Kiedy nie wiesz, jak nazwać uczucie, które pojawia się, gdy sąsiadowi coś się uda... [FRAGMENT KSIĄŻKI]
Zbiór felietonów Grażyny Plebanek to opowieść o rzeczach, które wszyscy przeżywamy na co dzień, nie umiejąc ich nazwać. To podparta osobistym doświadczeniem, świeża, pełna humoru i trafnych obserwacji próba rozszyfrowania zagadki kryjącej się w trudnych słowach, które wyrażają dobrze nam znane stany ducha. Do tego celu autorka sięgnęła po słowa z wielu języków obcych.
- To są stany które wszyscy przeżywamy, nie zawsze mamy na to słowo, za to w polszczyźnie są na to omówienia. Natomiast są takie malutkie zręczne słowa. A kiedy te stany zostaną nazwane, myślę, że zostaną podniesione do jakiejś godności - tłumaczyła Plebanek w rozmowie z Hanną Zielińską. W książce "Słowa na szczęście" mamy 40 opowieści, w których autorka znajduje słowa nie posiadające swoich nazw w polszczyźnie - w językach tak egzotycznych jak język Indian Hopi, bantu, nikaraguańskim czy języku z Wysp Trobrianda.
Posłuchaj całej rozmowy Hanny Zielińskiej z Grażyną Plebanek - ściągnij aplikację TOK FM i testują ją za darmo przez dwa tygodnie:
Publikujemy fragment książki Grażyny Plebanek "Słowa na szczęście i inne nienazwane stany duszy", wydanej przez Wydawnictwo Agora.
Firgun. Odtrutka na zazdrość
— hebrajskie —
Jakie uczucie ogarnia mnie na wieść o tym, że przyjaciółce pisarce drugi w ciągu roku uniwersytet przyznał doktorat honoris causa? A kiedy słyszę, że koleżanka, po latach starania się o dziecko, urodziła syna? Że znajoma bokserka znalazła kota, za którym od kilku dni wypłakiwała oczy?
To firgun, czyli fala emocji z pozytywnym wektorem skierowanym na innych. Zwana też "odtrutką na zazdrość" czy "spoglądaniem dobrym okiem" (ale nie "łaskawym", bo to już zakłada wyższość patrzącego). W angielskim, próbując przetłumaczyć zjawisko firgunu, mówi się, że ktoś zasługuje na to, co dostał, a inni cieszą się z tego z całego serca.
Firgun to współczesne hebrajskie określenie slangowe pożyczone z jidysz (farginen). Przywędrowało z niemieckiego vergönnen, co oznacza "nie zazdrościć", "nie żałować nikomu niczego". Firgun ma więc znaczenie przeciwne do schadenfreude - zamiast radości z cudzego niefartu, zalewa nas fala wdzięczności za szczęście drugiej osoby.
Kiedy trafiłam na to słowo, zadałam sobie pytanie, czy to uczucie naprawdę istnieje. Czy czasem nie mamy do czynienia z kolejnym przejawem politycznej poprawności, z byciem uprzejmą, bo tak wypada, z pustym komplementowaniem. Ale nie, firgun istnieje. Rozlewa się po ciele w postaci przyjemnego ciepła na myśl o tym, że komuś się coś udało. Wielki firgun zalewa nas na wieść, że nasze dziecko zdało na wymarzone studia. Ale są i mniejsze firguny, jak choćby wieść o tym, że sąsiadka wreszcie pozbyła się grzyba z kuchni.
Psychologowie zajmujący się tym zjawiskiem twierdzą, że występuje ono, bo jako gatunek jesteśmy zorientowani na innych ludzi. Czy te relacje są pozytywne czy negatywne, w zasadzie wszystko jedno. Istotne jest, że stanowią o naszym jestestwie. Bo nie przetrwalibyśmy jedni bez drugich, dlatego właśnie działamy w stadach.
Ostatnimi czasy technologia odwodzi nas od grupowości. Rynek każe nam ze sobą konkurować, już dzieciom wpaja się, że jako dorośli będą się mogli cieszyć niemal wyłącznie ze wspinania się po drabinie kariery. Nie daje im się czasu na chlapanie się wodą, podglądanie dziewczyn, łażenie po mieście z kumplami bez celu. Zamiast tego wbija się je w grafik zajęć pozalekcyjnych, żeby mogły ze sobą sprawniej konkurować.
Czasem spotykam ludzi, których na prywatny użytek nazywam Dużymi. Mają dobre serce, wewnętrzną siłę i wiarę w siebie. Są pozbawieni kompleksów, nie skręcają się z zazdrości, nie podstawiają nikomu nogi, nie węszą podstępów, nie przypisują innym swoich paskudnych cech. Tak robią Mali (firgun sprawia, że piszę ich przez duże "M"). Duzi mają ten rodzaj szczodrości, dzięki której wszyscy żyjemy lepiej, dłużej i piękniej. Bo choć wszyscy mamy w sobie firgun, to oni nie pozwolili go w sobie zabić.
Rynek wyczuł potencjał słowa i przyczepił do niego hasztag (#firgun), a nawet wypuścił apkę. Ustanowiono dzień firgunu - 17 lipca w mediach społecznościowych można cieszyć się szczęściem innych (na pokaz, oczywiście). Powstał produkt o nazwie Firgunator pozwalający sprawnie komplementować innych. Przypomina to koszmarne komunikaty sieci LinkedIn: "pogratuluj X z powodu zmiany pracy". Bo, jak mówią ci, co urynkowili firgun: "zmontować coś, z czym ludzie wejdą w interakcję, jest najważniejszym celem każdego, kto chce być w centrum uwagi". I tyle zostało z altruizmu firgunowego po połknięciu pojęcia przez rynek...
Ludzie z natury wchodzą w interakcje z innymi. Lepiej, żeby apki ich do tego nie zniechęcały. Jeśli się rozdzielimy, przetrwanie naszego sprytnego gatunku może stanąć pod znakiem zapytania. Pozostaje więc cieszyć się szczęściem pomysłodawców apek-srapek, że do ich kieszeni spływają pieniądze. Cieszmy się, jeśli jesteśmy firgun. Jaszczurcze umysły ludzi biznesu przynajmniej tego nie mogą w nas zabić.
-
"Wara od mojej ręki i portfela". Dlaczego 36 proc. młodych mężczyzn ruszyło za Konfederacją?
-
Putin znów grozi bronią jądrową. Jak odpowie NATO? Gen. Bieniek wskazuje: To na pewno rzecz, która będzie rozpatrywana
-
Przywódca zbrodniczego reżimu był "przydatny" Janowi Pawłowi II. W tle "sponsoring" Kościoła
-
Katolicka "sekta" w Częstochowie. "Wieczorem wybuchały krzyki dzieci, płacz i odgłosy uderzeń"
-
Ogródek działkowy lekiem na galopujące ceny warzyw i owoców? "Są oferty i za 150 tys. albo 200 tys. złotych"
- Nowy tydzień przyniesie zdecydowaną zmianę pogody. "Będziemy musieli pogodzić się z powrotem zimy"
- Tusk: Jesteś katolikiem? To nie możesz głosować na PiS czy Konfederację
- Frekwencja może przesądzić o wyniku wyborów. "Do urn częściej chodzą starsi niż młodsi"
- Rosja ma rozmieścić taktyczną broń jądrową na Białorusi. Putin porozumiał się z Łukaszenką
- Watykan aktualizuje ważne procedury. Chodzi o pedofilię w Kościele katolickim