Jest nowy, niezwykle niebezpieczny dopalacz. Oddział toksykologii w Łodzi przeżywa oblężenie

- Pacjenci wymagają respiratoroterapii trwającej nawet 4-5 dni. I nawet po odłączeniu od respiratora potrzebują odtrutki - mówi o pacjentach- ofiarach nowego dopalacza dr hab. med. Anna Krakowiak.

Pojawił się nowy, nieznany dopalacz. Jest szczególnie niebezpieczny - alarmuje Oddział Toksykologii Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi.

W ciągu ostatnich dwóch tygodniu trafiło tam 6 osób, które mogły zatruć się nową, nieznaną substancji. Kierownik oddziału dr hab. med. Anna Krakowiak tłumaczy, że dopalacz atakuje układ oddechowy.

- Pacjenci wymagają respiratoroterapii trwającej nawet 4-5 dni. I nawet po odłączeniu od respiratora potrzebują odtrutki - mówiła w rozmowie z reporterem TOK FM.

Czytaj też: Każdego dnia nawet 10 osób truje się dopalaczami. Czy nowe przepisy pomogą walczyć z uzależnieniem?

- Coś nowego rzeczywiście pojawiło się na rynku. W każdym przypadku, kiedy pacjent nagle stracił nagle przytomność na ulicy i towarzyszyły temu sinica i zaburzenie oddychania, musimy podejrzewać zażycie tego środka - stwierdziła  dr Krakowiak.

Lipiec był rekordowy pod względem przyjęć na łódzki oddział. -  Przyjęliśmy  240 pacjentów na oddziale, z tego przeszło 100 to osoby po przyjęciu nowych substancji psychoaktywnych - mówiła kierowniczka oddziału.

 A to dwa razy więcej niż w poprzednich miesiącach.

Nowe prawo ma poprawić sytuację

Pod koniec lipca uchwalono nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, nazywanej ustawą antydopalaczową.

Sejm poparł nowelizację niemalże jednogłośnie. Przepisy wprowadzają karę grzywny za posiadanie nowych substancji psychoaktywnych (dopalaczy). Jednak dopiero posiadanie znacznych ich ilości ma być karane ograniczeniem lub pozbawieniem wolności.

Zdaniem wielu ekspertów, nowe przepisy charakteryzuje zachowanie równowagi pomiędzy potrzebami zdrowia publicznego, a koniecznością walki z przestępczością.

- Nowe prawo na pewno utrudni handel dopalaczami, bo teraz nielegalne będą całe szczepy substancji. Chociaż polscy chemicy pewnie i tak znajdą sposób, żeby to obejść - mówił w TOK FM Jan Władoń z Monaru, przekonując, że nowe przepisy powinny poprawić sytuację. 

Skrytykował jednak fakt, że nowe prawo uderzy w ludzi zażywających narkotyki. - Sądzenie za posiadanie to błąd. Osoby uzależnione należy leczyć, a nie zamykać w więzieniu - przekonywał.

Podkreślił też, że ważne jest skutecznie informowanie na temat szkodliwości dopalaczy. Jak mówił gość TOK FM, potrzebne są całe bloki spotkań z ekspertami, a nie moralizatorstwo i jednorazowe pogadanki adresowane do uczniów zebranych na szkolnej sali gimnastycznej.

Coraz młodsi trafiają do Monaru

Władoń ostrzegał też, że dopalacze są często dużo bardziej szkodliwe niż “tradycyjne” narkotyki.

- Są o wiele bardziej agresywne. Często trafiają do nas osoby z podwójną diagnozą - uzależnienie plus choroba psychiczna, np. schizofrenia, którą wywołało zażywanie dopalaczy - mówił.

Gość Przemysława Iwańczyka zauważył też, że z biegiem lat, w Monarze pomocy szukają coraz młodsi ludzie.

- 10-15 lat temu średnia wieku to było od 25 lat wzwyż. To byli tzw. “starzy narkomani” uzależnieni od heroiny. Teraz to są ludzie w wieku 15 - 25 lat. I to właśnie z powodu dopalaczy - tłumaczył.

Czytaj też: Jest legalny i gorszy od heroiny. "Ludzie łamią sobie palce, by dostać receptę">>>

TOK FM PREMIUM