Nie milkną echa błyskawicznego obsadzenia pierwszych miejsc w nowej Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziano, że dojdzie do tego dopiero we wrześniu. Zdaniem części komentatorów, pośpiech może wynikać z chęci dokonania zmian w SN, zanim zdąży się na ich temat wypowiedzieć Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
- Czy władza sądownicza będzie niezależna, to się okaże w przyszłości - tak senator PiS-u Aleksander Bobko komentował w programie Wybory w TOK-u czwartkowe wyłonienie przez KRS dwunastu nowych członków SN.
Wśród nich jest między innymi sześciu prokuratorów podległych wcześniej Zbigniewowi Ziobrze oraz profesor Uniwersytetu Warszawskiego, który od 2016 roku doradza Marszałkowi Sejmu, Markowi Kuchcińskiemu. Według senatora Bobki trzeba jednak poczekać, by ocenić czy członkowie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego będą niezależni.
- To się okaże, jak te osoby będą orzekać, jak się będą zachowywały jako sędziowie Sądy Najwyższego - przekonywał.
"Złe intencje"
Innego zdania jest Joanna Mucha z Platformy Obywatelskiej.
- Nie ma co się zastanawiać, w jaki sposób będą ci sędziowie orzekali, orzekali, bo mamy już doskonały obraz tego po tym, w jaki sposób wygląda to w Trybunale Konstytucyjnym i po tym w jaki sposób zachowuje się Krajowa Rada Sądownictwa - mówiła.
- Nie chodzi o żadną reformę sądownictwa, tylko zawłaszczenie wymiaru sprawiedliwości. Intencje od początku były jasne i od początku były złe - wtórował jej poseł Michał Kamiński.
W sumie w nowej Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego było 16 wakatów. Pozostałych 4 miejsc nie udało się jednak obsadzić, bo żadna z kandydatur w kolejnej rundzie głosowania nie uzyskała wymaganej większości głosów Krajowej Rady Sądownictwa.
