Cztery kilo - tyle ważyła skorupa, którą dźwigał. W Łodzi uratowano skrajnie zaniedbanego psa

- Obok przechodziło kilka osób. Pomoc zadeklarowała jedna osoba: mała dziewczynka - opowiada Justyna Dziedziela, która uratowała psa.

Psa wypatrzyły mieszkanki osiedla Chojny w Łodzi.

- Jak zwykle rano, przed wyjściem do pracy, moja mama wyszła na spacer. W pewnym momencie nasze psy zaczęły szczekać na coś, co wyglądało, jak kupka starych wyrzuconych ubrań czy sfilcowany kawałek materiału. Okazało się, że to pies. Podniósł się, człapał bardzo ociężale przez długie dready, które utrudniały mu chodzenie. Był przerażony i nieufny - opisuje w rozmowie z Radiem TOK FM sytuację Justyna Dziedziela.

Zareagowała tylko jedna osoba: dziecko

Pani Justyna zadzwoniła do Animal Patrol i oczekując na przyjazd straży miejskiej, obserwowała przechodniów.

- Niestety, kilka osób przechodziło obok nas, wszyscy obojętni na to, co widzą. Jedna pani na widok pieska powiedziała tylko: "Boże, nie mogę na to patrzeć" i poszła dalej. Zareagowała tylko jedna osoba: mała dziewczynka. Małgosia zauważyła nas, gdy wracała ze spaceru ze swoim psem do domu. Po chwili wróciła do nas ze smakołykiem i oferowała swoją pomoc. Chciała nawet poczekać na przyjazd Animal Patrol, ryzykując spóźnieniem się do szkoły.

Po interwencji pies trafił do schroniska na ul. Marmurowej w Łodzi. Według weterynarzy ma co najmniej osiem lat. 

- Z tego, co udało mi się dowiedzieć, zgolono z niego aż 4 kg skołtunionej sierści. Strzyżenie odbywało się na znieczuleniu ogólnym. To Chłopczyk, Staruszek, dochodzi do siebie. A my chcemy zrobić wszystko, by znalazł wspaniały, kochający dom - mówi pani Justyna.

TOK FM PREMIUM