E-hulajnogi to motorowery i trzeba mieć na nie prawo jazdy? Tak sugerował sąd, ale policja woli ich użytkowników uznawać za pieszych
Wielki sukces hulajnóg elektrycznych to przykład sytuacji, w której prawo nie nadąża za życiem. W Prawie o ruchu drogowym nie ma wprost mowy o takich urządzeniach, czy może raczej pojazdach. A dylemat, jak je traktować, pojawia się, gdy dojdzie do szkody czy wypadku. A tych - wraz ze wzrostem popularności hulajnóg - przybywa.
Tak było, kiedy w 2016 roku Sąd Rejonowy w Lublinie rozpatrywał głośną dziś sprawę uderzenia przez kierowcę autobusu 10-letniego chłopca, który przejeżdżał na hulajnodze elektrycznej przez przejście dla pieszych. I kierowca autobusu, i chłopiec mieli zielone światło (autobus skręcał w prawo). 10-latek w wyniku obrażeń zmarł.
Hulajnoga elektryczna, czyli motorower
Sąd w pierwszej instancji skazał kierowcę na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu. Przy okazji - w uzasadnieniu do wyroku - pokusił się o analizę sytuacji prawnej dotyczącej hulajnóg elektrycznych. "Hulajnoga elektryczna taka jak pokrzywdzonego, może być traktowana jedynie jako motorower tj. w świetle art. 2 ust. 46 Prawa o ruchu drogowym pojazd dwu- lub trójkołowy zaopatrzony w silnik spalinowy o pojemności skokowej nieprzekraczającej 50 cm3 lub w silnik elektryczny o mocy nie większej niż 4 kW, którego konstrukcja ogranicza prędkość jazdy do 45 km/h" - czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Gdyby uznać stanowisko sądu za wykładnię tego, jak traktować e-hulajnogi, wywróciłoby ono do góry nogami całą filozofię korzystania z tych urządzeń. - To rodzi konsekwencje prawne w postaci homologowania tych pojazdów, uprawnień do prowadzenia, rejestracji, odpowiedniego ubezpieczenia, przeglądów technicznych i wielu innych kwestii - wylicza Krzysztof Woźniak, dziennikarz TOK FM specjalizujący się w tematyce bezpieczeństwa ruchu drogowego. Jazda na hulajnogach elektrycznych nie byłaby również dozwolona na chodnikach czy ścieżkach rowerowych, a jedynie po jezdni.
Hulajnogi elektryczne to zabawki?
Tymczasem głośna ostatnio sytuacja, do której doszło w centrum Warszawy, pokazuje, że policja ma tu zupełnie inne podejście.
Nastolatek jadący po chodniku na hulajnodze elektrycznej wjechał w kobietę. Policjanci stwierdzili, że winna jest kobieta, która nie zachowała ostrożności. Ukarali ją mandatem. Tym samym uznali, że użytkownik hulajnogi - podobnie jak uderzona przez niego kobieta - jest pieszym. Był to więc wypadek drogowy, ale nie taki, który zostanie odnotowany w bazie policyjnej Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji. Aby wypadek został w niej zanotowany, jednym z uczestników musi być kierujący jakimś pojazdem, np. rowerem, motocyklem, samochodem.
Okazuje się, że nie jest to jednostkowy przypadek.
Kiedy zapytaliśmy policję w Warszawie i we Wrocławiu, o liczbę zdarzeń drogowych z udziałem hulajnóg elektrycznych, w obu przypadkach otrzymaliśmy informacje, że takie dane nie są zbierane. Policja bowiem konsekwentnie traktuje jeżdżących na e-hulajnogach jako pieszych. - Kiedy mamy do czynienia z sytuacją, gdzie są tylko piesi, nie ma konieczności wypełniania karty wypadku - wyjaśnia Krzysztof Woźniak.
Jednak wspomniany już lubelski sąd rejonowy, w uzasadnieniu wyroku z 2016 roku napisał: "Z pewnością hulajnogi elektrycznej nie można traktować jako pieszego tj. osoby znajdującej się poza pojazdem na drodze i nie wykonującej na niej robót lub czynności przewidzianych odrębnymi przepisami; w tym również osoby prowadzącej, ciągnącej lub pchającej rower, motorower, motocykl, wózek dziecięcy, podręczny lub inwalidzki, osoby poruszającej się w wózku inwalidzkim, a także osoby w wieku do 10 lat kierującej rowerem pod opieką osoby dorosłej (art. 2 pkt 18 Prawa o ruchu drogowym)".
Hulajnogi elektryczne w prawie. Czekamy na projekt
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", Ministerstwo Infrastruktury zapowiada, że w ciągu kilku tygodni pokaże projekt zmian w prawie, regulujących zasady poruszania się na hulajnogach elektrycznych.
Jednak, jak zwrócił uwagę na antenie TOK FM gość audycji "Skołowani", Adam Jasiński, ekspert zajmujący się prawem ruchu drogowego, resort podobną ustawę zapowiadał już 2-3 lata temu. - Wprowadzał on do ustawy Prawo o ruchu drogowym pojęcie "urządzeń transportu osobistego", pojawiała się również lista tych urządzeń - zaznaczał. I przyznał, że dotarła do niego informacja, wedle której resort infrastruktury skłania się do tego, by hulajnogi elektryczne, przynajmniej na razie, traktować jak zabawki, a ich użytkowników - jak pieszych. Jego zdaniem zwyczajna, "analogowa" hulajnoga mieści się w definicji roweru - a skoro tak, to musi mieć odpowiednie oświetlenie i można się nią poruszać w konkretnych miejscach. Jeśli zaś chodzi o hulajnogę elektryczną, Adam Jasiński stwierdza wprost, że mamy do czynienia z luką prawną. Choć w jego opinii należy taki pojazd uznać za motorower.
Dodać należy, że wspomniany wyrok lubelskiego sądu w drugiej instancji został zmieniony - kierowca autobusu został uniewinniony. Takie orzeczenie utrzymał również Sąd Najwyższy, który oddalił kasację w tej sprawie.
-
W co gra Ukraina ws. kontrofensywy? "Być może za dużo się spodziewamy"
-
"Lex Tusk" to "chamówa na wygrywanie wyborów" i "sanacja 2.0". Czy komisja stanie się memem?
-
Jaka będzie przyszłość Dudy po "lex Tusk"? "Z pieczątką PiS na czole będzie chodził do końca życia"
-
W wypadku pod Ostrowcem zginęło pięcioro krewnych, wracali z wesela. Policja informuje o zatrzymaniu 38-latka
-
Na świecie zaczyna brakować ziemniaków. W Australii wprowadzono reglamentację na frytki
- Kto weźmie udział w marszu 4 czerwca? Jest decyzja Hołowni i Kosiniaka-Kamysza
- Kulisy polskiej wizyty szefa OpenAI. I kto jest kim w świecie sztucznej inteligencji
- Rzecznik PiS o wpisie Tomasza Lisa: Hejt, agresja i pogarda
- "Mężczyźni trzymali ją za włosy i gwałcili, a matka patrzyła. Czasem się uśmiechała". Dramat małych uchodźców z Ukrainy
- Takiego spadku cen gazu Europa dawno nie widziała. Ulgi portfelom to jednak nie przyniesie