"Argentyńskie steki" z mięsa chorych krów z Polski. Tak sprzedawano je w czeskich restauracjach
- Zapewniam was, że to nie trafiało do tanich jadłodajni. Kupowały to luksusowe restauracje, szczególnie w Pradze, i proponowały klientom jako argentyńską wołowinę - tak o mięsie z polskiej rzeźni, która skupowała chore krowy, mówił w środę czeski minister rolnictwa Miroslaw Toman.
Sprawie importu polskiego mięsa poświęcone było posiedzenie komisji rolnictwa czeskiego parlamentu. Minister powtórzył też, że trwają kontrole polskiej wołowiny. Jeśli okaże się, że w mięsie jest np. zbyt dużo antybiotyków, Czechy rozważą zamknięcie swojego rynku na import z Polski.
Czechy są jednym z 14 krajów Unii Europejskiej, do których trafiła wołowina z feralnej rzeźni z Mazowsza. Jak ujawnili reporterzy Superwizjera TVN, w ubojni zabijano chore, zdychające krowy. Dziennikarze utrzymują, że nie chodzi o odosobniony przypadek.
Straty idą w setki milionów złotych
Szef Związku Polskie Mięso przekonywał w TOK FM, że "przez tego jednego przedsiębiorcę i rolników cierpi cała branża". - Rolnicy stracili na teraz do 15 procent na cenie mięsa, gdyby się to utrzymało, to do końca roku sami hodowcy stracą ponad miliard złotych – mówił w TOK FM Witold Choiński.
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego Jacek Zarzecki, mówił, że ujawniony przez dziennikarzy proceder może oznaczać, dla rolników i hodowców, straty w wysokości 600 mln złotych.
Chcesz wiedzieć więcej? Posłuchaj podcastu!