Epidemia koronawirusa z Chin. Bez maseczki ochronnej ani rusz? Ekspert mówi o innym nawyku, znacznie pożyteczniejszym
W wyniku epidemii koronawirusa zmarło już ponad 400 osób (głównie w Chinach), a zarażonych jest ponad 20 tysięcy ludzi. We wtorek potwierdzono pierwszy przypadek zakażenia w Belgii. Koronawirus z Chin sieje postrach na całym świecie. Do Polski z Chin trafiło 30 osób, które są aktualnie na obserwacji w szpitalu wojskowym we Wrocławiu. Wyniki ich badań mamy poznać we wtorek lub w środę.
Jak przekonywał w TOK FM profesor Krzysztof Tomasiewicz, specjalista chorób zakaźnych, szef Kliniki Chorób Zakaźnych w Szpitalu Klinicznym nr 1 w Lublinie, koronawirus wciąż jest tajemnicą. - Obawiam się, że w tym momencie nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak sytuacja się rozwinie. Możliwe są różne scenariusze. Na dziś wydaje mi się, że więcej nie wiemy, niż wiemy - mówi profesor.
Koronawirus z Chin. Co z maseczkami?
W wielu aptekach nie ma już maseczek ochronnych. Zdaniem profesora, nie ma sensu siać paniki, bo na dziś nie ma potrzeby chodzenia w nich. - Większość maseczek pełni jakąś rolę filtra. Czy to w sensie mechanicznym, chroniąc przed drobinkami śliny, czy te bardziej zaawansowane, chroniąc przed samymi wirusami. To jest skuteczna metoda. Jednak ja nie widzę podstaw, by nagle sto procent przechodniów w mieście na dziś nosiło maski, bo to po prostu nie jest potrzebne - tłumaczył.
Dodawał, że bardziej zaawansowane maseczki są potrzebne głównie osobom z personelu medycznego, które mają styczność z osobami z podejrzeniem zakażenia wirusem. Jak mówił, nie ma się też co dawać naciągać na "nowinki medyczne" - w sieci pojawiły się specjalne maski czy preparaty rzekomo specjalnie na koronawirusa. - To są często czysto marketingowe chwyty - przestrzegał Tomasiewicz.
Ekspert podkreślał, że najważniejsza jest konieczność dbania o higienę i jak najczęstsze mycie rąk. - Musimy mieć nawyk, że jak wracamy z zakupów, z pracy, ze szkoły, z podróży, myjemy ręce wodą z mydłem. Wiem, że to dla niektórych brzmi zbyt prosto, ale takie proste metody są naprawdę skuteczne - tłumaczył Tomasiewicz. Dodawał, że można używać płynów dezynfekujących, ale samo mydło - często używane - też się sprawdza.
Grypa groźniejsza niż koronawirus
Odnosząc się do kwestii zamykania lotnisk czy wstrzymywania lotów profesor nie ma wątpliwości, że to działania ochronne. - Wydaje mi się, że to działania, których celem jest zduszenie całego problemu w zarodku - tłumaczył. I dodawał, że jeśli chodzi o Polskę, to na dziś większym zagrożeniem epidemiologicznym jest grypa. - Liczba przypadków zakażeń wirusem grypy, liczba osób narażonych na kontakt z tym wirusem czy liczba powikłań, w tym śmiertelnych, jest wielokrotnie większa niż w przypadku koronawirusa, którego tak naprawdę nikt jeszcze w Polsce nie widział - mówił Krzysztof Tomasiewicz.