"Te dziewczyny można zamordować. I nikt tego nie zauważy"

- To nie jest film o Różowym Gangu. To film o władzy, o kastach, o aranżowanych małżeństwach. (...) Esencja tego filmu to moment rebelii, buntu tych małych dziewczynek, kiedy mówią "odejdę, ucieknę, sprzeciwię się". Buntu potrzebnego nie tylko w Indiach ale i w Europie. Tam, gdzie ludzie nie mają sił przeciwstawić się tym, którzy ich krzywdzą, często najbliższej rodzinie - mówi TOKFM.PL reżyserka "Różowego Gangu", brytyjska dokumentalistka Kim Longinotto. Zapraszamy na film festiwalu praw człowieka Watch Docs.

- Kiedy mężczyzna źle postępuje, zbij go - taką radę mogą usłyszeć podopieczne od Sampat Pal Devi, przywódczyni Różowego Gangu. W filmie oglądamy Sampat Pal w otoczeniu tłumu gapiów bezpardonowo wkraczającą w sam środek rodzinnych dramatów, narzucającą swoje mediacje wprost na ulicach i podwórkach indyjskiego Uttar Pradesz. Sampat, nazywająca samą siebie mesjaszem kobiet, jest święcie przekonana, że to najlepsze remedium dla dziewczyn - ofiar przemocy i kastowej nierówności. Zapraszamy na film:

Zapraszamy na wywiad z reżyserką filmu brytyjską dokumentalistką Kim Longinotto

Michał Gostkiewicz: Metody pracy szefowej Różowego Gangu są bardzo kontrowersyjne. Traktuje mężczyzn jak zło konieczne, grozi swoim adwersarzom policją i prasą, wikła się w pyskówki. Nie boi się otwartej konfrontacji z mężczyznami. Zmusza ich, żeby słuchali. Mówi o sobie: "Jestem Mesjaszem kobiet".

Ona robi, co może. Sposób, w jaki wchodzi do wioski na interwencję, przypomina uliczny teatr. Ściąga ludzi, robi awanturę i wyciąga na światło dzienne rzeczy, które ci ludzie woleliby utrzymać w ukryciu. W tym teatrze chce napiętnować człowieka, który np. gwałcił młodą dziewczynę przez 10 lat. Dzięki temu dręczona dziewczyna zyskuje siłę, żeby powiedzieć wszystkim, co się stało. A Sampat tworzy dla niej iluzję bezpieczeństwa. Mówi jej oprawcom: teraz wszyscy wiedzą. Jeśli coś jej zrobisz, to wszyscy będą wiedzieć. Nie ukryjesz tego.

Ale równocześnie zmusza te kobiety do konfrontacji z otoczeniem, do pokazania siły, której one często nie mają...

To prawda, po interwencji Sampat te kobiety zostają same ze sobą i swoim problemem. Ten teatr, który robi Sampat, umożliwia wyciągnięcie na wierzch tragedii, ale nie rozwiązuje problemu: jej kuzynka, która była bita, po interwencji została odesłana do wioski. Jej sytuacja wraca do punktu wyjścia, a Sampat odjeżdża na swoim motorku.

To, co widzimy, to początek pragnienia zmiany wśród kobiet. Sampat tak naprawdę nie pomaga żadnej z kobiet, które do niej przychodzą. Czasem nawet pogarsza sprawę. Jej rola ogranicza się do zmuszenia ludzi, by krytycznie spojrzeli na to, co mają w swoich głowach. To się nie stanie błyskawicznie, ale ludzie zaczynają myśleć inaczej. W Indiach system kastowy istniał przez tysiące lat i wciąż istnieje. Ona walczy z uprzedzeniami i stereotypami, które "były od zawsze". I które sprawiały, że ludzie zabijają własne dzieci. Na początku filmu jest scena, w której matka pyta, czy powinna zabić córkę za ucieczkę.

W filmie widać tylko Sampat. Gang liczy 10 tys. kobiet. Gdzie one są?

W miarę jak Sampat staje się coraz sławniejsza i coraz bardziej wpływowa, robi coraz bardziej sama. Jedyną rolą reszty gangu jest stanie za nią. Ludzie jeżdżą do niej po sześć godzin, mimo, że w ich mieście jest komórka Różowego Gangu. Nawet jej zastępczyni nie odzywa się przez cały dzień, przynosi jej tylko picie i jedzenie. Kobiety Gangu nie mają autonomii, same nie mogą podejmować decyzji. Ale nie śmiałyby okazywać złości na Sampat.

Film tak naprawdę jest bardzo krytyczny wobec szefowej Różowego Gangu. Nie jest doskonała. Próbowałam pokazać kogoś, kto ewoluował od głosu tych, którzy głosu nie mają, do kogoś, kto zyskał sławę. To jest to, co mówi jej partner, Babuji: "nie podoba mi się kierunek, w którym idziesz. Na nikim ci nie zależy".

Widziałem zdjęcia treningów z kijami dla kobiet. Czy członkinie gangu sobie pomagają?

