Rolnicy z Agrounii nie akceptują polityki żywnościowej rządu, dlatego w środę pod hasłem "Stop Drożyźnie" planują blokady dróg w okolicach 50. dużych miast w całej Polsce. - Jedni rolnicy będą stać i blokować drogi przez kilka godzin, ale w większości miejsc będą to przejazdy traktorami. Traktory pojadą w kierunku miast wojewódzkich - poinformował Michał Kołodziejczak. Jak dodał, np. w województwie wielkopolskim protest odbywać się będzie w 11 miejscach, w kujawsko-pomorskim - 10, a w łódzkim - sześciu.
Rolnicy domagają się także spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim. Wcześniej przedstawiciele Agrounii dwukrotnie spotkali się z ministrem rolnictwa, ale rozmowy nic nie dały. - Polski rząd wyprowadził nas, rolników, na wielki zakręt, z którego możemy wypaść i dziś wychodzimy upominać się o to, by zrobił wszystko, co może, by nas uratować - tłumaczył Kołodziejczak.
Dlaczego właśnie duże miasta?
- Chcemy zwrócić uwagę na to, że problemy nas, rolników, to także problemy ludzi w mieście. W pierwszej kolejności to dotyka nas - producentów żywności, a w drugiej kolejności odczują to konsumenci, którzy będą musieli płacić horrendalne ceny za żywność, którą kupują - mówił także Kołodziejczak. Jak dodał, inflacja nie bierze się znikąd. - Produkcja żywności bardzo mocno spada. Na przykład na Lubelszczyźnie hodowla świń została wręcz zamordowana przez brak właściwych działań rządu - grzmiał Kołodziejczak na konferencji w Lublinie.
Lider Agrounii przekonywał także, że rolnicy nie chcą umierać w ciszy. - Duma nam nie pozwala, ale sytuacja nas zmusza do tego, by wyjść na drogi. Sytuacja na rynku nawozów, przy rosnących kosztach produkcji, jest straszna. Nawozy są trzy-cztery razy droższe niż w tamtym roku, a nasz rząd mówi, że sytuacja jest stabilna - alarmował Kołodziejczak.
23 lutego podobny protest ma odbyć się w Warszawie.
