Włosi wojują z Unią o budżet. Hirsch: Zobaczymy, czy populistów strategia a la Trump się sprawdzi

To już otwarty konflikt między Włochami a Unią Europejską - tak włoski dziennik "La Repubblica" pisze o trwającym sporze o nowy budżet przedstawiony przez rząd w Rzymie.

Projekt ostro skrytykował wczoraj szef Komisji Europejskiej Jean Claude Juncker, który stwierdził, że grozi on nawet rozpadem strefy euro. - Trzeba zrobić wszystko, by uniknąć powtórki z Grecji, bo jeden kryzys w strefie euro wystarczy - mówił.

Te słowa skomentował włoski wicepremier, szef MSW Matteo Salvini. - Nie powstrzymają nas. Dosyć gróźb i obelg ze strony Unii. Włochy są państwem suwerennym - deklarował.

Pierwszy budżet, opracowany przez rząd Ligi i Ruchu Pięciu Gwiazd zakłada, że deficyt przez trzy najbliższe lata wyniesie 2,4 proc. PKB i będzie trzykrotnie większy niż cel, jaki wyznaczały sobie poprzednie gabinety. Ponadto rząd Giuseppe Contego zapowiedział wprowadzenie dochodu podstawowego dla najuboższych, na co planuje wydać 10 miliardów euro rocznie.

Euro szkodzi czy pomaga?

Claudio Borghi, który we współrządzącej Włochami Lidze odpowiada za kwestie gospodarcze, powiedział w wywiadzie radiowym, że sytuacja gospodarcza Włoch byłaby lepsza, gdyby kraj znajdował się poza strefą euro.

- Jestem przekonany, że Włochy rozwiązałyby większość swoich problemów, gdyby miały własną walutę - oznajmił. Borghi przewodniczy komisji budżetowej w Izbie Deputowanych włoskiego parlamentu.

Słowa Borghiego uderzyły we wspólną walutę, której kurs spadł o 0,3 proc. - do 1,1540 dolara - do najniższego poziomu od 10 września.

Na słowa Borghiego odpowiedział unijny komisarz ds. finansowych Pierre Moscovici. - Włochy są krajem, który jest rdzeniem strefy euro. W interesie eurolandu jest to, aby Włochy były silne, żeby waluta euro była silna. Pracujmy razem, z opanowaniem i w duchu porozumienia. Włosi są bardzo przywiązani do euro, bo wiedzą, że euro chroni Włochy - odpowiedział Moscovici.

Czy Unia uwzięła się na Włochów?

2,4 proc. deficytu to niby nie jest nic wielkiego. W 2017 roku mieli 2,3 proc., a w przeszłości i zdecydowanie większe. Można byłoby więc się dziwić przedstawicielom Unii Europejskiej - mówił w podcaście "Cotygodniowe podsumowanie roku" Rafał Hirsz. Wyjaśniał, skąd całe zamieszanie.

- Chodzi o to, że jeszcze poprzedni rząd włoski dogadał się z Brukselą w ten sposób, że będzie starał się ten deficyt zmniejszać. Dług publiczny na poziomie 130 proc. PKB jest tak duży, że żeby nie narastał dalej, trzeba jednak starać się schodzić z tym deficytem - tłumaczył dziennikarz.

Inną opcją, jaką proponował, jest podwyższenie wzrostu gospodarczego. A tymczasem we Włoszech jest on na poziomie 1,2 proc. PKB.

- Wszyscy w końcu będziemy mogli sprawdzić na włoskim przykładzie, jak to zadziała. Czy w sytuacji bardzo dużego zadłużenia i słabego wzrostu gospodarczego powinno się walczyć, dodatkowo dusząc gospodarkę. Czy próbować rozhuśtać ją za pomocą większych deficytów budżetowych, jak to zrobił w USA Donald Trump - podsumował Rafał Hirsch. Dodał, że to jest właśnie argument włoskich populistów - że większymi wydatkami rozkręcą gospodarkę, dzięki czemu PKB zacznie szybciej rosnąć.

Posłuchaj całej audycji:

TOK FM PREMIUM