Wyprawki Morawieckiego to kiełbasa wyborcza? "Rodzice kupują szkołom nawet papier toaletowy"
Mateusz Morawiecki zapowiedział przed niespełna miesiącem, że rodzice dostaną po 300 zł na wyprawkę dla dziecka. Wyprawka Plus ma kosztować niemal 1,5 mld zł. Na spotkaniach z wyborcami, premier mówił, że program ruszyć może jeszcze przed nowym rokiem szkolnym.
Ale czy rozdawane rodzicom budżetowe pieniądze przeznaczone będą na książki, zeszyty? Niekoniecznie.
- Rodzice płacą np. za pomoce plastyczne, wodę, pomoce naukowe - zdziwiłam się, bo te rzeczy powinny w szkole być - komentowała w TOK FM Justyna Suchecka z "Gazety Wyborczej", która wraz z Agnieszką Kwiatkowską opisały sprawę.
- Najbardziej szokujące dla mnie było, że rodzice płacą też za wyposażenie gabinetu medycznego, czyli leki, bandaże i plastry - podkreślała Kwiatkowska.
- Rada rodziców to jest twór przy szkole, który ma wspomagać finansowo działania szkoły i angażować w te działania rodziców. Składki są dobrowolne, każda rada ustala ich wysokość i częstotliwość wpłacania. Zazwyczaj 30 proc. rodziców się składa. Najwyższa składka o jakiej słyszałam, to 150 zł rocznie - tłumaczyła dziennikarka "GW".
Rola rad rodziców miała być inna
Jak tłumaczyła Justyna Suchecka, rady rodziców miały służyć nie tylko zaangażowaniu finansowemu rodziców, ale tworzeniu społeczności i “robieniu rzeczy razem”. Chodzi o wspólne tworzenie planów rozwoju dla szkół, regulaminów wewnętrznych, statutów szkół. - Tymczasem rodzice są szkolną kasą pożyczkowo-pomocową - mówiła.
Prowadząca audycję Agata Kowalska przypomniała słowa minister Zalewskiej, która cieszyła się, że z obiecanej przez premiera wyprawki rodzice kupią niezbędne rzeczy i już nie będzie sytuacji, że nauczyciele robią zbiórki na papier i ksero. - Tylko czy rodzice faktycznie powinni za takie rzeczy płacić? Gdzie zarysować granicę, kto ma za co płacić - pytała dziennikarka.
- Rodzice zrzucają się na rzeczy, które wcale nie są ponad standard. W szkołach na Zachodzie na wyposażeniu szkoły są instrumenty muzyczne, zeszyty, przybory, tablety, komputery. Polacy, którzy uczą się w UK, dostają sprzęt elektroniczny do domu, żeby szybciej się nauczyć języka. A u nas rodzice kupują papier toaletowy, zdarza się, że nawet ławki - wymieniała Suchecka.
Nie lepiej dofinansować szkoły?
Jej zdaniem, dużo lepszym pomysłem byłoby dorzucenie pieniędzy, które pójdą na wyprawki, do budżetu szkół. Chodzi w sumie o półtora miliarda złotych. gdybyśmy do budżetu szkół dorzucili półtora miliarda, czyli tyle, ile na wyprawkę. - Gdyby te pieniądze poszły na szkoły, każda ze szkół dostałaby 75 tysięcy zł - wyliczyła dziennikarka.
Podkreślała, że w przypadku takiego rozwiązania, najuboższe rodziny i tak dostałyby pieniądze w ramach programu “Wyprawka szkolna”.
- Te pieniądze nie mają usprawnić szkół, tylko zadowolić wyborców. To “kiełbasa wyborcza” - oceniła Suchecka.
-
Nowy sondaż. Prawie wszystkim rośnie, tylko nie im. To koniec wielkiego boomu?
-
Sprawdziliśmy, co w sklepach myślą o powrocie handlu w niedzielę. Tusk rozwścieczył. "Co mu odbiło?!"
-
Kolejnemu rządowi PiS "puszczą wszystkie hamulce". "Będą chcieli osłabić lub nawet kupić TVN" [podkast DZIEŃ PO WYBORACH]
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
-
Orgia księży w Dąbrowie Górniczej. Duchowny ostro o polskim Kościele: Rozpusta, rozpasanie, bezrozum
- Świat opanowała nowa epidemia. Wywołał ją wirus wysokiej inflacji i kryzysu kosztów życia
- Dąbrowa Górnicza. Kościół policzył straty po orgii na plebanii
- Warszawa. Miejski autobus wpadł do rowu. Jedna osoba w szpitalu
- Hollywoodzcy scenarzyści mogą już wrócić do pracy. Wynegocjowali "niezbędne zabezpieczenia"
- Koniec strefy Schengen bliżej niż dalej? Jest jeden "bezpiecznik"