Treningi są dla zachodniej prasy i fotografów. To jest to, co ludzie chcą zobaczyć. A ona jest geniuszem public relations. Członkinie Gangu tych kijów już nie potrzebują, bo Sampat jest sławna. Na początku działalności Gangu, kiedy Sampat i jej podkomendne np. okupowały posterunek policji, żeby ktokolwiek ich wysłuchał, broniły się kijami. Przez trzy miesiące naszego filmowania nie użyły tych kijów ani razu.

Jednak popularność Sampat zapewnia pewną ochronę.

Sampat przychodzi na policję, pokazuje zdjęcie i artykuł o sobie w gazecie i mówi "To ja, musicie mnie wysłuchać". A policjant wie, że jeśli nie pomoże, to ona pójdzie do prasy i powie, że to przez niego dziecko się powiesiło, bo nie pomógł. Z mediów najważniejsze są dla niej gazety - bo już następnego dnia widzi efekty swojej pracy.

Czy w Indiach kobiety maltretowane, molestowane, krzywdzone przez własną rodzinę, mogą liczyć na jakąkolwiek pomoc państwa?

O to właśnie chodzi w tym filmie. Miał się nazywać "A girl's life" (Życie dziewczynki - red). Pamięta pan tę scenę z dwutygodniowym, zdrowym dzieckiem, któremu pozwolono umrzeć? Nigdy nie zostało zarejestrowane. Podobnie jak wszystkie dziewczynki w tym filmie: nie mają aktu urodzenia. Nie umieją czytać ani pisać. Nie istnieją. Więc mogą zniknąć i nikt nie zauważy. To nie jest film o Różowym Gangu. To jest film o życiu kobiet w Indiach. O władzy, o kastach, o aranżowanych małżeństwach, o dorastaniu dziewcząt w Indiach. Na weselu Rekhy te wszystkie kobiety słyszą: wstawać, siadać...

To wesele wygląda jak zaaranżowane, jakby Sampat zmuszała do niego młodą parę...

To w pewnym sensie jest małżeństwo z przymusu. Takiego, że jeśli ten chłopak nie pojmie tej dziewczyny za żonę, to ona zginie. Albo zabije ją matka, albo zostanie odrzucona. Ona musiała wyjść za mąż. Wiedziała, że jeśli chłopak jej nie poślubi, to ona nie ma przyszłości. Inny przykład: jeśli jedna z bohaterek, gwałcona przez teścia, nie sprzeciwiłaby mu się bez interwencji Sampat...Pamięta pan, jak jej ojciec obiecywał, że jeśli ona ucieknie, to on zaciągnie ją z powrotem na powrozie jak świnię? I z tym walczy Sampat. Mówi: "Jeśli ta dziewczyna zginie, np. spłonie żywcem, jeśli coś się jej stanie - my wiemy. My jesteśmy świadkami. Jeśli ona zginie, to pójdziemy na policję". To nie kamera tworzy wokół ofiary kokon bezpieczeństwa. To świadkowie jej krzywdy.

Czy są jakieś statystyki, jakieś szacunkowe obliczenia tego, ile kobiet nigdy nic nie powie o swojej gehennie, tylko milczy i cierpi w samotności?

Dlaczego w tym filmie widać gromadki chłopców i czasem jakąś dziewczynkę? Właśnie dlatego, że dziewczynki są zabijane. Nikt nie zostaje oskarżony, policja nie interweniuje, bo wioski są daleko od cywilizacji. Nie wierzyłabym żadnym statystykom z Indii. Wychowanie dziewczynki kosztuje, a potem trzeba ją wydać za mąż i to też kosztuje. Wszystkie te dziewczynki są wydawane za mąż, zanim skończą 12 lat.

Raj dla pedofilów...

Dokładnie. Ludzie czasem mówią mi: tak nie wolno oceniać, bo to inna kultura. Nie obchodzi mnie to. To jest krzywdzenie dzieci. Nie nazywam tego małżeństwem.

Dziewczynka, którą filmuje pani na końcu filmu, mówi, jakby była zaprogramowana. Mówi to, co podobałoby się Sampat. Co się dzieje z dziewczynkami, które Sampat przyjęła do gangu? Mówi im "Nie masz dokąd pójść, nie masz nic. Dołącz do mnie, włóż różowe sari".

Większość z nich zostaje w pewnym sensie opuszczona - trafia z powrotem do swoich rodzin. Dziewczynka z końca filmu wychodzi znów za mąż. Te dziewczyny nie otrzymują od Sampat konkretnej pomocy - ona nie może pomóc wszystkim. A "dzieci" robi się coraz więcej, ciągle zgłaszają się kolejne kobiety.

A ona sama i jej byt w zależy wyłącznie od dziennikarzy i zagranicznych - bierze od nich pieniądze za wywiady. Zarabia na machinie, którą sama rozkręciła. Ciężko się ludziom trzymać ideałów, z którymi zaczynali.

Sampat się nie udało?

