W Podlaskiem zabiją i zutylizują 6 tys. świń. Czy uda się zatrzymać epidemię, która zagraża Polsce?

Zabicie i utylizacja zarażonych zwierząt to jedyny sposób walki z wirusem afrykańskiego pomoru świń. W Podlaskiem trwa likwidacja całego gospodarstwa. Rząd chciał zapobiegać chorobie budując płot za 235 mln zł.

W gminie Orla w Podlaskiem trwa akcja likwidacji i utylizacji 6 tys. zwierząt z gospodarstwa, w którym wykryto afrykański pomór świń. To jak do tej pory największe ognisko tej choroby w Polsce.

Zginą wszystkie zwierzęta z hodowli

Wirusa w hodowli we wsi Szczyty-Nowodwory pod Bielskiem Podlaskim wykryto kilka dni temu. Zgodnie z przepisami wszystkie świnie, które mogły mieć kontakt z zarażonymi zwierzętami muszą zostać zlikwidowane i spalone. W tym wypadku chodzi o wszystkie zwierzęta z hodowli, czyli blisko 6 tys. sztuk.

Jak mówił Wojewódzki Lekarz Weterynarii Henryk Grabowski, akcja ich usypiania trwa od wczoraj, ale zwierząt jest tak dużo, że będzie ona kontynuowana przez weekend.

Po wybiciu hodowli całe gospodarstwo musi zostać kilkukrotnie zdezynfekowane, nowe zwierzęta będzie tam można wprowadzić najwcześniej za kilka miesięcy.

Na razie nie wiadomo, czy właściciel dostanie odszkodowanie. Wszystko zależy od tego, czy hodowla była właściwie zabezpieczona.

Według Grabowskiego, tę sprawę mają rozstrzygnąć dochodzenia prowadzone przez inspektorat i policję. Straty właściciela to co najmniej kilka milionów złotych. 

Afrykański pomór świń jest w Polsce obecny od 2014 roku. Do tej pory chorobę wykryto ponad 2 tysiące razy u dzików i 113 razy w hodowlach świń.

Jak mówi Wojewódzki Lekarz Weterynarii, inspektorzy sprawdzają też zwierzęta w trzech innych hodowlach, należących do tego samego właściciela. Potrwa to jeszcze kilka tygodni - okres inkubacji wirusa pomoru to 21 dni.

Płot na granicy pomoże? 

Pomysłem rządu na ograniczenie zakażeń wirusem afrykańskiego pomoru świń (ASF) miał być płot odgradzający terytorium Polski od Federacji Rosyjskiej, Białorusi i Ukrainy.

Zapora miałaby się zaczynać przy Zalewie Wiślanym, a kończyć w Bieszczadach. Metalowa siatka, taka jak te zabezpieczające autostrady przed zwierzętami, liczyłaby 1200 km. 

Budowa płotu wiązałaby się z wywłaszczeniami i miało pochłonąć ok. 235 mln zł.

Ministerstwo Rolnictwa chciało, by pieniądze na inwestycję pochodziły z budżetu państwa, konkretnie ze środków przeznaczonych na inwestycje w poszczególnych województwach, rezerw celowych i pieniędzy przeznaczonych na usuwanie skutków klęsk żywiołowych. Projekt dopuszczał także finansowanie budowy i utrzymania płotu przez samorządy.

Jednak zdaniem samorządowców z podlaskiego, postawienie płotu nie wyeliminowałoby problemu. 

- Nie tylko dziki roznoszą ASF. Wektorem jest też człowiek oraz krukowate, więc ostawienie dzisiaj płotu na granicy jest bezzasadne. To tylko wydanie pieniędzy na barierę, która przed niczym nie zabezpieczy - uzasadniał członek zarządu województwa Stefan Krajewski.

Pod koniec maja rząd odrzucił projekt ustawy dotyczącej płotu. Premier, Mateusz Morawiecki, zapowiedział jednak, że zostanie on poddany dodatkowym analizom, a sprawa zamknięta w ciągu najbliższych 2-3 tygodni. 

Czytaj też: Rząd chce postawić płot za 235 milionów, by powstrzymać wirusa. "To pieniądze wyrzucone w błoto"

TOK FM PREMIUM