To wydarzenie wstrząsnęło polską sceną polityczną. Mija 30 lat od głośnej debaty Miodowicz - Wałęsa
Telewizyjna debata Alfreda Miodowicza (ówczesnego szefa Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych) i Lecha Wałęsy (przewodniczącego NSZZ "Solidarność") odbyła się dokładnie 30 lat temu. Jej tematem był pluralizm związkowy i sytuacja polityczna w Polsce. Wałęsa pojawił się wtedy w telewizji po raz pierwszy od czasu wprowadzenia przez władze PRL stanu wojennego.
"Lechu, nie krzycz"
Pomysł zorganizowania debaty wyszedł od Miodowicza. - On był przekonany, że wygra. Ja byłem pewny, że zwycięży Wałęsa – wspominał w studiu TOK FM Stanisław Ciosek, były członek PZPR i ambasador PRL w ZSRR.
Ciosek był wtedy "trenerem" Miodowicza. - W zasadzie odbyła się tylko jedna rozmowa na ten temat. Odniosłem wrażenie, że Miodowicz jednym uchem mnie słuchał, a drugim wszystko wypuszczał. Traktował to jako typowe spotkanie – mówił Ciosek.
Lecha Wałęsę do debaty przygotował dziennikarz Andrzej Bober. - W sprawach merytorycznych przygotowywali go odpowiedni ludzie, np: Bronisław Geremek wykładał mu o pozycji Polski na arenie międzynarodowej. Ja starałem się przyzwyczaić Wałęsę do słownictwa Miodowicza. Wcześniej przez 1,5 doby studiowałem jego wszystkie wypowiedzi w gazetach – mówił Bober.
Co radził Wałęsie? - Prosiłem go, żeby nie krzyczał, bo to oznacza słabość. Podpowiadałem mu też, żeby nie dał się wciągnąć w żadne uśmiechy, dowcipkowania, poklepywania. Miał być poważny i spokojny – wspominał dziennikarz.
Ludzie związani z obozem solidarnościowym nie mieli wątpliwości, że Wałęsa ogra Miodowicza. - Wałęsa w dniu debaty był chory, miał cały czas szyję owiniętą szalikiem, współpracownicy podawali mu mleko z jajkiem czy cukrem. Baliśmy się tylko tego, czy w studiu telewizyjnym nie zawiedzie go głos – mówił trener Wałęsy.
"Dzięki Bogu, że się odbyła"
Debata telewizyjna trwała niecałą godzinę i była transmitowana na żywo. Za plecami rozmówców znalazł się zegar z sekundnikiem. - To był pomysł Andrzeja Wajdy. Gdyby doszło do próby manipulacji, wycięcia czegoś, to na zegarze byłoby to od razu widać – wyjaśniał Bober.
Wałęsa wyszedł z debaty z Miodowiczem zwycięsko. - Zachód, prasa – od razu stanęli po stronie Wałęsy. U nas była atmosfera klęski, jakieś docinki na posiedzeniach Potem pojawiły się badania opinii publicznej, które też stanęły po stronie Wałęsy - wspominał Stanisław Ciosek.
Obóz solidarnościowy tuż po debacie chwalił postawę Lecha Wałęsy, jednak ten, czekał głównie na opinię... żony. - Prosił swojego asystenta, by ten zadzwonił do Gdańska i zapytał, co na to Danka. Potem dostał informację, że żona oceniła występ na 3 z plusem. Wałęsa wtedy złapał się za gardło i powiedział: uprzedzałem, gdyby nie ta szyja, to byłoby na pięć – opowiadał Andrzej Bober.
- Czy można było tego uniknąć? Dzięki Bogu, że ta debata się odbyła, że nie stało się to na ulicy, tylko w studiu. Pokazano kulturę polityczną, która potem charakteryzowała całą zmianę polskiego ustroju. Na pohybel tym, którzy uważają, że to nie było dobre – podkreślał Stanisław Ciosek.
Kluczowa debata
Pojedynek retoryczny Wałęsy i Miodowicza miał ogromne konsekwencje dla dalszego biegu wydarzeń. Dzięki niemu znacząco wzrosło poparcie dla legalizacji "Solidarności". Dopuszczenie jej lidera do udziału w nieocenzurowanej debacie z przedstawicielem władz pokazało, że jest on przywódcą znaczącego ruchu społecznego.
- Nie ulega wątpliwości, że po tej debacie pozycja Wałęsy w Polsce bardzo się umocni. Właściwie trudno będzie przekonać kogokolwiek, dlaczego nie godzimy się na uznanie »S«. […] Po audycji zadzwoniłem do W[wojciecha]J[aruzelskiego]. Był wściekły. […] W istocie rzeczy, Miodowicz stworzył nową sytuację polityczną w kraju – pisał w swoim dzienniku ówczesny premier PRL Mieczysław Rakowski.
- Od tego dnia Lech Wałęsa przestał być nieznanym mężczyzną z wąsem, tylko przewodniczącym "Solidarności", przyszłym prezydentem – oceniał redaktor Bober.
Historycy uważają, że debata była też motorem napędowym do zorganizowania obrad Okrągłego Stołu.
Jednak Ciosek nie do końca się z tym zgadza. - Myśmy nie mieli już pomysłu na Polskę. W "Solidarności" było 10 milionów osób. Partii wymówiono posłuszeństwo, a wynik debaty nie miał znaczenia. Szukaliśmy sposobu na bezkrwawą przemianę. Tylko ślepy nie widział, co się dzieje – przekonywał były ambasador.
Chcesz wiedzieć więcej? Posłuchaj podcastu!
DOSTĘP PREMIUM
- Izraelskie ulice spłynęły krwią, rząd szykuje odpowiedź. "Spirala wrogości podkręca się w trybie turbo"
- PiS szykuje się do kroku wstecz ws. "lex Kaczyński". Prof. Matczak: Boją się, ale mleko i tak się rozlało
- Egzorcyści przywiązali ją do łóżka, namaszczali krocze i okaleczali krzyżem. Tortury w piwnicach kościołów
- "Katolicyzm powinien być traktowany jak najsilniejsze narkotyki. Trzeba przed nim bronić dzieci" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Dostęp do legalnej aborcji w Polsce to fikcja. "Są takie województwa, w których nie ma lekarza gotowego do przerwania ciąży"
- Biały Dom zabrał głos w sprawie wizyty Joe Bidena w Polsce
- Opozycja rozliczy PiS? Lewicka przypomina, że już raz Tusk im odpuścił. "PO nie opłacało się dobijać PiS"
- "Król nieba" schodzi z lotniczej sceny. "Początek końca epoki"
- Koniec sporu Kaczyński-Sikorski. Szef PiS wsparł Siły Zbrojne Ukrainy. Polityk PO przyjął przeprosiny
- Senat pracuje nad nowelą o ustawy o SN, a minister... odradza składanie poprawek. "Piach w tryby"