Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasO sobotnim marszu "Jesteśmy i będziemy w Europie" rozmawiamy dziś głównie w kontekście "awantury" o to, ile osób na protest przyszło. Policja doliczyła się 45 tys. Stołeczny ratusz podał, że 240 tys. osób. Różnica jest tak wielka, że od dwóch dni trwa wielkie liczenie, mierzenie trasy i mnożenie. - Polki i Polacy zjechali tłumnie do Warszawy, by pokazać, jak mocno popierają naszą obecność w Unii i jak bardzo nie akceptują działań tzw. "dobrej zmiany". Zademonstrowali sprzeciw wobec partii rządzącej, która łamie prawo, traktuje państwo jak swój prywatny folwark, a za chwilę doprowadzi do ruiny finanse publiczne - napisał na swoim blogu Jarosław Makowski, teolog, filozof i radny sejmiku śląskiego z ramienia PO.
Jego zdaniem marsz to "sukces społeczeństwa obywatelskiego i naszej proeuropejskości". - To, czego zabrakło, to perspektywa przyszłości. Jak opozycja zamierza lepiej urządzić Polskę? Jasne: słyszeliśmy dużo wielkich słów, że trzeba bronić wartości demokratycznych - wolności, praworządności, tolerancji. Zabiegać z całych sił o naszą silną pozycję w Europie - tak bowiem, jak dzisiejsza siła opozycji ma swe źródło w jedności, tak również siła Polski zależy od siły zjednoczonej Unii - uważa Makowski.
- Dziś nie wystarczy powiedzieć, że PiS dewastuje naszą ojczyznę, a dużą część obywateli traktuje jak zdrajców. Trzeba również powiedzieć, dlaczego Polska, jeśli będzie ją tworzyć w przyszłości dzisiejsza opozycja, stanie się krajem, o którym każda Polka i każdy Polak będzie mógł powiedzieć, że to jest jego dom. I że czuje się w nim dobrze. Masy bez idei są ślepe, ale idee bez mas są bezsilne. By przeprowadzić radykalne zmiany, potrzebni są i ludzie, i idee. Ludzie już są, gdyż pokazali swoje twarze w sobotę, mówiąc PiS wprost, że nie dadzą się zastraszyć - pisze publicysta.
Cały wpis przeczytasz TUTAJ>>
