Szef IPN upomniał pracowników. Powód? Naukowcy stworzyli portal walczący z zakłamywaniem historii
Portal oHistorie.eu stworzyła grupa historyków z Lublina, którzy nie zgadzają się na zakłamywanie historii i na dopasowywanie jej do potrzeb i oczekiwań partii rządzącej. Nie akceptują tego, by wydarzenia historyczne pokazywać wyłącznie w jasnych barwach, nie dostrzegając ciemnych stron ludzi i wydarzeń sprzed lat.
Jak piszą, "historia w Polsce stała się przedmiotem intensywnej instrumentalizacji i manipulacji". Chcą z tym chcą walczyć, propagując naukowe podejście do przeszłości. Nie kryją przy tym, że w sferze publicznej lawinowo rośnie liczba wypowiedzi o historii, które nie są poparte żadną wiedzą źródłową.
Wśród twórców portalu i autorów, którzy na nim publikują, są m.in. pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej.
Tuż po tym, jak w mediach ukazały się informacje o powstaniu nowej strony internetowej, do pracowników Instytutu Pamięci Narodowej trafił list od prezesa Jarosława Szarka. List przypominający wprost, że na wszelką działalność zawodową - prowadzoną w oparciu o umowę o pracę, ale też umowy cywilnoprawne - trzeba mieć pozwolenie prezesa.
"Przez inne zajęcie zawodowe należy rozumieć nie tylko świadczenie pracy w ramach stosunku pracy, ale także każdą formę aktywności zawodowej realizowanej przez osobę fizyczną albo przedsiębiorcę na podstawie umowy cywilnoprawnej" - napisał szef IPN.
Prezes Szarek przypomniał przy tym, że każdy pracownik "winien złożyć, za pośrednictwem bezpośredniego przełożonego, wniosek o uzyskanie zgody na dodatkowe zajęcie". W piśmie jest też adnotacja, że każdy pracownik ma - w ciągu siedmiu dni - pisemnie poświadczyć, że zapoznał się z treścią "wytycznych". Trwa sezon urlopowy, ale szef Instytutu i o tym pomyślał: "W przypadku osób nieobecnych, proszę o niezwłoczne potwierdzenie zapoznania się z pismem po ich powrocie do pracy, jednak nie później niż w terminie dwóch dni roboczych od dnia powrotu do pracy".
List jako środek dyscyplinujący?
- To jawna próba zdyscyplinowania pracowników IPN, pokazania im miejsca w szeregu. Przecież ten list pojawił się w określonym czasie, w wakacje, gdy wystartował portal. W sposób oczywisty szefostwu nie podoba się, że publikują w nim jego podwładni - mówi nam jeden z pracowników.
Inny z zatrudnionych w IPN naukowców dodaje, że takie dyscyplinowanie ma działać na podświadomość. - Próbuje się nas zastraszyć regulaminem, by pokazać, kto tu rządzi. To uderzenie również w pracowników naukowych, którzy jeżdżą na konferencje nie organizowane przez IPN i publikują w pismach niezależnych od IPN. Pokazanie im: "Chcesz pojechać, napisać artykuł, dostać za to jakieś pieniądze? Musisz mieć zgodę prezesa. Jeśli o nią nie wystąpisz, możesz zostać dyscyplinarnie ukarany" - mówi naukowiec. I dodaje, że często zdarza się, iż dopiero po konferencji naukowej i po napisaniu tekstu, okazuje się, że organizator wydarzenia chce zapłacić autorowi.
- Z reguły są to niewielkie pieniądze, ale co wtedy? Po fakcie, gdy artykuł już jest, mam pytać prezesa IPN czy mogę dostać za to 200, 300 czy 400 zł? Przecież to absurd - ocenia w rozmowie z reporterką TOK FM.
Gdy brak innych argumentów... zaczyna się dyscyplinowanie
Zdaniem pracowników, sygnały o tym, że szefostwo Instytutu Pamięci Narodowej chce pokazać pracownikom, że mają działać zgodnie z linią IPN, były już wcześniej. Np. w Łodzi, gdzie IPN zwolnił jednego z badaczy z powodu "zmiany kierunku polityki historycznej".
- Przypomnienie zapisów regulaminu to pokazanie nam środka administracyjnego, który ma nas zdyscyplinować. To metoda, której używa się wtedy, gdy nie ma się argumentów merytorycznych. Ktoś może powiedzieć, że pisanie na portalu to działanie na szkodę Instytutu Pamięci Narodowej. Uważam, że jest wprost przeciwnie. Moim zdaniem pokazując niedopowiedzenia i błędy w obecnej polityce historycznej IPN, pracownicy działają dla dobra Instytutu i bronią jego dobrego imienia - słyszymy od kolejnego z pracowników.
