Uczestnicy protestów: Policja nagle użyła gazu. Nawet funkcjonariusze zwijali się z bólu

Młodzi ludzie, wbrew popularnej opinii, uczestniczą w protestach. O swoich nadziejach i motywacjach opowiedzieli Piotrowi Maślakowi w porannej audycji w TOK FM.

Piotr Maślak postanowił zaprosić do swojej audycji młodych przedstawicieli środowisk protestujących przeciw zmianom w sądownictwie (i nie tylko). W porannej audycji opisali, jak z ich perspektywy wyglądał czwartkowy protest pod Pałacem Prezydenckim. Doszło m.in. do przepychanek z policją, która użyła gazu łzawiącego.

Niespokojna noc przed Pałacem Prezydenckim. Policjanci użyli gazu wobec obrońców Sądu Najwyższego

- Przyszliśmy na demonstrację, było bardzo spokojnie to przypominało demonstracje z zeszłego roku, był spokój. W momencie, kiedy skończyło się oficjalne wydarzenie, nagle pojawiły się napisy na chodniku i policjanci zaczęli wyciągać ludzi - relacjonował Jakub Skrzypek (26 lat), jeden z uczestników czwartkowych demonstracji pod Pałacem Prezydenckim. Jakub jest jedną z osób, którą policja “poczęstowała” wczoraj gazem łzawiącym.  - Zupełnie nagle, bez żadnego ostrzeżenia, użyli gazu łzawiącego. Byłem w szoku, poczułem, że mam coś mokrego na twarzy i to strasznie piecze. W tym momencie przynajmniej 15 osób było poszkodowanych, policjanci również się zwijali z bólu, cała policja wycofała się chwilkę potem - mówił.

Czytaj też: Niespokojna noc przed Pałacem Prezydenckim. Policjanci użyli gazu wobec obrońców Sądu Najwyższego

 - Napisy były robione sprayem, to ważny element naszego protestowania. Rok temu były piękne transparenty, poezja, spektakle. W tym roku zostało nam tylko kopanie w barierki i napisy na murach i barierkach. Napisy pojawiły się na chodniku i zobaczyliśmy kordon policji, który otacza dwie osoby. Do końca nawet nie wiedzieliśmy, kto to jest. W momencie, kiedy tłum zaczął krzyczeć, żeby puścili ich wolno, to ich się pojawiło coraz więcej, zaczęli napierać, eskalować.  Nie chcieli puścić tamtych osób - uzupełniła Małgosia Amelia Jędrzejczak (30 lat).

W studiu gościł też Martyna Gert (25 lat). Zwróciła uwagę, że protestujący nauczyli się już, jak warto walczyć o swoje prawa podczas demonstracji. - Było dużo osób, które nauczone już wcześniej, dokumentowały to zajście - zauważyła.

Jak mówi Dominik Słowiński (17 lat), jest wiele powodów, z powodu których demonstruje. -  Wolałbym potencjał ludzi skupić wokół praw pracowniczych i lokatorskich. Chodzę na protesty również z szacunku do osób, które to organizują, np. Warszawskiego Strajku Kobiet. Sądy powinny być niezależne, nie chciałbym, żeby jakakolwiek władza dostała taki aparat opresji - mówił.

Ale motywacji jest więcej

- Ja chodzę na demonstracje, bo jestem matką.To, że jestem rodzicem, powoduje, że w każdy możliwy sposób muszę walczyć o to, żeby mój kraj był lepszy. Nie wyobrażam sobie, żeby nie wykorzystywać możliwości walki o trójpodział władzy.  Wszyscy ludzie powinni być równi wobec prawa" - wyznała Małgosia Amelia Jędrzejczak.

- To podstawowe prawa, które dotyczą każdej osoby. Kiedy sądy są przejmowane przez władzę, to najpierw cierpią najbardziej wykluczone grupy, ale potem wszyscy. Widzimy, że bardzo szybko nam się redefiniuje normalność - wtórowała jej Ania Pietrucha (25 lat).

Młodzi wspominali też o poczuciu obowiązku i docenianiu możliwości życia w demokratycznym kraju.

- Chodzę na demonstracje bo to mój obowiązek. Powinność obywatelki,  która miała przywilej wychować się w wolnej Polsce. Stajemy się trochę bezbronni. Tak naprawdę, to kolejny krok - walka o wolne sądy, dostęp do aborcji, prawa ludzi niepełnosprawnych. Uczymy się przebywać ze sobą i słuchać. Przez ostatnie dwa lata nawiązałam wiele znajomości. Takich, które się sprawdzają. Bądźmy ostrożni i nie zgadzajmy się na to, co się dzieje - apelowała Martyna Gert.

Nie mamy na kogo głosować

Podczas rozmowy padło też kilka gorzkich słów pod adresem opozycji parlamentarnej.

- Z opozycją u nas jest ciężko. Miała 8 lat, żeby coś zmienić w tym kraju. Jest wiele momentów, kiedy przychodzą do nas politycy PO, ale mam wrażenie, że oni na naszych plecach robią sobie elektorat - oceniła Małgosia Amelia Jędrzejczak.

- Platforma w swojej większości jest bandą homofobów i szowinistów. Pokazują to zupełnie bez żadnego wstydu - dodał Jakub Skrzypek.

- Kiedy mi ktoś mówi, że zmienimy władzę w wyborach, to nie mam optymizmu w sobie, nie mam takiego myślenia, że te wybory nam coś dadzą - wtórowała im Ania Pietrucha.

- Obserwuję scenę polityczną i nie mam na kogo głosować. Wybory parlamentarne czy na prezydenta, nie dają mi perspektywy. To nie politycy będą zmieniać świat tylko my! wierzę w akcję bezpośrednią, w akcje oddolne - mówił Dominik Słowiński.

W skrócie HIH

Goście Piotra Maślaka wyrazili przekonanie, że nie należy głosować na “mniejsze zło”.

- Nasza partia by się nazywała Hultaje i Huncwoty. w skrócie HIH - żartowała Martyna Gert.

Jakie miałaby postulaty? - Oddanie władzy w ręce samorządów, państwo opiekuńcze, emerytury, opieka zdrowotna, nie wierzymy w partie polityczne wierzymy w lokalne siły - wymieniali uczestnicy czwartkowych protestów.

Podkreślali też, że trudno o liderów, którym można zaufać. - PiS nie mógłby wymyślić sobie lepszego scenariusza niż to, kim okazał się Mateusz Kijowski. Każdy nasz reprezentant szybko traci zaufanie - mówiła Małgosia Amelia Jędrzejczak.

Ania Pietrucha przekonywała, że “jako społeczeństwo sobie zaufać”.

Jako godne zaufania, goście Pierwszego Śniadania w TOKU-u wskazali m.in. środowiska walczące o prawa kobiet oraz posłankę Joannę Scheuring-Wielgus.

Komentatorzy: Policja powinna być instytucją apolityczną

Czy wierzysz funkcjonariuszom, że użyli gazu w odpowiedzi na gaz ze strony protestujących?

TOK FM PREMIUM