"Trzeba przeciwstawić się mowie nienawiści". Tak Paweł Adamowicz pisał w swojej ostatniej książce "Gdańsk jako wspólnota" [fragment]

"Mam pięćdziesiąt trzy lata, z tego ponad dwadzieścia osiem, bez jakiejkolwiek przerwy, poświęciłem Gdańskowi. Miałem wyjątkowe szczęście - przez ponad połowę życia oddawałem się mojej pasji, mojemu miastu" - napisał prezydent Gdańska Paweł Adamowicz w książce "Gdańsk jako wspólnota", która ukazała się jesienią nakładem wydawnictwa słowo/obraz terytoria. Poniżej zamieszczamy fragment tej publikacji. Paweł Adamowicz zmarł 14 stycznia. Kilkanaście godzin wcześniej został zaatakowany podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku. Mężczyzna, który zaatakował go nożem, wykrzykiwał ze sceny, że był torturowany przez Platformę Obywatelską i niesłusznie siedział w więzieniu.
Zobacz wideo

Każdego z nas kształtuje wykonywany zawód, często mówi się, że osobowość człowieka rzeźbiona jest realizowaną przezeń rolą zawodową. Dla zilustrowania tego zjawiska przywołuje się na przykład zawody nauczyciela, policjanta, lekarza czy prawnika. W wypadku "zawodu" – a raczej roli publicznej – prezydenta miasta presja zewnętrzności jest wyjątkowo silna, moc i ostrość rylca rzeźbiącego osobowość wyjątkowo głęboka.

Wszak nie tylko zawód, lecz także samo miasto i mieszkańcy stają się współtwórcami osobowości swego prezydenta. Miasto, jego tożsamość i mieszkańcy oddziałują na osobowość prezydenta i ją przekształcają. Zachodzi przy tym sprzężenie zwrotne: osobowość lidera w jakimś stopniu wpływa na myślenie obywateli.

"Jednoosobowe rządy Jarosława Kaczyńskiego"

Ta książka powstaje w bardzo konkretnej rzeczywistości politycznej. Być może, kiedy Państwo weźmiecie ją do ręki, ta rzeczywistość będzie jeszcze bardziej skomplikowana niż dzisiaj. W Polsce faktyczne rządy sprawuje Jarosław Kaczyński wraz z Prawem i Sprawiedliwością. Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z 1997 roku została wielokrotnie naruszona. Trybunał Konstytucyjny sprowadzono do roli usłużnej agendy PiS. Media publiczne pod rządami tej partii przypominają aparat propagandy z najgorszych czasów PRL, ponad stu trzydziestu dziennikarzy zostało zwolnionych bądź zmuszonych do odejścia z publicznych rozgłośni radiowych i telewizji już w pierwszym roku rządów PiS.

Służba cywilna w administracji państwowej została zlikwidowana. Spółki Skarbu Państwa stały się łupem niekompetentnych osób powiązanych z PiS, których symbolicznym uosobieniem stał się swego czasu Bartłomiej Misiewicz. W zarządach spółek Skarbu Państwa trwa ciągła wymiana personelu, porównywana do karuzeli lub rodeo. Na naszych oczach dokonał się rzeczywisty demontaż wymiaru sprawiedliwości, tym samym zniszczony został trójpodział władzy. PiS forsuje szkodliwe dla Polski i Polaków ustawy, jak na przykład nowelizacja ustawy o IPN, rujnujące nasz wizerunek w świecie. A to zapewne nie koniec.

Jarosław Kaczyński wraz z PiS, nie zmieniając Konstytucji RP, buduje państwo autorytarne, niszcząc podstawy działania demokratycznego państwa prawa.

Wola prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego ma wyznaczać i legitymizować kierunki działania najwyższych władz państwa, od sejmu, senatu do rady ministrów i prezydenta. Wola prezesa Kaczyńskiego "najlepiej" wyraża wolę suwerena, czyli elektoratu PiS. Wola prezesa jest twórczo interpretowana, wdrażana i rozwijana przez posłusznych funkcjonariuszy państwa PiS. Te jednoosobowe rządy Kaczyńskiego nie są niestety niczym nowym w najnowszej historii Polski.