- W IPN poglądy pracowników nigdy nie były problemem. Dziś niestety są. Stąd to dyscyplinowanie nas - ocenił inny z pracowników.
Jak kulą w płot?
Pracownicy IPN, którzy podjęli współpracę z nowym portalem, boją się wypowiadać pod nazwiskiem.
Zdaniem historyka prof. Piotra Witka, jednego z pomysłodawców powstania strony ohistorie.eu, list prezesa IPN trafia "kulą w płot". - Powstanie tego portalu to inicjatywa oddolna, robimy to społecznie, nikt nie ma żadnej umowy, nikt nie dostaje pieniędzy. W związku z tym, trudno, by ktokolwiek musiał się z tego tłumaczyć, skoro robimy to z pasji i z powodu naszych przekonań, po godzinach pracy - tłumaczy.
Jak dodaje, jest dla niego jasne, dlaczego list został rozesłany do pracowników IPN właśnie teraz. - W mojej ocenie, zbieżność dat nie jest przypadkowa. Gdy pojawiły się informacje o naszym portalu, w powstanie którego zaangażowali się m.in. historycy z IPN, pojawił się też list. Z tym, że tak jak mówię, portal powstał jako inicjatywa obywatelska, całkowicie społecznie, a stworzyliśmy go, bo czujemy taki obowiązek wobec tego, co robi władza, która próbuje się zmieniać historię i nią manipulować, wykorzystując ją do celów politycznych - mówi prof. Witek.
Pracownicy IPN zwracają też uwagę, że odpowiadający za edukację w lubelskim IPN dr hab. Tomasz Panfil też publikuje - jego felietony ukazują się w prorządowej gazecie. - Ciekawe, czy też oficjalnie wystąpił o zgodę na to do prezesa IPN? - zastanawia się z przekąsem jeden z pracowników.
Pytania do IPN
W sprawie listu prezesa Jarosława Szarka wysłaliśmy do IPN następujące:
- dlaczego pismo zostało rozesłane właśnie teraz, w wakacje?
- czy ma to związek z powstaniem założonego przez historyków portalu ohistorie.eu?
- czy praca społeczna to również "aktywność zawodowa"?
- czy dr hab. Tomasz Panfil ma zgodę prezesa IPN na publikacje w prasie codziennej?
Otrzymaliśmy odpowiedź od dyrektor biura prezesa IPN, dr Natalii Cichockiej. Oto co napisała.
"Nowe zadania ustawowe nałożone na IPN przez ustawodawcę wymusiły zmiany organizacyjne. Zatrudnieni zostali nowi pracownicy. Przypomnienie to jest jednym z elementów realizowanej polityki personalnej i wynika wprost z przepisów ustawy o IPN (art. 19 ust. 6 ustawy o IPN). Pismo ma charakter porządkujący, nie wprowadza żadnych nowych zasad i nie narzuca nowych obowiązków na pracowników, natomiast dotyczy wszystkich pracowników IPN.
Przepis art. 19 ust.6 ustawy o IPN uzależniający możliwość podjęcia innego zajęcia zawodowego od uzyskanej zgody na powyższe od Prezesa Instytutu obowiązuje od czasu ogłoszenia ustawy o IPN w 1998 roku. Pracownicy, którzy tego nie dopilnowali, mają czas na przedstawienie wyjaśnień.
Zasadą jest, że pisma niekreujące nowych kierunków polityki personalnej wprowadzane są w dowolnym okresie z krótkim (wystarczającym do zapoznania się) terminem" - pisze dyrektor biura prezesa IPN.
-
"Chiny najbardziej boją się jednego". Prof. Góralczyk zdradza, jak działa Pekin. "Przemalować, przechytrzyć"
-
Min. Moskwa chce zabierać paszporty krytykom PiS-u. "Putin też by chciał, żeby Nawalny wyjechał"
-
Siedem osób rannych podczas egzekucji komorniczej w Brzegu. Doszło do wybuchu
-
Molestował nieletnich i współpracował z SB. Kim był "bankier" Jana Pawła II? "Żył jak pączek w maśle"
-
"Drogi Adamie, nie możemy się doczekać". Szczerba odpowiada na pogróżki Bielana. "On lubi konfitury"
- Gdzie jest Adrian Klarenbach? Nieoficjalnie: Gwiazdor TVP zawieszony. Poszło o posła Zjednoczonej Prawicy
- Rosja kończy jako wasal Chin. "Putin brzmiał płaczliwie, jak suplikant lekko zdesperowany"
- Książę William jest w Polsce. Niespodziewana wizyta w Rzeszowie
- Czy Emigracja XD jest przereklamowana?
- Apostazja - jak wystąpić z Kościoła? Wzór oświadczenia