Michał Koterski: Dziećmi jesteśmy przez całe życie. Od nas zależy, na ile zamkniemy się w klatce dorosłości

- Bardzo przeżywałem go już na etapie scenariusza, bo moja narzeczona była wtedy w ciąży. To był dla mnie tragiczny tekst o tym, co czeka też moje dziecko - Michał Koterski opowiedział w TOK FM o pracy nad filmem "7 uczuć".

Marek Koterski w swoim najnowszym, wchodzącym właśnie na ekrany kin filmie "7 uczuć", w dzieciństwie szuka przyczyn traum, które towarzyszą nam w dorosłym życiu. W filmie dorośli aktorzy wcielają się w role dzieci.

Czytaj też: Wojciech Smarzowski nakręci serial o Słowianach? "W mojej pracy płodozmian jest potrzebny"

Michał Koterski, przygotowując się do roli Adasia Miauczyńskiego, dużo czasu spędzał z dziećmi. Uczestniczył nawet w lekcjach w szkole podstawowej, żeby podpatrywać ich emocje i zachowania.  Zdradził, że przygotowania do roli pochłonęły go to tego stopnia, że stało się to trudne dla otoczenia.

- Tuż przed zdjęciami poznałem moją Marcelę. Jako dojrzały mężczyzna. A kiedy wszedłem w świat dziecka, stałem się dzieckiem do tego stopnia, że Marcela mówiła “niech się ten film kończy, bo ja nie chcę mieć w domu dzieciaka”. Bo ja byłem na planem dzieciakiem i wracałem do domu jako dziecko. Z tymi emocjami, histeriami, lękami i wygłupami - mówił w TOK FM w rozmowie z Patrycją Wanat.

Praca nad filmem skłoniła aktora do przemyśleń na temat tego, jak dorośli i dzieci radzą sobie z emocjami.

W klatce dorosłości

- Powiedziałem Marcinowi Dorocińskiemu (również występuje w "7 uczuciach" - przyp. red.), że my ciągle jesteśmy dziećmi, tylko udajemy dorosłych. Dziecko jest w nas zawsze. Zamieniamy resoraki na duże samochody. I jednocześnie wpadamy w te stereotypy, że dorosłemu nie wypada, że musi tłamsić emocje - zauważył.

- Ciągle mamy tę dziecięcą potrzebę miłości, żeby ktoś się nami zaopiekował, dał nam poczucie bezpieczeństwa. Dziećmi jesteśmy przez całe życie. Tylko od nas zależy, na ile zamkniemy się w klatce dorosłości - dodał.

Nie trzeba być perfekcyjnym

Praca nad filmem zbiegła się w czasie z ważnym wydarzeniem w życiu Michała Koterskiego - na świat przyszło jego dziecko.

- Bardzo przeżyłem ten film już na etapie scenariusza, bo moja narzeczona była wtedy w ciąży. To był dla mnie tragiczny tekst o tym, co czeka też moje dziecko. Byłem przerażony. I pierwsza myśl rodzica była taka: co zrobić, żeby je przed tym uchronić? Ale nie da się, nikt za nikogo nie przeżyje życia - wyznał.

W czasie powstawania "7 uczuć" aktor zmienił swoje postrzeganie roli rodziców. Wyznał, że wcześniej przytłaczała go świadomość, że musi być perfekcyjnym ojcem, później jednak doszedł do wniosku, że “możemy być tylko wystarczająco dobrzy”.

- Jeżeli pokażemy, że też dajemy sobie prawo do okazywania emocji, że umiemy zapłakać, boimy się, to dziecko też da sobie do tego prawo. Jeżeli będziemy udawali perfekcjonistów, to dziecko nigdy nie da sobie prawa do przeżywania tych wszystkich uczuć - mówił.

Nie do końca komedia

Koterski przekonywał też, że chociaż film jest postrzegany jako komedia, dotyczy tak naprawdę bardzo poważnych i bolesnych kwestii.

- O "Dniu Świra" też mówiono na początku, że to komedia i "7 uczuć", podobnie jak "Dzień Świra" będzie dojrzewał w ludziach przez lata - zapewniał.

Chcesz wiedzieć więcej! Posłuchaj! 

TOK FM PREMIUM