Rozmiar i głębokość populistyczno-nacjonalistycznej rewolty PiS skłania do zastanowienia nad trwałością i siłą przywiązania do wartości demokratycznych w polskim społeczeństwie. Należy postawić pytanie, w jakim stopniu samorząd terytorialny, burmistrzowie i prezydenci polskich miast sprzyjają zakorzenianiu się postaw otwartości, szacunku dla odmiennych poglądów i wartości demokratycznego państwa prawa w lokalnych społecznościach?

Czy może jednak aktywność samorządowców skoncentrowana jest tylko na modernizacji i rozbudowie materialnej infrastruktury służącej mieszkańcom? A sfera kultury obywatelskiej, relacji wewnątrz społeczeństwa, relacji społeczeństwo obywatelskie – władza samorządowa jest nieistotną bądź drugorzędną sferą aktywności liderów?

Reakcja społeczna na wzrost fali populizmu i niechęci wobec uchodźców – i w ogóle "obcych" – słaby opór społeczny wobec zamiarów podporządkowania sobie niezależnego sądownictwa, rozbudzone demony antysemityzmu i ksenofobii, podporządkowanie życia publicznego woli jednej partii – oto mierniki głębokości zakorzenienia wartości porządku liberalno-demokratycznego w naszym społeczeństwie.

"0,0176% populacji naszego kraju"

(...) Rankiem 9 grudnia 2016 roku razem z córką Antoniną, przez Bramę Świętej Anny przekroczyliśmy granicę włosko-watykańską. (...)  Zadawałem sobie pytanie: co ja tu robię? Co ja, przybysz znad Morza Bałtyckiego, z Gdańska, co mogę, co powinienem
powiedzieć? Ze ścian auli, w której trwała konferencja, patrzyły na nas rzeźbione twarze papieży, w tym "papieża z dalekiego kraju", Jana Pawła II. Mój wstyd rósł z każdą mijającą godziną. Tym bardziej, że moje wystąpienie zaplanowane zostało pod koniec
konferencji, drugiego dnia. 

Przyjechałem z kraju świętego Jana Pawła II, jestem przedstawicielem "narodu pielgrzymów", emigrantów. Z Polski, w której 87% populacji identyfikuje się z katolicyzmem, a 45% deklaruje, że co tydzień chodzi do kościoła. I to właśnie rząd tego ponad trzydziestosiedmiomilionowego, katolickiego kraju odmówił wywiązania się ze zobowiązań wobec wspólnoty europejskiej i przyjęcia 6182 (!) uchodźców (sześć tysięcy sto osiemdziesiąt dwie osoby to dokładnie 0,0176% populacji naszego kraju) w ramach programu relokacji z obozów w Grecji i we Włoszech, podczas gdy same Niemcy w latach 2015–2016 przygarnęły z marszu osiemset tysięcy, a potem jeszcze prawie trzydzieści tysięcy w ramach relokacji. Swoje zobowiązania wypełnili też nasi sąsiedzi, Litwa i Estonia (co prawda tylko częściowo – w 40%).

Rząd PiS w ramach mechanizmu relokacji nie przyjął ani jednego uchodźcy. A już wyjątkowo oburzające jest to, że nie przyjął ani jednego syryjskiego dziecka. Po sześciu latach wojny ponad dwa miliony syryjskich dzieci stało się uchodźcami. Przypomnę, że zgodnie z unijnym prawem Polska mogła co trzy miesiące dokładnie określić preferowane cechy uchodźców, którymi zechce się zaopiekować.

"Polska nie przyjęła nikogo"

Poszczególne państwa UE różnie definiowały przyjmowane grupy. Bułgaria na przykład odmówiła przyjęcia obywateli Erytrei. Swoje oczekiwania przedstawiły też Słowacja (wyłącznie kobiety i dzieci), Litwa, Francja i Niemcy. Polska nie skorzystała z tego prawa i w ciągu trzech lat nie przyjęła nikogo. Poruszony do głębi opisem zaangażowania mieszkańców miast Europy Zachodniej i osobistym świadectwem koleżanek i kolegów burmistrzów, złamałem ustaloną konwencję i wstałem,
by do nich mówić (wystąpienia były wygłaszane na siedząco).

Powiedziałem, że wstyd mi za rząd mojego kraju, który uporczywie odmawia przyjęcia uchodźców.

Opowiedziałem o przygotowanym w Gdańsku programie integracji imigrantów. Wyraziłem nadzieję, że w czasie zbliżających się świąt Bożego Narodzenia Polki i Polacy dostrzegą w nowo narodzonym Człowieku-Bogu uchodźcę, a w Świętej Rodzinie – rodzinę uchodźców.

(...) Współczesne polskie społeczeństwo jest głęboko nieinkluzywne. Nie jesteśmy otwarci na różne przejawy odmienności. Często wykluczamy osoby z zaburzeniami psychicznymi, osoby bezdomne, przedstawicieli mniejszości religijnych, osoby homoseksualne, osoby innego koloru skóry. Jesteśmy społeczeństwem o niskim poziomie zaufania do siebie samych. Trzeba przyznać, że nie bez powodu Polska nie przyjmuje symbolicznej grupy siedmiu tysięcy uchodźców – brakuje społecznego poparcia dla tego humanitarnego aktu.

Reżim Kaczyńskiego nie tylko prowokuje wśród Polaków strach poprzez totalną propagandę antyuchodźczą, lecz także odwołuje się do mentalności przeważającej części naszego społeczeństwa. W jakimś sensie to nasza homogeniczność etniczna pozwala tak łatwo rozniecić w nas lęk. Sprawa uchodźców jest niechcianym lustrem, w którym my, Polacy, możemy się przejrzeć…

"Kluczowa jest odpowiedzialność lokalnych liderów"

W tym kryzysowym momencie współczesności kluczowa jest odpowiedzialność lokalnych liderów: miejskich, powiatowych, wojewódzkich. Liderów politycznych i społecznych, ale także religijnych, którzy odpowiedzialni są za wzmacnianie w ludziach tego, co dobre, wzmacnianie tego, co łączy nas z innymi, a nie rozbudzanie lęków i fobii. Pamiętajmy, strach sączony przez polityków i część mediów zatruwa dusze Polaków. Strach wypiera nadzieję i działa błyskawicznie, blokując inne emocje.

Trzeba obnażać kłamstwa i manipulacje demagogicznych polityków, którzy karmią się ludzkimi lękami wypływającymi z różnych źródeł. Ci "handlarze strachu" potrafią nawet wzbudzić lęk irracjonalny, jakim jest obawa przed muzułmanami, którzy w ogóle do Polski nie trafili.

Pamiętamy zawstydzającą wypowiedź szefa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, o "pierwotniakach i zarazkach", jakie zostaną do nas przywleczone przez uchodźców, jeśli nie postawimy im tamy. Trzeba przeciwstawić się mowie nienawiści. Nie można obojętnie przyglądać się wzbierającej fali islamofobii.

Doświadczyłem wielokrotnych ataków ze strony kontrolowanej przez PiS telewizji. Złożyłem – jako prezydent Gdańska – pozew o naruszenie dóbr osobistych przeciw zarządowi TVP. Podobny pozew złożyłem, gdy Młodzież Wszechpolska wystawiła mi "akt zgonu", kiedy wraz z jedenastoma prezydentami największych polskich miast
(wyłamał się prezydent Katowic, Marcin Krupa) ogłosiliśmy deklarację otwarcia na nowych mieszkańców – migrantów. Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania. Czekam na rozpatrzenie przez sąd zażalenia na działanie prokuratury.

Trzeba też aktywnie budować pozytywne postawy społeczne (...).

Książka dostępna jest w formie e-booka w Publio.pl >>

Paweł Adamowicz 'Gdańsk jako wspólnota' - okładka książkiPaweł Adamowicz 'Gdańsk jako wspólnota' - okładka książki mat. wyd.

TOK FM PREMIUM