Szef Towarzystwa Ukraińskiego po przesłuchaniu. Chodzi o słowa na temat zbrodni w Sahryniu
Szef Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie, dr Grzegorz Kuprianowicz, bez prokuratorskich zarzutów. Dziś składał zeznania jedynie jako świadek.
Sprawa dotyczy jego wypowiedzi na lipcowych uroczystościach w Sahryniu na Lubelszczyźnie, gdzie w 1944 roku polskie podziemie zabiło ponad 600 osób.
Dr Kuprianowicz mówił wtedy m.in., że "ta zbrodnia przeciwko ludzkości została popełniona przez członków narodu polskiego - partyzantów Armii Krajowej, będących żołnierzami polskiego państwa podziemnego". Dodał, że trzeba mieć nadzieję, że "trudna przeszłość przestanie być przeszkodą w budowaniu dobrych relacji między narodami polskim i ukraińskim, między Polską i Ukrainą".
Czytaj więcej: Obchodom z udziałem prezydenta Ukrainy ma się przyjrzeć prokuratura. Wojewoda powołuje się na ustawę o IPN
Wojewoda Przemysław Czarnek uznał, że zorganizowanie uroczystości w Sahryniu w rocznicę Rzezi Wołyńskiej było "prowokacją" i "hucpą". Zawiadomił więc prokuraturę, a ta wszczęła śledztwo. I bada, czy doszło do przestępstwa.
Przesłuchaniu dr. Kuprianowicza towarzyszyła pikieta zorganizowana przed prokuraturą przez Obywateli RP.
"Znaj proporcje, mocium panie"
Sprawą wystąpienia szefa Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie zainteresowali się też posłowie. Temat pojawił się w trakcie obrad sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, które odbyły się w Lublinie.
Wojewody co prawda nie było, ale byli jego przedstawiciele. I dowodzili, że działania polskiego podziemia w Sahryniu w 1944 roku (AK i Batalionów Chłopskich) były jedynie "akcją prewencyjną".
- Przeprowadzoną po to, żeby zatrzymać eskalację działań najeźdźcy. (Państwo podziemne - przyp.red.) stosowało to wobec hitlerowców, stosowało to wobec innych. Żeby obronić ludność. A my dzisiaj słyszymy, że popełniali zbrodnię. Tak, tylko znaj proporcje mocium panie - argumentował Jacek Szczot, pełnomocnik wojewody do spraw partnerstwa wschodniego.
Piotr Tyma, szef Związku Ukraińców w Polsce, odnosząc się do słów o "akcji prewencyjnej", pytał: Który paragraf polskiego Kodeksu Karnego mówi o braku odpowiedzialności za zbrodnie popełnione w ramach prewencji? - Zbrodnia wojenna po pierwsze nie podlega przedawnieniu, a po drugie ma konkretnego sprawcę. Dowodami są dokumenty, rozkazy, relacje żołnierzy AK uczestniczących w akcji - mówił.
Co mówią historycy?
Prof. Igor Hałagida z Uniwersytetu Gdańskiego, który tym tematem zajmuje się naukowo, już wcześniej pisał, że to co wydarzyło się w Sahryniu, można uznać "nie tylko za największą zbrodnię popełnioną przez polską partyzantkę w czasie ówczesnego konfliktu polsko-ukraińskiego, ale też w całej historii polskiego podziemia w okresie II wojny światowej".
Zdaniem profesora, "wydarzenia te wykraczają poza najczęściej stosowany zwrot 'akcja odwetowa', który w tym kontekście należy uznać za eufemizm".
W nieco łagodniejszym tonie wypowiada się dr Mariusz Zajączkowski. Naukowiec z PAN zwrócił uwagę, że Polacy spodziewali się, że w Sahryniu może stacjonować duża grupa banderowców. A tak nie było.
Zdaniem dr Zajączkowskiego zamordowani zginęli w ramach odpowiedzialności zbiorowej.
- Jeden z pomysłodawców akcji w Sahryniu mówił potem, że to miało być jak chirurgiczne "cesarskie cięcie". Celem miało być zabicie jak największej liczby Ukraińców, zarówno uzbrojonych, jak i ludności cywilnej. Chciano w ten drastyczny sposób zastraszyć Ukraińców i przeciwdziałać powtórzeniu się zabużańskiego scenariusza na Lubelszczyźnie - stwierdził historyk.
Czytaj też: Historyk opowiedział o zbrodni Armii Krajowej na Ukraińcach. Teraz prezes IPN wyrzucił go z komitetu>>>
Polityki historyczne
W opinii dr Zajączkowskiego, spór o wypowiedź Grzegorza Kuprianowicza jest niemal podręcznikowym przykładem polsko-ukraińskiego konfliktu pamięci o wydarzeniach z lat 40. XX w., a także zderzenia polskiej polityki historycznej z ukraińską.
Jak ocenił historyk z Polskiej Akademii Nauk, szef Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie w swoim przemówieniu przedstawił fakty, ale nie pokazał ich kontekstu.
- W mojej ocenie, zabrakło informacji o tym, że zanim doszło do zabójstw ukraińskich cywilów w Sahryniu, i kilkunastu okolicznych wsiach, to w rejonie Hrubieszowa nie ginęli jedynie Ukraińcy, lecz także Polacy. Zabrakło również zdania o tym, co wydarzyło się na tym terenie między Polakami i Ukraińcami w następnych wiosennych miesiącach 1944 r. - powiedział dr Zajączkowski.
Dodał jednak, że to, co mówi wojewoda, w dużym stopniu nie jest zgodne z prawdą historyczną. - Z tego powodu nie służy otwartemu i merytorycznemu dialogowi polsko - ukraińskiemu na temat trudnej przeszłości - podsumował historyk.
Czytaj też: Historycy alarmują: fakty przestały mieć znaczenie. Zaczyna się czas sądowych batalii o prawdę?>>>