Prezeska Otwartego Dialogu deportowana z Polski. Powody utajnione. "Jak w Rosji czy Kazachstanie"
Ludmiła Kozłowska, szefowa Fundacji Otwarty Dialog, została deportowana z Polski. W poniedziałek wieczorem (13 sierpnia) aktywistka przyleciała do Brukseli, gdzie fundacja ma również swoje biuro. Dzięki temu łatwiej jest jej kontaktować się z Parlamentem Europejskim w sprawie praw człowieka na Wschodzie, o które walczy.
Deportacja Ludmiły Kozłowskiej
Na lotnisku Kozłowska dowiedziała się, że została wpisana do Systemu Informacyjnego Schengen (SIS). Została oznaczona w nim najwyższym alertem, który nakazuje deportację takiej osoby z terenu Unii Europejskiej oraz państw strefy Schengen.
Czytaj też: Prosił Polskę o pomoc i jej nie dostał. Teraz zaginął bez wieści. Apel NGO do Straży Granicznej
- Zazwyczaj coś takiego dzieje się z bardzo niebezpiecznymi przestępcami - mówiła w rozmowie z tokfm.pl działaczka, ale dodała, że zatrzymanie nie było dla niej aż takim zaskoczeniem. - Od lipca zeszłego roku, kiedy mój mąż zaczął uczestniczyć w protestach przeciwko zmianom w sądownictwie, które chciał wprowadzić rząd PiS, pojawiały się różne wypowiedzi posłów z partii rządzącej i prawicowych publicystów, że trzeba mnie deportować - tłumaczyła. - Miałam jednak nadzieję, że Polska się do tego nie posunie - zaznaczyła.
Deportacja Ludmiły Kozłowskiej. Powody zostały utajnione
Działaczka zwróciła również uwagę, że przy wpisie do systemu na jej temat nie ma żadnego komentarza. - Zazwyczaj wpisuje się komentarz, dlaczego ktoś znalazł się w rejestrze. To ułatwia odwołanie się. W moim przypadku żadnej informacji nie było - powiedziała Ludmiła Kozłowska.
Działaczka wytłumaczyła belgijskim policjantom o co może chodzić, że jej zdaniem, zatrzymanie i deportacja, mają charakter polityczny. Jak powiedziała, funkcjonariusze na lotnisku szukali informacji na jej temat w internecie i zdawali się wierzyć jej wersji historii. - Traktowali mnie bardzo po ludzku. Zostałam w takim pomieszczeniu blisko policji, miałam dostęp do telefonu, byłam w kontakcie z Bartkiem [mężem - red.], z prawnikami. Policjanci tłumaczyli mi, że muszą postępować zgodnie z procedurami i że nie spodziewali się, że SIS może zostać wykorzystany do walki z przeciwnika mi politycznymi - wyjaśniała Kozłowska.
Brukselscy urzędnicy, po zatrzymaniu Kozłowskiej, nie czekali długo na odpowiedź z Warszawy. W zaledwie godzinę otrzymali od MSW potwierdzenie, że stanowisko polskich władz nie uległo zmianie, a zatrzymaną należy deportować. Jak mówiła aktywistka, to również było nietypowe, ponieważ zazwyczaj uzyskanie potwierdzenia trwa około 12 godzin. - Policjanci zdziwili się tym. Wzmocniło to więc moją wersję wydarzeń, że jest to politycznie umotywowana sprawa - tłumaczyła Ludmiła Kozłowska.
Deportacja Ludmiły Kozłowskiej. "Jak w Rosji czy Kazachstanie"
Powody deportacji działaczki zostały utajnione. Wcześniej pojawiały się pogłoski o jej rzekomych związkach z Rosją. Europarlamentarzysta z PiS, Ryszard Czarnecki, złożył nawet do Komisji Europejskiej wniosek o przeanalizowanie jej związków z Rosją. KE nie przychyliła się jednak do wniosku polskich eurodeputowanych.
Ludmiła Kozłowskiej uważa, że chodzi wyłącznie o aktywność publiczną jej męża Bartosza Kramka oraz jej udział w protestach przeciwko władzy PiS. W lipcu ubiegłego roku Kramek, będący w Radzie Zarządu Fundacji Otwarty Dialog napisał m.in. tekst, który w 16 punktach podawał jak można "wyłączyć w Polsce rząd". Podkreślał w nim konieczność pokojowego protestowania.
Aktywistka w rozmowie z tokfm.pl wskazywała, że wraz z mężem i prawnikami podjęli już wszystkie możliwe kroki prawne. Złożyli też apelację.
- Problem polega na tym, że to wybitnie administracyjna sprawa. Jedyny organ, który może mnie skreślić z listy SIS to Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Zgodnie z informacjami, jakie otrzymałam od prawników, nie mogę poznać też powodu decyzji umieszczenia mnie w SIS - tłumaczyła Kozłowska oraz dodała: - Zazwyczaj w ten sposób w sprawach politycznych działały rządy Rosji, czy Kazachstanu. Utajniały powody deportacji, przez co osoba wydalana z danego kraju nie miała możliwości obrony. Nie mogła się też ubiegać o status uchodźcy. Mi grozi to brakiem możliwości wjazdu do UE, niemożnością działania w Fundacji oraz rozłąką z mężem - wyjaśniała.
DOSTĘP PREMIUM
- PiS nie zdąży zamieszać przy wyborach? Ekspert podaje ważne terminy i mówi o "ciszy legislacyjnej"
- F-16 raczej nie dla Ukrainy. Ale jest inny pomysł. "Unikamy wielomiesięcznego szkolenia pilotów"
- Tortury w Barczewie to nie jest odosobniony przypadek? Machińska nie daje gwarancji. "Polska jest na zakręcie"
- Piotruś Pan alimentów nie płaci, a do komornika przychodzi z matką. "To są moje byłe dzieci"
- W czym tkwi sukces PiS? "Morawiecki to nie polityk, ale korporacyjny technokrata"
- Co wspólnego mają wyborcy opozycji z wkurzonymi na drag queens gejami?
- Co dalej w sprawie tortur w więzieniu w Barczewie? Ekspert: Obawiam się najgorszego scenariusza
- Lawina w Tatrach. Turysta przysypany śniegiem. Trwa walka o jego życie
- Willa plus. Jak Czarnek buduje "arkę" za miliony z budżetu. "PiS myśli, że ich grzeszki zostaną zakopane"
- Odmówili zakupu biletu dla dziecka. Chcieli je zostawić na lotnisku. "Nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego"