Paweł Rabiej: Z przyjemnością zasiądę na ławie oskarżonych, jeśli prezes Kurski mnie pozwie
Wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej powiedział w Wywiadzie Politycznym w TOK FM, że "plemienny podział" w Polsce sięgnął bardzo daleko.
- Myślę, że żeby się zbliżyć, potrzebne są dwie rzeczy: po pierwsze praca nad własnym językiem i własną mową. Mówienie w sposób, który nie sieje pogardy - zaznaczył tłumacząc, że jego zdaniem do zamachu na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza przyczyniła się też atmosfera. - Trzy lata zatrutej atmosfery, szkalowania ludzi, działania szczujni, która nie wiadomo dlaczego nazywa się Telewizja Publiczna, zrobiły swoje. I to trzeba mówić - podkreślił.
Będzie pozew?
Prowadząca program Karolina Lewicka zwróciła uwagę na to, że polityk za chwilę może mieć sprawę w sądzie. - TVP zapowiada wytoczenie procesu m.in. rzecznikowi praw obywatelskich czy prof. Wojciechowi Sadurskiemu, bo według stacji absurdalnie wskazywali na związek przyczynowy między publikacjami nadawcy a śmiercią Pawła Adamowicza - wyjaśniała.
Lewicka przywołała obliczenia dziennikarza Krzysztofa Leskiego, który policzył, że w zeszłym roku ponad sto materiałów TVP było wymierzonych w prezydenta Gdańska, który ubiegał się o szóstą kadencję. - To nie były materiały informacyjne, tylko materiały, delikatnie mówiąc, bardzo krytyczne - dodała.
Gość TOK FM podkreślił, że trzeba się im przyjrzeć i "zobaczyć, jak one wyglądały". - Czy one nie tworzyły wrażenia, że prezydent Paweł Adamowicz jest złodziejem, osobą niewiarygodną, osobą, która nie powinna wygrać wyborów, za którą stoją ciemne układy i machlojki. Bez wątpienia tak było. To był jeden z najbardziej atakowanych kandydatów na prezydenta miasta w tamtej kadencji - zaznaczył.
- Z przyjemnością zasiądę na ławie oskarżonych, jeśli pan prezes Jacek Kurski zechce pozwać mnie, Katarzynę Lubnauer, Aleksandra Halla i inne osoby, które wyrażają troskę co do stanu telewizji publicznej - dodał.
Zawieszenie wicedyrektora Muzeum Warszawy
Dziennikarka pytała również, czym była grafika, którą Jarosław Trybuś, wicedyrektor Muzeum Warszawy, "podał dalej". Grafika przedstawiała nóż, którego rękojeść przypominała profil Jarosława Kaczyńskiego.
- Wicedyrektor został zawieszony, bo jeśli jest się funkcjonariuszem publicznym, urzędnikiem, to trzeba naprawdę bardzo uważać co do swoich wypowiedzi, co do tego, co "podaje się dalej" - tłumaczył wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej.
- Uważamy, że jeżeli wymagamy od innych, a w Warszawie będziemy bezwzględnie wymagać tego, żeby żadnej mowy nienawiści, pogardy wobec różnych środowisk nie było, to trzeba tego też wymagać od siebie. Stąd zawieszenie zastępcy dyrektora - dodał.
Wyjaśniał, że będzie to także dla wszystkich moment refleksji, by "bezkrytycznie nie podawać dalej tweetów i grafik, które mogą zawierać sugestie oskarżania kogoś o dokonanie zbrodni".
Czytaj też: O kim na pogrzebie Pawła Adamowicza mówił o. Wiśniewski? Janusz Lewandowski wskazuje konkretnego polityka
Dziennikarka dopytywała, co oznacza zawieszenie. - Nie pracuje się, ale otrzymuje się pensję. Przyjemnie być zawieszonym - stwierdziła.
- Trochę jest się pod obserwacją. To coś w rodzaju obserwacji dyscyplinarnej. To jest poważne ostrzeżenie dla każdego pracownika. Dyrektor będzie monitorowany. Oczekujemy refleksji - tłumaczył gość Wywiadu Politycznego.
Dodał, że należy "punktować czyny, a nie zarzucać komuś coś osobiście". - Więc myślę, że pan dyrektor z tej sytuacji wysnuje również wnioski, że zajmując określone stanowisko, warto nie dokładać swojej cegiełki do atmosfery, która jest w Polsce - podsumował polityk.
Chcesz wiedzieć więcej? Posłuchaj!
- o raporcie na temat działań firmy ochroniarskiej Tajfun;
- o powrocie Jerzego Owsiaka do WOŚP;
- o twicie Beaty Mazurek, w którym stwierdziła, że PiS zachował się jak trzeba.