Tłumy turystów w Tatrach. TOPR odbiera po kilkaset telefonów dziennie. "Nie jesteśmy firmą transportową"

Tłumy na szlaku na Giewont i do kolejki na Kasprowy Wierch, zamknięta droga w kierunku Morskiego Oka - tak wygląda długi weekend w Zakopanem.

Tatry przeżywają prawdziwe oblężenie. Tłumy turystów ruszyły na Rysy i Giewont, a w  Kuźnicach od razu rzuca się w oczy długi sznur ludzi przy stacji kolejki na Kasprowy Wierch. Nie dość bowiem, że trwają wakacje, to wiele osób postanowiło wybrać się w góry na przedłużony weekend w okolicy 15 sierpnia

Morskie Oko: nie ma miejsc na parkingach

Na parkingach przy drodze do Morskiego Oka nie ma już miejsc. Ze względu na zbyt dużą liczbę turystów, policja zamknęła, więc również drogę dojazdową do początku szlaku. Jedyną możliwością pozostaje skorzystanie z transportu zbiorowego, czyli kursujące z Zakopanego busy.

Innym popularnym celem wycieczek jest Kasprowy Wierch. Jednak skorzystanie z wjeżdżającej na szczyt kolejki, może zająć kilka godzin. Wszystko przez tłum oczekujący pod kasami. 

Turystom, stanie po kilka godzin jednak nie przeszkadza.  - Mamy czas, bo mamy cały dzień do dyspozycji - mówił reporterce TOK FM mężczyzna czekający w kolejce - Bardzo lubię stać, bo ja jeszcze w okresie komunizmu stałem w kolejkach - tłumaczył przyzwyczajenia. 

Giewont zginie pod śmieciami?

Jak informują pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego, kolejnym problemem są... śmieci.

Chodzi nie tylko o odpady, które nie trafiły do śmieci, ale o przyczepianie do krzyża na Giewoncie różnych przedmiotów. O prostym przesłaniu: tu byłem. Najczęściej do konstrukcji przyczepiane są jednak kłódki z inicjałami zakochanych. Zdarzają się też wstążki, tabliczki oraz chustki. 

Za zaśmiecanie parku, a do takich działań zaliczane jest umieszczanie czegokolwiek na drzewach, kamieniach czy metalowych konstrukcjach w jego granicach, grozi nawet 500 zł mandatu. 

TOPR odbiera po kilkaset telefonów dziennie

Im więcej turystów, tym więcej pracy mają też służby ratownicze. Pracownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego dziennie odbierają nawet po kilkaset telefonów.

Zdarza się, że turyści, którzy wcześniej nie ustalili z najbliższymi, co będą robić w ciągu dnia dzwonią do TOPR-u prosząc o pomoc w poszukiwaniu rodziny czy znajomych. Są też telefony od przerażonych osób, które np. weszły na szczyt, ale boją się z niego zejść.

- Nie jesteśmy firmą transportową, kto chce zadzwonić z taką prośbą powinien się zastanowić, że ktoś inny może ten pomocy potrzebować bardziej w tym samym czasie - mówił Krzysztof Długopolski, ratownik TOPR.

Tylko w ciągu ostatnich kilku dni w Tatrach doszło do kilkunastu bardzo poważnych wypadków.

Jak kiedyś wyglądały Tatry? "Seria Zakopiańska" dostępna w formie ebooków w Publio.pl >>

TOK FM PREMIUM