Na rozmowę rekrutacyjną z mamą? "To się zdarza coraz częściej". Chodzi o osoby w wieku 25-30 lat
Pracownicy zajmujący się naborem nowych pracowników zauważyli, że coraz częściej kandydaci przychodzą na rozmowy kwalifikacyjne w towarzystwie rodziców. Ne dotyczy to młodzieży, która ledwo skończyła szkołę, tylko osób w wieku 25-30 lat.
O tym zjawisku rozmawiamy z rekruterem z jednej z firm poligraficznych. Mężczyzna chce zachować anonimowość.
LP: Kiedy spotkał się Pan po raz pierwszy z takim zjawiskiem?
Rekruter w jednej z firm poligraficznych: Kilka miesięcy temu zaprosiłem na spotkanie kobietę tuż po studiach. Pojawiły się dwie panie, jedna starsza, druga młodsza. Początkowo myślałem, że mama po prostu przywiozła córkę autem i dlatego jest razem z nią. Potem okazało się, że nie - rodzicielka uczestniczyła w spotkaniu dużo aktywniej, wypytując o wszystkie możliwe szczegóły. Dziewczynę zatrudniliśmy. Okazała się dobrym pracownikiem.
Jak zachowują się rodzice?
- Rodzice kandydata o wszystko wypytują i pilnie notują. Pomagają załatwić wszelkie konieczne badania. A faktyczny zainteresowany siedzi obok i nic nie mówi. Zapyta jedynie o to, czy na hali produkcyjnej jest internet i zasięg telefoniczny. Jak słyszy, że podczas pracy nie można używać telefonu, jest załamany. Nie chce brać żadnej odpowiedzialności. Woli wybrać pracę kelnera/kelnerki, która nie wymaga wielkiego zaangażowania, niż przejść u nas odpowiednie szkolenia i stać się specjalistą. Uważa, że mu się to nie opłaca.
Naprawdę?
- To nie żart. Mieliśmy raz taką oto sytuację: młoda dziewczyna przeszła u nas w ciągu kilku miesięcy szereg szkoleń, na nasz koszt, jedno było wyjątkowo kosztowne i odbyło się we Włoszech. Dziewczyna nauczyła się tam obsługi skomplikowanych maszyn, używanych w branży poligraficznej na całym świecie, więc perspektywy na przyszłość miała niesamowite. Daliśmy jej pełne przeszkolenie obsługi wyspecjalizowanego sprzętu oraz certyfikaty. A ona zniknęła. Kiedy zadzwoniliśmy do niej, powiedziała, że wybrała pracę kelnerki w Kołobrzegu. Nawet nas o tym nie poinformowała!
Jak pan myśli dlaczego?
- Młodzi ludzie idą na łatwiznę. Często pochodzą z domów, w których niczego im nie brakuje. Więc nie zależy im, aby się postarać. Bo przecież wszystko, co im potrzebne do szczęścia, już mają. Nie myślą o przyszłości, nie chcą budować ścieżki kariery zawodowej, wolą iść do łatwej, nieodpowiedzialnej, niewymagającej zbyt wiele wysiłku pracy. Świetnym na to przykładem jest chłopak, którego na spotkanie w naszej firmie swoim luksusowym samochodem przywiózł. Mówił, że jego syn siedzi całymi dniami w domu i gra na komputerze. Nie chce mu się pracować. A że nie musi, to tata namawia go, by coś ze sobą zrobił.
Sądzi pan, że rodzice mogą mieć potrzebę kontroli i nie pozwalają swoim dzieciom na samodzielność?
- Powiedziałbym raczej, że problemem jest postawa młodych ludzi, którzy bardzo wiele od świata oczekują, niewiele chcąc dać w zamian. Od razu liczą na świetną pracę na wysokim stanowisku, za duże pieniądze. Zupełnie nie rozumieją, że to jest jakaś droga, są różne etapy rozwoju zawodowego. Nie chcą pracować po godzinach ani w weekendy, nawet przy gwarantowanych wyższych stawkach. To nie wszystko: nowe pokolenie pracowników to ludzie, którzy świetnie sobie radzą w pracy na komputerze, w internecie. Mają jednak olbrzymi problem z kontaktem twarzą w twarz. To dla niektórych bariera nie do przekroczenia. Może dlatego podczas spotkań o pracę potrzebują asysty rodzica.
A są przygotowani dobrze do swojej pracy?
- Przede wszystkim bardzo szybko łapią technologię, nie mają problemu z obsługą nowoczesnych linii produkcyjnych. Jednak brakuje im przygotowania do pracy w ogóle. Obwiniam w tej kwestii system edukacji szkolnej - nikt nie przygotowuje tych młodych ludzi do pracy zawodowej, coraz mniej szkół wysyła uczniów na praktyki. Przez to świeżo upieczeni absolwenci szkół nie potrafią odnaleźć się w żadnej bardziej wymagającej wysiłku pracy. Uważają też, że ten wysiłek w pracy zupełnie im się nie opłaca.
-
Zapadł drugi wyrok w sprawie znanego aktora Jerzego S.
-
"Drastyczne" rekolekcje w Toruniu. "Żadna fundacja tego nie zrobiła, a w kościele dzieci to widziały"
-
Szokujące rekolekcje w Toruniu. Kobieta poniżana przed ołtarzem. Będzie wniosek do prokuratury
-
17-latek nakleił na kanapkę promocyjną naklejkę. Grozi mu więzienie, bo "naraził sklep na stratę 5,49 zł"
-
"Piroman" Macron tylko "dolewa oliwy do ognia". Ekspert ostrzega. "To idzie w stronę jakichś śmierci"
- Pluszowy trener i toksyczna rodzina. Zaczęły się finałowe sezony "Teda Lasso" i "Sukcesji"
- Problem ze zbożem może odbić się PiS-owi czkawką. "Poważny kłopot"
- Kaczyński broni Przyłębskiej. Senator u Lewickiej gra w skojarzenia. "Puste beczki i głupcy robią dużo hałasu"
- Franciszek w szpitalu. Watykan w końcu przyznał, co się dzieje z papieżem
- Użytkowanie wieczyste do likwidacji. Morawiecki wyliczył, kto na tym skorzysta