Belferska grypa? Odwoływane lekcje w szkołach. Nauczyciele zaczęli protest
Policjanci wywalczyli podwyżki w wyniku protestu, który polegał na braniu zwolnień lekarskich przez funkcjonariuszy. Od tygodnia, w podobny sposób, protestują pracownicy sądów.
Teraz akcja zaczyna się w szkołach. W Szkole Podstawowej nr 340 na warszawskim Ursynowie dyrekcja poinformowała uczniów, że w tym tygodniu może nie być lekcji, bo na chorobowe poszło już około 62 procent nauczycieli.
To oznacza, że dziś w szkole nie ma około stu nauczycieli, więc prawdopodobnie lekcji dziś nie będzie. Nie wiadomo, czy szkoła będzie w stanie zapewnić opiekę w świetlicy do późnego popołudnia.
- Trzy dni dziecko pochodzi i w czwartek zabieram, więc jakoś się mam nadzieję przemęczy. Też rozumiem nauczycieli. Domagają się swojego, więc jestem trochę za - mówiła jedna z matek odprowadzających swoje dziecko do szkoły.
- Nie mamy tego problemu, ponieważ nasza córka może już sama w domu zostać. Mniejsze dzieci będą miały opiekę świetlicową. Rozumiem, że czasem trzeba powalczyć o swoje prawa. Wspieram nauczycieli - powiedziała z kolei inna matka.
Zdania są jednak podzielone.
- Jesteśmy zdecydowanie przeciwni. Mamy potem kłopot, jeżeliby faktycznie dziecko miało zostać w szkole to planujemy, że je do babci zawieziemy - mówił inny rodzic.
Z informacji stołecznego Biura Edukacji wynika, że podobna sytuacja jest w trzech warszawskich szkołach.
Szkoła Podstawowa nr 27 z Gdańska jest kolejną na liście placówek, które ogarnęła dzisiaj masowa choroba nauczycieli.
- Panuje u nas nie mała, a duża epidemia. Spośród 42 nauczycieli nieobecnych będzie 34 - mówi dyrektor Adam Perzyński.
W szkole na co dzień uczy się blisko pół tysiąca dzieci, dzisiaj jest około 150.
- Pozwoliłem sobie, licząc na współpracę z rodzicami, poprosić oto, aby kto może by nie przysyłał dziecka do szkoły. Faktycznie tak się stało. Dzieci jest znacznie mniej niż w standardowy poniedziałek - wyjaśnia dyr. Perzyński.
Jak informuje Radio TOK FM, nauczyciele biorą też zwolnienia lekarskie m.in. w Łodzi, Poznaniu, Wrocławiu, Rokitnicy i Międzyrzeczu.
Nauczycielski protest. ZNP zdecyduje
Przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego podkreślają, że akcja nie jest zaplanowana - ma charakter oddolny. ZNP jutro (we wtorek) ma podjąć decyzję w sprawie protestu.
Należący do związku nauczyciele od połowy listopada brali udział w badaniu opinii na temat protestu. Internetowa ankieta pokazała, że najskuteczniejszą formą walki o podwyżki jest branie zwolnień lekarskich.
Protest nauczycieli to nie tylko kłopoty z organizacją lekcji, bo trzeba przeprowadzić próbne egzaminy dla ósmoklasistów oraz uczniów trzeciej klasy gimnazjów.
Jak informuje TOK FM, nie można wykluczyć, że do protestu mogą dołączyć pedagodzy przedszkolni. A to oznaczałoby kłopoty także dla rodziców młodszych dzieci.
Nauczyciele domagają się podwyżki w wysokości 1000 złotych.