Ona jest na rozdrożu. Babuji jest jak jej sumienie. Uwielbiam tę scenę: on jej mówi przykrą prawdę, ona nie może go słuchać, ale w głębi serca wie, że on ma rację. I kiedy Babuji wychodzi, ona zaczyna płakać. I mówi, że złamie jej serce.

Jestem bardzo krytycznie nastawiona do Sampat i mam nadzieję, że film to pokazuje. Ale pokazuje też jej historię: wydana za mąż w wieku 12 lat, skończyła na ulicy, prawie umarła z głodu. Nikt nie okazał jej miłości i ona też nie umie jej okazywać. W filmie jej partner mówi: "Nikogo nie słuchasz". Ona odpowiada: "Nie muszę nikogo słuchać, nikt nie jest mi potrzebny". - "Właśnie" - odpowiada jej partner. "Nie dbasz o dziewczyny, jesteś niegrzeczna dla innych i nie słuchasz rad". "To jest moje, ja założyłam gang". Jeśli ktoś wychował się w takich warunkach jak ona, to trudno mu okazywać uczucia. Nas tego uczą, ich nie. I kiedy Babuji mówi, że odejdzie, ona odpowiada: "to odejdź". Kiedy on rzeczywiście odchodzi, ona płacze i mówi nam do kamery, że to ją zniszczy. Ale jemu tego nie powie.

Jaki jest dalszy ciąg ich historii? Lubię szczęśliwe zakończenia...

Wrócił. Nie pierwszy raz, już tak parę razy wracał. Zapewne, kiedy wrócił, nawet mu nie pokazała, jak się cieszy. Jak u Szekspira: królowa i dworzanin. Tylko, kiedy ten dworzanin mówi w pewnym momencie "że nie chce sławy" - to nie do końca nie chce. Jak zaczyna mówić, że Sampat nie słucha dziewczynek, ona pyta, kogo ma słuchać. Babuji, zamiast odpowiedzieć "ich", mówi "mnie".

Większość mężczyzn w filmie szybko staje się wrogami Sampat, bo to ich piętnuje, im grozi, ich zło wywleka na światło dzienne

W filmie jest kilku pozytywnych mężczyzn. Jak były już mąż Renu, który daje jej wolność i mówi, że chce jej dobra. Który mówi, że poszedł do szkoły i już wie, że kasty są złe. że chce jej dobra. Jeśli ten film ma jakąś tezę, to tą, że edukacja pomaga ludziom wyzwolić się z mroków ich kultury i zwyczajów. Jak Renu, która mówi, że teraz umie czytać, i widzi, że nie jest sama, że inne dziewczynki spotkał podobny do niej los.

A z drugiej strony mamy teścia-gwałciciela

Sampat nie jest w stanie wyzwolić w nim wstydu. On jest przekonany, że nie zrobił nic złego.

Gdyby miała pani dać Sampat radę, to namawiałaby ją pani, żeby działała dalej w ten sposób?

Nakręciłam film o pięciu intymnych historiach krzywdzonych dziewcząt. Sposób, w jaki żyje Sampat, to przykład dla innych kobiet. Więc mam dla niej wiele szacunku, ale jestem też bardzo krytyczna. Mogłaby być dużo lepszą kobietą. Ale na pewno bym ją zagrzewała do dalszej walki. To, co robi, jest wspaniałe i potrzebne nie tylko w Indiach, ale i w Europie, tam, gdzie ludzie nie mają sił przeciwstawić się tym, którzy ich krzywdzą, często najbliższej rodzinie.

Podziwiam Sampat. Pokazaliśmy w filmie jej jasną i ciemną stronę. Wiadomo, Gang powinien być demokratyczną organizacją, ale zakładała go kobieta, którą wydano za mąż w wieku 12 lat. I będziemy jej mówić o demokracji? Różowy Gang to nie jest żaden wielki ruch. Ale sposób, w jaki Sampat daje ludziom odwagę do tego, żeby wstać i powiedzieć "byłam molestowana, bita, dręczona i nie zniosę tego dłużej", potrzebny jest też w Europie, bo gwałciciele wciąż umykają sprawiedliwości, a ofiary myślą, że są winne. W wielkich miastach jak Dublin i Londyn są środowiska pedofilskie.

Niech pan przypomni sobie scenę z filmu: dziewczynka wraca do wioski, mówi otwarcie, że była gwałcona przez lata. Jeden z mężczyzn karci ją: "Nie powinnaś o tym mówić publicznie, okrywasz się hańbą". A Sampat mówi: "Powinna. To dla niej żadna hańba. To jest hańba dla jej teścia, który ją gwałcił.

To chyba najbardziej skomplikowany film, jaki nakręciłam. To, co mnie zainteresowało, to nie proces społeczny, ale historie samych kobiet. Esencja tego filmu to moment rebelii, moment buntu tych małych dziewczynek, kiedy mówią "odejdę, ucieknę, sprzeciwię się, znajdę pomoc". Jej kuzynka przez te kilka dni, które spędza u niej, uczy się pewności siebie. I zaczyna się zmieniać.

TOK FM PREMIUM