Lekarze rezydenci: Będą dalsze protesty. Rząd nie ma pomysłu na systemowe rozwiązania
W piątek zakończył się termin składania deklaracji przez lekarzy, których pensje wzrosną do 6750 złotych za to, że zadeklarowali pracę tylko w jednym szpitalu. To pokłosie ustaleń zawartych z rządem po tegorocznym proteście lekarzy rezydentów.
W Krakowie deklaracje złożyła większość lekarzy specjalistów - 80 procent w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym im. św. Ludwika, 70 procent w szpitalu im. Jana Pawła II. Jak mówiłą dyrektor tego ostatniego Anna Prokop - Staszecka, świadczy to o tym, że praca w tym szpitalu odpowiada im w pełnym zakresie.
- Rozumiem także osoby, które nie podpisały lojalki, skoro mają możliwość zarobienia kilka razy więcej prywatnie, a każdy ma jakieś swoje zobowiązania finansowe - dodała.
Niestety podwyżki dla szpitali oznaczać będą kłopoty finansowe - zaznacza Katarzyna Przybyszewska, pełnomocnik ds. lecznictwa w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym im. św. Ludwika
- Jak wiadomo, od pensji zasadniczej liczone są różne pochodne, które będzie musiał zapłacić szpital - tłumaczyła w rozmowie z TOK FM.
Chodzi np. o składki ubezpieczeniowe oraz ZUS. Na razie jednak szpitale czekają na pieniądze z NFZ-u bo na podwyżki jeszcze ich nie dostały.
Będą dalsze protesty
- Cieszę się, że wreszcie głośno zostało powiedziane, jak dramatyczny mamy problem i że ten system jest po prostu niewydolny - mówiła w TOK FM Marta Moczydłowska z Porozumienia Rezydentów OZZL.
W rozmowie z Karoliną Głowacką podkreślała, że jej zdaniem ministerstwo nie wywiązuje się z umowy zawartej z lekarzami rezydentami.
- To jest farsa, porozumienie nie jest realizowane. Wbrew ustaleniom, z lojalek zostali wykluczeni stomatolodzy. Czy ministerstwo zakłada, że polski pacjent nie potrzebuje dostępu do dentysty? Nie doszło też do rozszerzenia specjalizacji priorytetowych - chodzi o lekarzy, których brakuje najbardziej. Prezes NFZ mówił też, że korzyści dla pacjenta będzie widać już w 2020 roku. A umawialiśmy się, że będzie je widać w 2018 roku. To jest oszukiwanie pacjentów i lekarzy, nie ma się czym chwalić - wymieniała.
Dodała też, że przepisy dotyczące bonu patriotycznego, czyli zobowiązania lekarza, że po zakończeniu specjalizacji przepracuje w Polsce jeszcze przynajmniej dwa lata, są niejasne, a ministerstwo nie odpowiada na prośby doprecyzowania ich.
Moczydłowska przekonywała też, że dla rezydentów to nie podwyżki są najważniejsze. - Chcemy, żeby cała ochrona zdrowia zyskała, żeby była przyjazna dla pacjenta.
- Na pewno będziemy protestować, ale nie powiemy kiedy, bo to by była woda na młyn ministerstwa, które będzie próbowało te protesty zablokować. Chcemy zrobić kampanię, żeby wyjść do pacjenta, zacząć pracować razem z pacjentami i odbudować zaufanie do naszego zawodu - zapowiada Marta Moczydłowska.
Zdaniem przedstawicielki Porozumienia Rezydentów OZZL, rząd nie ma pomysłu na rozwiązania systemowe, a jedynie na “pudrowanie sytuacji” i ratowanie jej półśrodkami.
DOSTĘP PREMIUM
- Tu i tam kończą się podwyżki stóp procentowych. A banki przerażone. Czym?
- Piotruś Pan alimentów nie płaci, a do komornika przychodzi z matką. "To są moje byłe dzieci"
- Senatorowie zdecydowali ws. noweli ustawy o SN. Nie posłuchali ministra
- "Król nieba" schodzi z lotniczej sceny. "Początek końca epoki"
- PiS szykuje się do kroku wstecz ws. "lex Kaczyński". Prof. Matczak: Boją się, ale mleko i tak się rozlało
- Nie tylko willa. MEiN przeznaczył 500 tys. złotych na docieplenie kościoła. "Tą sprawą powinny zająć się służby"
- Szczepienia przeciwko COVID-19 powinny być wykonywane co roku? Specjaliści podzieleni
- W czym tkwi sukces PiS? "Morawiecki to nie polityk, ale korporacyjny technokrata"
- "Rosja ma się na co rozpaść". Europoseł PiS: Byłoby dobrze, gdyby tak się stało
- Reuters: USA przygotowują przekazanie Ukrainie rakiet dalekiego zasięgu