Koniec strajku w LOT. W nocy doszło do porozumienia. Będą jednak dalsze rozmowy
Teraz cyfrową prenumeratę Radia TOK FM możesz wykupić we wspólnym pakiecie z Wyborcza.pl. Wszystko na jednym loginie i aż o 50% taniej! Sprawdź szczegóły >>>
Koniec strajku w LOT, ale nie koniec rozmów. O zakończeniu akcji poinformował w nocy prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, Paweł Borys. Na spotkanie z protestującymi został zaproszony w charakterze obserwatora przez zarząd przewoźnika.
Czytaj też: Strajk LOT. Monika Żelazik: Prezesa bardzo łatwo można zastąpić, kapitana samolotu trudniej
Rozmowy do późnych godzin nocnych
Spotkanie Pawła Borysa oraz prezydenta Pracodawców RP Andrzeja Malinowskiego z przedstawicielami zarządu LOT-u i protestującymi pracownikami spółki zakończyło się około 2 w nocy.
Związkowcy i przedstawiciele zarządu spółki zawarli porozumienie. Do pracy mają wrócić wszyscy zwolnieni wcześniej przez prezesa pracownicy. Powodem rozwiązania z nimi umów był właśnie udział w akcji protestacyjnej.
"Zakończono strajk, ale spór zbiorowy z pracodawcą trwa" - mówiła na konferencji wiceprzewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Agnieszka Szelągowska.
Czytaj też: Strajk w LOT. Ekspert: Kilkanaście milionów złotych mogą wynieść straty w związku z trwającym protestem
Spełniono część postulatów
Adrian Kubicki, rzecznik prasowy PLL LOT wymieniał, że oprócz przywrócenia do pracy zwolnionej wcześniej przewodniczącej Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego, Moniki Żelazik oraz pozostałych osób zwolnionych w związku z ich udziałem w strajku (uzgodniono to już 29 października), uchylono także naganę dla szefa Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT Adama Rzeszota - poinformowała PAP.
"Zarząd zobowiązał się też do niedochodzenia od organizatorów kierujących strajkiem i uczestników roszczeń pieniężnych, związanych z akcją strajkową" - powiedział rzecznik spółki.
Negocjator, członek zarządu Bartosz Piechota powiedział, że od 7 listopada strony wracają do rozmów na temat regulaminów płac i zasad bezpieczeństwa pracy, czyli o tym, o co od początku walczą związkowcy. Strajkujący domagali się powrotu do regulaminu wynagrodzeń z 2010 roku.
W ramach protestu, który rozpoczął się 18 października stewardesy i piloci powstrzymywali się od pracy. Nie wykonywali lotów, zdarzały się przypadki, w których pilot odmawiał lotu niemal w ostatniej chwili. LOT podkreślał, że akcja jest nielegalna, a każdy odwołany rejs to dla przewoźnika olbrzymie koszty.
Za udział w akcji, prezes spółki, Rafał Milczarski, zwolnił niemal 70 osób.
Wróciliśmy do punktu wyjścia?
Eryk Kłopotowski, niezależny ekspert rynku lotniczego, porozumienie ocenia krytycznie. W TOK FM stwierdził, że za ustaleniami, do których doszło pomiędzy związkowcami a zarządem spółki, nie stoją żadne konkrety.
- Wróciliśmy do punktu zero, co po raz kolejny pokazuje nieudolność tych, którzy zarządzali tym strajkiem. W mojej ocenie ten strajk skończyłby się drugiego lub trzeciego dnia, gdyby nie emocjonalne i bardzo negatywne działania prezesa PLL LOT. Pan Milczarski podjął np. tę bardzo ostrą decyzję o zablokowaniu wejścia do budynku. To spowodowało, że do akcji przyłączyło się bardzo wiele osób i grup - tłumaczył.
Dodał, że osoby, które zostały przywrócone do pracy, straciły ką w czasie trwania protestu. - Przed strajkiem nie było innej sytuacji, niż jest teraz. Kolejna porażka związków zawodowych w LOT - zaznaczył.
Czy 7 listopada coś się wydarzy? Ekspert ma nadzieję, że obie strony nauczyły się, że nie musi dojść do eskalacji konfliktu. Jego zdaniem związki zawodowe będą musiały popatrzeć na sytuację również przez pryzmat pracodawcy.
- Wahania cen ropy powodują, że spółka jest bardzo wrażliwa i delikatna, jeżeli chodzi o rentowność. Według mnie LOT boryka się z problemami właśnie przez swoją komunikację. Mówiąc, że lepiej nigdy nie było. Pracownicy przychodzą wtedy do zarządu i mówią: no jak lepiej nigdy nie było, to wróćmy do rozmów i przyznajcie nam pieniądze, które nam się należą od kilku lat - podsumował Kłopotowski.
"Cios dla prezesa Milczarskiego"
Przedstawiciel zwolnionych wcześniej pracowników, prawnik Karol Sadowski, podkreślił w rozmowie z reporterem TOK FM, że rozmowy były trudne, bo "zarząd LOT-u to nie jest łatwy przeciwnik".
Jego zdaniem sytuacja nie do końca wróciła do stanu sprzed protestu. - Myślę, że strajk pokazał przede wszystkim, że piloci i stewardessy są w stanie wystąpić przeciwko potężnemu zarządowi potężnej spółki państwowej - podkreślił.
Dodał, że utrata zaufania pracowników przez prezesa Milczarskiego, musi być dla niego ogromnym ciężarem i ciosem. - Osobiście nie wyobrażam go sobie jako osoby mogącej w chwili obecnej prowadzić jakikolwiek dialog społeczny - zaznaczył.
Jak prawnik wyobraża sobie rozmowy 7 listopada?
- Mam nadzieję, że będziemy negocjować w duchu chęci zawarcia porozumienia. Nie zakładam z góry złej woli ze strony zarządu. Mam nadzieję, że pan Bartosz Piechota dotrzyma słowa i ta dobra wola będzie przyświecała jego intencjom - podsumował Sadowski.
Z powodu strajku przewoźnik był zmuszony odwołać 130 rejsów, a cała spółka zanotowała milionowe straty.
-
Andrzej Duda przehandlował podpis za stołki? "Sprawa ma drugie dno"
-
Śmierć ciężarnej Doroty z Nowego Targu. "Tam, gdzie aborcja jest nielegalna, pacjentki umierają w szpitalach"
-
Wyniki Lotto 1.06.2023, czwartek [Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Kaskada, Mini Lotto, Ekstra Pensja, Ekstra Premia]
-
Rzecznik Praw Dziecka zaskoczony pytaniem o brata. Pawlak musiał się tłumaczyć
-
Janusz Kowalski chciał ścigać Donalda Tuska, ale w skład komisji weryfikacyjnej nie wejdzie. "Mam dużo do powiedzenia"
- Wyrok w sprawie Kajetana P. Prawomocna decyzja sądu ws. zabójcy lektorki języka włoskiego
- "Lex Tusk" to dopiero początek? Strach może popchnąć Kaczyńskiego "do najgorszych rzeczy"
- Komfort życia mieszkańców, korzyści dla lokalnej społeczności. Echo Investment coraz bliżej zakończenia inwestycji na Ursynowie
- Afera wokół Szymona Marciniaka po spotkaniu z Mentzenem. Minister sportu zapowiada wsparcie dla sędziego
- Raport francuskiej komisji obciąża partię Marine Le Pen. "Uprzywilejowana przez Moskwę"