziekańskich i programami stypendialnymi. Ponadto zapowiedziano wprowadzenie programu darmowych leków dla kobiet w ciąży.
W "Poranku Radia TOK FM" Agata Szczęśniak z portalu OKO.press zauważyła, że środowiska kobiece podnoszą problemy związane z wychowawczą pracą kobiet od wielu lat. Jednocześnie rozwiązania proponowane przez PiS określiła jako „wyścig rozrodczy”, w którym „kobieta występuje jako królik”.
Czy można inaczej niż chce Zjednoczona Prawica?
Eksperci są sceptyczni co do długofalowych efektów zapowiedzianych polityk. Według dr Kurowskiej państwa, którym udaje się utrzymać wysoką dzietność i wysoka aktywność zawodowa kobiet kierują się zupełnie inna filozofią. Ekspertka przekonuje, że to polityka nakierowana na stymulowanie i podtrzymywanie aktywności zawodowej kobiet jest bardziej efektywna:
- Znacznie lepszym rozwiązaniem byłyby instrumenty pomagające godzić prace zawodowa z opieka nad dziećmi. Przede wszystkim chodzi o rozłożenie ciężaru opieki nad dziećmi na oboje partnerów poprzez przeznaczenie części urlopu rodzicielskiego tylko dla ojców oraz zagwarantowanie wszechstronnej opieki instytucjonalnej dla małych dzieci już od końca urlopu rodzicielskiego - tłumaczy Kurowska.
Polityka prorodzinna powinna być rozpisana na lata i opierać się na podstawach ekonomicznych.
- Polityka, która jest obecnie prowadzona, ma swoje zalety, ale długofalowo jest nie do utrzymania. W przyszłości nie przyniesie efektu w postaci dzietności i będzie ogromnym obciążeniem dla budżetu, jednocześnie nie generując źródeł przychodu do budżetu. Dezaktywizacja kobiet ogranicza możliwości finansowania polityki prorodzinnej w przyszłości. Różnica pomiędzy patriarchalnym a równościowym modelem polityki prorodzinnej nie sprowadza się tylko do ideologii, musimy wspierać aktywność zawodową obojga rodziców, ponieważ jest to konieczne z ekonomicznego punktu widzenia - konkluduje Kurowska.
Czytaj też: Obietnice PiS jak... program lojalnościowy na stacji benzynowej. Ekspert o igrzyskach i chlebie>>>
-
"Roszczeniowe zetki" rozwścieczyły pracodawców. "Rozwydrzone dzieci, które nie dorosły do pracy"
-
"Bujaj się Andrzej, robimy swoje". "Przetłumaczył" komentarz Kaczyńskiego na "paradę absurdu" Dudy
-
Francja. Atak nożownika. Sześć osób rannych, w tym czworo dzieci. "To tchórzostwo"
-
Iga Świątek wygrała z Beatriz Haddad Maią. Polka w finale French Open
-
Nowy Jork utonął w gęstym dymie. Obrazki niczym z apokaliptycznego filmu
- "Kreml de la creme". Dlaczego Kaczyński i Glapiński powinni wytłumaczyć się z rosyjskich tropów?
- Ujarzmić kobiece lęki. Czego i z jakiego powodu się boimy?
- "Kanibalizować" partie opozycyjne, czy nie? Symetryści bez ogródek o marszu 4 czerwca
- Abp Marek Jędraszewski w Boże Ciało nie zapomniał o polityce. Było o aborcji i "niektórych partiach"
- ETPC podjął decyzję w sprawie skargi ośmiu kobiet. Oskarżały Polskę o brak dostępu do aborcji