"Mam duży żal do ministra Gowina". Wykładowcy kradną prace naukowe studentów na potęgę

- Można sobie pozwolić na wszystko - tak dr Marek Wroński odniósł się do plagiatowania, które jest powszechne na polskich uczelniach. Naukowiec krytykuje ustawę min. Gowina, która zwiększa bezkarność sprawców.

Teraz cyfrową prenumeratę Radia TOK FM możesz wykupić we wspólnym pakiecie z Wyborcza.pl. Wszystko na jednym loginie i aż o 50% taniej! Sprawdź szczegóły >>>

Gościem Karoliny Głowackiej w Weekendowym Poranku był dr hab. n. med. Marek Wroński, ekspert ds. patologii nauki. Udokumentował blisko 9 tys. przypadków kantów naukowych. Dr Wroński od 2002 roku jest dziennikarzem i publicystą miesięcznika Forum Akademickie, gdzie prowadzi comiesięczny cykl "Z archiwum Nieuczciwości Naukowej".

Dr Wroński ściga plagiaty prac naukowych od ponad 20 lat. W 1997 roku przypadkowo odkrył 50 plagiatów prof. Andrzeja Jendryczki. - Ówczesny rektor Akademii Medycznej w Katowicach, prof. Zbigniew Religa, nie wszczął postepowania dyscyplinarnego - wspominał naukowiec. Ale Wroński nie zostawił sprawy - zwrócił się do redakcji zagranicznych czasopism naukowych, z których przepisywał prof. Jendryczko. Ich nacisk doprowadził do tego, że sprawa stała się tematem obrad senatu uczelni.

Po nazwiskach

Teraz, po latach prowadzenia kolumny antyplagiatowej w Forum Akademickim, dr Wroński kilka razy w tygodniu otrzymuje z całego kraju sygnały o patologiach w świecie nauki. Dr Marek Wroński nie waha się podawać nazwisk zarówno plagiatorów, jak i osób, które przymykają oko na kradzież własności intelektualnej, przez co proceder jest zwykle bezkarny. Naukowiec przez kilkanaście lat pracował w Stanach Zjednoczonych, gdzie istnieje duży etos osobistej odpowiedzialności.

Gdy plagiat wychodzi na jaw, plagiatujący wykładowcy tłumaczą np., że zapomnieli umieścić obszerny fragment czyjejś pracy w cudzysłowie. - Pan nie wierzy w takie wyjaśnienia? - zapytała Karolina Głowacka. - Nie. To tak jakby chirurg zapomniał umyć ręce przed zabiegiem operacyjnym lub kierowca zapomniał, że wypił alkohol więc nie może prowadzić - powiedział dr Marek Wroński.

Fragment tekstu dr. Marka Wrońskiego 'Przepisane z pośpiechu' opublikowanego w 'Forum Akademickim'.Fragment tekstu dr. Marka Wrońskiego 'Przepisane z pośpiechu' opublikowanego w 'Forum Akademickim'. tokfm.pl

Strach

Jak podkreślił gość TOK FM, czasami na plagiat decydują się osoby, które zostały już kiedyś przyłapane na tym procederze. Dr Wroński przyznał też, że dosyć często zdarza się, że to wykładowcy kradną prace swoich studentów. - Te rzeczy rzadko wychodzą na światło dzienne. Z jednej strony magistranci po obronie prac dyplomowych odchodzą z uczelni i nie monitorują tego, a z drugiej strony, jeśli zostaną na uczelni na doktoracie, boją się wnieść zarzut. Ale opisałem kilka takich spraw, a na moim biurku są dwie kolejne - powiedział dr Wroński.

Naukowiec zwrócił uwagę na to, że osoby demaskujące plagiat mogą spodziewać się kłopotów.

- Na przykład pan dr Jakub Żurek, doktorant z wydziału prawa Uniwerystetu Wrocławskiego, zgłosił że jego recenzentka, pani prof. Małgorzata Masternak-Kubiak, przejęła ok. 10 stron z jego doktoratu, a potem miał duże problemy. Pani profesor zaskarżyła go do sądu za naruszenie dóbr osobistych i złożyła wniosek o wznowienie jego przewodu doktorskiego. Uczelniana komisja dyscyplinarna uznała ją winną naruszenia praw autorskich, pani profesor przyznała się do tego, ale już odwoławcza komisja dyscyplinarna z powodu nierzetelności rzecznika dyscyplinarnego ministra, spowodowała jej uniewinnienie. Sprawą zainteresowała się Prokuratura Krajowa, ponieważ pani profesor jest sędzią Naczelnego Sądu Administracyjnego, to zarzuty zostały sformułowane, ale żeby je przedstawić, trzeba uchylić immunitet sędziowski. I Naczelny Sąd Administracyjny się na to nie zgodził - podsumował dr Wroński.

Bezkarność

Według naukowca plagiatorzy mają poczucie bezkarności, bo wiedzą, że nawet jeśli sprawa wyjdzie na jaw, to i tak pewnie nikt nie będzie protestować. Jako kolejny bulwersujący przykład przytoczył sprawę ks. dr. hab. Roberta Kaczorowskiego z Akademii Muzycznej w Gdańsku, który 10 lat temu splagiatował doktorat z historii (został unieważniony), a następnie splagiatował habilitację z teologii (na Uniwersytecie Opolskim - została unieważniona), a potem z pomocą mentora Piotra Kuncewicza w ciągu 3 lat zrobił doktorat i habilitację ze śpiewu lokalnego.

- W maju poszła nominacja profesorska i wszyscy uznają, że (ks. Kaczorowski) został już ukarany. Napisałem do prezydenta Dudy z apelem o wstrzymanie nominacji. Kancelaria Prezydenta przesłała pismo od komisji etyki prof. Zolla i tam sprawa leżakuje od czerwca - skwitował dr Marek Wroński.

Minister Jarosław Gowin

Czy nowa ustawa o nauce i szkolnictwie wyższym może poprawić sytuację? - Mam duży żal do ministra Gowina - powiedział dr Marek Wroński. Jego zdaniem nowa ustawa ma "wyłamane zęby" i zwiększa bezkarność osób, które kradną własność intelektualną.

- Wiele przepisów i artykułów poprzedniej ustawy o stopniach i tytułach naukowych nie zostało uwzględnionych. W tej chwili będzie duży problem z unieważnianiem nierzetelnych stopni naukowych - ocenił dr Marek Wroński. - Zniknął przepis, że można odbierać profesury i nie ma przepisu, który pozwalałby odebrać stopień naukowy przyznany na podstawie przedstawienia fałszywych danych - podsumował dr Marek Wroński.

Chcesz dowiedzieć się więcej? Posłuchaj podcastu!

  • jak przebiegał dramat rodzinny trzech braci z plagiatem w roli głównej?
  • czy plagiaty to pochodna złych procedur czy solidarności środowiska?
  • jak rektorzy i ministerstwo nauki reagują na sygnały od dr. Wrońskiego?

Radio TOK FM i Wyborcza.pl teraz w jednym pakiecie - wygodniej i aż o 50% taniej. Takiej oferty nie było jeszcze nigdy! Sprawdź szczegóły >>>

Czy uczeni, którym udowodniono plagiat, powinni być pozbawiani stopni i tytułów naukowych?

TOK FM PREMIUM