Nadużywanie władzy i molestowanie na uczelniach wychodzi na jaw. "Brzydkie historie trudniej ukryć"
Aleksandrze Serwotce, doktorantce z Uniwersytetu Śląskiego, nie przedłużono umowy o pracę po tym, jak ujawniła, że jedną z jej prac splagiatował naukowiec z tej samej uczelni - donosi “Gazeta Wyborcza”.
Z kolei Onet.pl opisał historię absolwentów warszawskiej Akademii Teatralnej, którzy zgłosili się do rektora Wojciecha Malajkata z prośbą o pomoc. W swoim piśmie informują, że jeden z wykładowców dopuszcza się "nadużywania władzy". Chodzi o przemoc psychiczną i groźby użycia przemocy fizycznej.
OKO.press opublikował zaś tekst o doktorantce i byłych studentach, którzy oskarżają prof. Mirosława Żelaznego, filozofa i etyka z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, o molestowanie seksualne i nadużywanie władzy.
Pod okiem mediów trudniej zamieść sprawę pod dywan
- Myślę, że to nie jest przypadek, że zaczęło się pojawiać więcej takich publikacji. To pokłosie akcji “Me Too” i tego, że kwestia nadużycia władzy i molestowania stała się przez media traktowana poważniej - mówiła w TOK FM dr Elżbieta Korolczuk z Uniwersytetu Sodertorn w Szwecji. - O wiele trudniej jest uczelniom naciskanym przez media ukrywać pod dywanem różne brzydkie historie - dodała.
Jak mówiła, wcześniej media nie były zainteresowania takimi przypadkami w kontekście systemowym, ale raczej w kontekście skandalu obyczajowego.
Skalę problemu mamy niebawem poznać lepiej. Jak zapowiedziała dr Korolczuk, Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich pracuje nad raportem, z którego wynika, że ponad 30 proc. studentek doświadczyło molestowania na uczelni.
Łatwiej odwrócić wzrok
- Osoby mające władzę na uczelniach to najczęściej panowie w “słusznym wieku”, powiązani bardzo różnymi relacjami, nie tylko zawodowymi. To sytuacja sprzyjająca różnego rodzaju nadużyciom. Bo się łatwiej “czegoś nie widzi". W dodatku brakuje jakichkolwiek instytucji, które by kontrolowały, co się dzieje na co dzień w obszarze molestowania, mobbingu i równego traktowania - tłumaczyła.
Jej zdaniem, odpowiedzialność za reagowanie na takie sytuacje powinna spoczywać na barkach specjalnie powołanych do tego instytucji, a nie indywidualnych osób.
- Muszą być mechanizmy, które pokażą, co się dzieje i dostarczą te informacji do odpowiednich instytucji. Jeżeli ich nie ma, to mamy problem - argumentowała.
Dr Elżbieta Korolczuk doradziła też, co robić, kiedy padnie się ofiarą nadużyć.
- Trzeba zbierać dowody - na piśmie, wysyłać maile, że nie życzymy sobie takiego traktowania, informować innych o problemie - wymieniała.
Jak mówiła, do nadużyć często dochodzi za zamkniętymi drzwiami i bez świadków. Utrudnia to uruchamianie odpowiednich procedur, dlatego zbieranie dowodów jest bardzo ważne.
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
"Aż mnie pani podkręciła". Prof. Kowal ostro o słowach Waszczykowskiego. "Dziecinne i infantylne"
-
Spór o religię w lubelskim liceum. "Mamy się tłumaczyć?". Rodzice oburzeni, dyrekcja dementuje
-
Ksiądz, w którego mieszkaniu odbyła się orgia, zabrał głos. "To uderzenie w Kościół"
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
- Wybory na Słowacji. Kolejki w Bratysławie. Kilka skarg na naruszenie ciszy wyborczej
- Wypadek na A1. Łódzka policja wydała oświadczenie: Kierowcą nie był funkcjonariusz ani jego syn
- Orlen dba o nastroje wyborców, prezes Glapiński melduje prezesowi wykonanie zadania. A po wyborach "choćby potop"
- Mniejsze parówki, cieńszy papier toaletowy. Trwa masowe mydlenie oczu konsumentom
- Samochód to tutaj zbędny luksus? "Nie wszyscy chcemy być Nowym Jorkiem". "Tu jest bajka"