Maciej Maleńczuk o tym, jak grał koncert dla jednej osoby. "Byłem ja i jakaś dziewczyna. Zagrałem od początku do końca"

- Czasami jestem załamany, słuchając różnych polskich wykonawców, którzy śpiewają bzdury w stylu "nie bój się bać", "spójrz prosto w słońce", "nie poddaj się" i tak dalej - mówił w TOK FM Maciej Maleńczuk.
Zobacz wideo

Maleńczuk przyznaje, że nie ma wyobraźni muzycznej i tekstów nie potrafi napisać "ot tak". - Muszę coś przeżyć, żeby móc o tym opowiedzieć, i tak robię - mówi. Wskazuje, że za jego utworami kryją się konkretne doświadczenia i anegdoty, którymi dzieli się z publicznością podczas koncertów. Przykładem jest "Ostatnia nocka" napisana, gdy przebywał w więzieniu. - Wiedziałem, że już wyjdę, bo dostałem warunkowe zwolnienie, ale musiałem tam jeszcze spędzić noc. I to była chyba najdłuższa noc w moim życiu - wspomina.

Artysta przyznał też, że nie potrafi pisać tekstów na zamówienie. - Parę razy mi się zdarzyło i była to katorga. Dlatego pisania dla niektórych artystów, mimo że na początku się zgadzałem, musiałem odmawiać - wspomina. Zaznacza jednak, że są tacy, dla których pisał chętnie, a jeden z nich to Krzysztof Krawczyk. - Akurat w przypadku Krzysztofa było mi jakoś łatwo. Może dlatego, że jestem fanem - mówi. - Pewnie mało kto wie, że piosenka "Chciałem być marynarzem" jest mojego autorstwa - dodaje.

"Jestem purystą językowym"

W rozmowie z Przemysławem Iwańczykiem Maciej Maleńczuk zdradził, że ogromną wagę przykłada do języka i poprawności stylistycznej. - Czuję się artystycznym chuliganem, ale w momencie, kiedy piszę jakiś tekst, to on jest dobrze literacko złożony. Chcę pokazać, że jestem nie tylko chuliganem. Potrafię mówić po polsku i pisać po polsku - przekonuje. Przyznaje też, że aby coś napisać, często najpierw sięga po literaturę. Szczególnie ceni autorów rosyjskich, m.in. Bułhakowa i Dostojewskiego.

Pytany o polskich tekściarzy, których ceni - wylicza ich na palcach jednej ręki. - Jeremi Przybora, Agnieszka Osiecka. Janerce [Lechowi - red.] się czasem zdarza sensowny tekst napisać - wymienia. Wiele razy podkreśla, że ceni Wojciecha Młynarskiego. Zapytany z kolei o utwór, który sprawia, że ma ciarki, wskazuje na "Bema pamięci żałobny rapsod" i poważniejsze utwory Czesława Niemena.

"Zawsze gram dla jednego widza"

Kiedy prowadzący audycję Przemysław Iwańczuk zwraca uwagę, że z perspektywy odbiorcy Maleńczuk to artysta, który wewnątrz wydaje się być wrażliwy, choć na zewnątrz budzi respekt - gość nie zaprzecza. Tłumaczy, że wiąże się to z jego pobytem w więzieniu. - Tam nie możesz pokazać, że ci jest smutno czy coś. Nikogo nie interesuje twój wewnętrzny stan psychiczny. Masz na zewnątrz wszystkim frajerom pokazać, że jesteś mocny. Ja zaakceptowałem tę postawę, więc nie pokazuję na zewnątrz swojej depresji, nawet jeśli ona w istocie jest - opowiada.

Maleńczuk podkreśla, że swoją muzykę - nawet jeśli na koncercie są tłumy - zawsze wykonuje dla jednego widza. - Nie istnieje coś takiego, jak świadomość tłumu. Każdy człowiek ma własną świadomość. Każdy ma swoje problemy, każdy jest sam - stwierdza. Choć przyznaje, że w przeszłości zdarzyło mu się zagrać koncert, na którym fizycznie była jedna osoba. - Przyjechałem do jakiegoś akademika. (…) Okazało się, że jest zupełnie pusty. Byłem tylko ja i jakaś jedna dziewczyna, która postanowiła przyjść na ten koncert i ja ten koncert wykonałem od początku do końca - wspomina.

Maleńczuk nie ukrywa, że stroni od aktywności w mediach społecznościowych. Nie ma oficjalnej strony na Facebooku, nie umieszcza zdjęć ze swojego życia prywatnego. Mimo to przekonuje, że nie narzeka na brak popularności - wprost przeciwnie. - Mam taką popularność, której w ogóle nie chcę mieć. Mnie się bardzo trudno schować w tłumie. Jestem wysoki. Nawet kiedy mam kaptur, to ludzie i tak podchodzą i mówią: "panie Maćku, ten kaptur i tak panu nie pomoże, bo my i tak pana poznajemy" - podsumowuje.

TOK FM PREMIUM