Czego 50 lat temu przestraszyli się komuniści? Książka najpierw przeszła cenzurę, ale nagle polecono zmielić skład

"Południe wieku" Flory Bieńkowskiej miało zostać wydane w 1970 r., ale nagle cenzura uznała książkę za jedną z najbardziej niebezpiecznych lektur i wydała dożywotni zakaz druku. Autorka zachorowała na depresję i aż do śmierci próbowała wydać swoje dzieło. Bezskutecznie. Dopiero teraz książka ukazuje się nakładem Prószyńskiego i S-ki.
Zobacz wideo

O swojej matce Florze Bieńkowskiej, poetce, pisarce, autorce sztuk scenicznych opowiadał w TOK FM jej syn Andrzej Bieńkowski.

Andrzej Bieńkowski mówił, że jego matka pisała książkę w latach 1966-1970 i nic nie zapowiadało niepowodzenia. Była uznaną literatką, autorką trylogii „Dalekie drogi” o losach inteligencji przed i podczas II wojny światowej, miała umowę z wydawnictwem, a na wszystkie ingerencje cenzury się zgadzała, bo nie dotyczyły meritum. Książkę miał wydać Państwowy Instytut Wydawniczy, który oficjalnie zapowiadał premierę na rok 1970.

Jak mówił Bieńkowski, kiedy już książka została wydrukowana, a autorka robiła ostatnie korekty, książkę nagle skonfiskowano, wydrukowane egzemplarze zostały zmielone, a skład rozrzucony.  - To jest historia niezwykła - relacjonował syn pisarki w TOK FM, dodając: - Myśmy praktycznie przez 50 lat nie wiedzieli, co się stało. Książka miała dożywotni zakaz druku, czyli władza PRL-owska uznała ją za jedną z najbardziej niebezpiecznych dla siebie lektur - opowiadał syn Flory Bieńkowskiej.

Depresja i koniec pisania prozy

Bieńkowski mówił, że jego matka przeżyła to wydarzenie bardzo boleśnie, zachorowała na depresję i nigdy więcej aż do śmierci w 1990 r. nie wróciła do pisania prozy.

Dopiero dwa lata temu Bieńkowskiemu udało się trafić w IPN-ie na donos, który wówczas złożono na jego matkę i który zaważył na decyzji władz o niepublikowaniu książki.

- Poszedłem niedawno do IPN-u i zobaczyłem niezwykły, donos, który powinien być lekturą obowiązkową na polonistyce, bo on pokazuje metody działania cenzury  i sposób myślenia stalinowskich działaczy partyjnych - mówił artysta, dodając, że donos jest rzetelną analizą, trafnie pokazująca antysocjalistyczny i antykomunistyczny punkt widzenia.

"Południe wieku" jako powieść z kluczem

Co tak dotkliwie zabolało władze komunistyczne, że przez 50 lat nie można było wydać "Południa wieku", dopytywała prowadząca audycję Marta Perchuć-Burzyńska.

- To jest powieść z kluczem, w której jedną stroną medalu jest środowisko literackie: Jerzy Andrzejewski, Jarosław Iwaszkiewicz, Tadeusz Borowski, Tadeusz Konwicki. Drugą stroną medalu jest władza reprezentowana przez jedną z najpotężniejszych postaci, czyli Zenona Kliszkę - mówił Bieńkowski.

Jak wyjaśniał gość TOK FM, w cieniu październikowej odwilży 1956 roku główny bohater Piotr Jedliński, przerażony komunistyczną rzeczywistością, przeżywa głębokie rozczarowanie i zmuszony jest do przebudowy swojego światopoglądu.

Bieńkowski wyjaśnił, że treść książki przeszła przez cenzurę, która odniesień i aluzji nie zauważyła, dopiero ktoś z wydawnictwa musiał donieść do Zenona Kliszki, w tamtym czasie członka Biura Politycznego KC PZPR.

Andrzej Bieńkowski mówił, że donos był podpisany "J.", ale udało mu się rozszyfrować, że był to Jerzy Olbrycht, współpracownik Służby Bezpieczeństwa w latach 1966-76.  - On musiał być głęboko w środowisku literatów, bo był świetnie poinformowany. Nie stanowiło dla niego rozszyfrowanie i rozumiał, jakie były relacje między Iwaszkiewiczem, Andrzejewskim, Florą Bieńkowską, Konwickim itd.  

Według Andrzeja Bieńkowskiego teraz po 50 latach od napisania książka na nowo nabrała aktualności, pokazując, jak władza próbuje budować nowe elity oraz poruszając temat "artysta a władza". - Nagle ten problem nabrał ostrości. Że cię nie wypromują albo nie wypromują, że będziesz miał zamówienie państwowe albo nie - mówił syn pisarki.

Całej rozmowy posłuchasz w aplikacji TOK FM:

TOK FM PREMIUM