Szumlewicz: Prezes Milczarski powinien być z LOT wyprowadzony w kajdankach

- Prezes Milczarski masowo łamie przepisy prawa pracy i daje zły przykład branży. Powinien być w kajdankach wyprowadzony z LOT - tak przewodniczący OPZZ na Mazowszu Piotr Szumlewicz komentował w TOK FM strajk w LOT.

Teraz cyfrową prenumeratę Radia TOK FM możesz wykupić we wspólnym pakiecie z Wyborcza.pl. Wszystko na jednym loginie i aż o 50% taniej! Sprawdź szczegóły >>>

Przypomnijmy. Pracownicy Polskich Linii Lotniczych LOT strajkują od tygodnia. Po tym, jak prezes Rafał Milczarski zwolnił dyscyplinarnie kilkadziesiąt osób, protestujący żądają jego dymisji. Domagają się także przywrócenia zwolnionej działaczki związkowej Moniki Żelazik oraz m.in. zmiany zasad zatrudniania załóg.

Prezes apeluje natomiast o rozsądek i wciąż twierdzi, że strajk jest nielegalny. Zapowiedział też, że złoży wniosek do prokuratury o podejrzeniu nękania przez związki zawodowe pracowników chcących pracować. Zapewnił, że jest gotowy na indywidualne rozmowy z osobami zwolnionymi, które uczestniczyły w strajku, ale go nie organizowały. Jednocześnie niektórzy spośród pilotów, którzy przyłączyli się do strajku, otrzymali wezwania do zapłaty kilkuset tysięcy złotych za odwołane loty. 

- W tej całej hucpie, że prezes będzie żądał 600 tys. od pilotów, którzy biorą udział w strajku, chodzi o zastraszenie związkowców. O to, aby wrócili do pracy na gorszych warunkach, czyli o pacyfikację związków zawodowych, pogarszanie warunków umów etatowych - skomentował Piotr Szumlewicz z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, podkreślając:

- Jeżeli ten strajk zostanie złamany, to będzie przykład, że wolno łamać prawa pracownicze w całym kraju, że w spółkach Skarbu Państwa jest przyzwolenie na bezprawie i że nie liczy się stanowisko inspekcji pracy, oraz że można dyskryminować w pracy ludzi.

Według szacunków OPPZ strajk kosztuje LOT już 50 mln zł, a w związku z protestem odwołano 16 lotów. - Są to koszty gigantyczne - ocenia Szumlewicz.

Zdaniem Piotra Szumlewicza wielu pracowników LOT-u nie powinno teraz latać, bo są w złej kondycji psychicznej. Przyznał również, że nie wyobraża już sobie porozumienia z aktualnym prezesem firmy.

- Standardy w LOT w ostatnich miesiącach się pogorszyły. Obecnie pan Milczarski robi łapanki wśród kadry latającej, na ostatnią chwilę bierze ludzi, którzy są w złym stanie fizycznym, płaczące stewardesy namawia do pracy. Powinien być w kajdankach wyprowadzony z LOT - dodał.

Czytaj też: "Nic nie potwierdzam, proszę mnie wypuścić". Szarpanina prezesa LOT ze związkowcami

"Prawa pracownicze nie dotyczą kolegów pana premiera"

Szef mazowieckich struktur OPZZ odniósł się również do wczorajszych doniesień, że premier Mateusz Morawiecki interesuje się sytuacją w firmie, ale interweniować nie będzie.

- Inspekcja pracy, która jest instytucją rządową, jest oskarżycielem wobec zarządu LOT, sprawa jest w sądzie. Jeżeli pan premier Morawiecki szanuje inspekcję pracy, powinien powiedzieć do prezesa LOT-u: "przestrzegaj reguł" - uważa Szumlewicz, dodając, że cała sprawa obnaża Prawo i Sprawiedliwość.

- Nigdy nie byłem fanem Platformy Obywatelskiej, ale ta sytuacja pokazuje, że Prawo i Sprawiedliwość nie jest partią socjalną. I że prawa pracownicze nie działają, jeśli chodzi o kolegów pana premiera. W spółkach państwa oprócz tego, że potwornie kwitnie kolesiostwo, "Solidarność" jest traktowana jak związek "lepszego sortu". Często z działaczami są podpisywane pokątne umowy, wrzuca się ich do różnych rad nadzorczych i daje się na stanowiska kierownicze - powiedział Szumlewicz.

Czytaj też: Zwolniona szefowa związku zawodowego w LOT: U nas kobiety mają jaja, a panowie stanowiska

Pracownicy LOT-u, w tym piloci, stewardessy i stewardzi domagają się podwyżek i powrotu do zasad wynagradzania z 2010 roku. Ich postulaty dotyczą także zmiany formy zatrudnienia. Obecnie ponad połowa personelu nie jest zatrudniona na umowach o pracę, tylko prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą.

Fundamentalny błąd kierowany chciwością? Prezes LOT-u o żądaniach pracowników

Solidarność? "Sztandar wyprowadzić"

Piotr Szumlewicz ostro krytykował też działania Solidarności. Chodzi o brak reakcji w sprawie protestu w LOT. 

- W samym LOT, kiedy zwalniano dyscyplinarnie ludzi, a pan prezes mobbingował pracowników, tamtejsza "Solidarność" podpisała z nim porozumienie. To nie jest tak, że ona stoi tylko z boku, ale i popiera zarząd - skomentował Szumlewicz. 

Jego zdaniem to kolejny dowód na to, że w Solidarności powinno dojść do poważnych zmian. 

- Wydaje mi się, że najwyższy czas, aby Piotr Duda wyprowadził sztandar, bo to, co się tam dzieje, jest porażające. A to, że centrala nie reaguje, jest ohydne - ocenił. 

TOK FM PREMIUM