Koronawirus we Włoszech. Puste półki w sklepach, w kościołach brak święconej wody
Dokładne zalecenia wydał wszystkim księżom w toskańskim mieście wikariusz generalny diecezji podkreślając, że za takim postępowaniem przemawia "zdrowy rozsądek".
Jak zaznaczył, wszystkie parafie mogą dalej prowadzić normalną działalność, czyli mogą być tam odprawiane msze i nabożeństwa oraz odbywać się różne uroczystości i modlitwy. Księży zachęcono, aby nie wywoływali stanu alarmu wśród wiernych, lecz przekazywali, jaki jest cel stosowanej prewencji.
Naczynia ze święconą wodą zostały opróżnione także w dwóch kościołach ojców kapucynów w San Giovanni Rotondo na południu Włoch, ośrodku kultu świętego Ojca Pio z Pietrelciny, odwiedzanego przez tysiące pielgrzymów z całego świata. Tam również zaleca się przyjmowanie komunii do ręki i unikanie uścisku dłoni.
Rośnie liczba zachorowań, ludzie szturmują sklepy
We Włoszech odnotowano ponad 200 przypadków koronawirusa. Siedem osób zmarło (w tym cztery w poniedziałek 24 lutego).
Wśród mieszkańców kraju widać pewne objawy paniki - zwłaszcza na północy notuje się nasilone zjawisko szturmowania sklepów i supermarketów. W mediach można zobaczyć zdjęcia całkowicie pustych sklepowych półek; to widok, jakiego nie było w tym kraju od lat. "Zupełnie jak w czasach pierwszej wojny w Zatoce Perskiej" - powiedziała w telewizji jedna ze sprzedawczyń sieci supermarketów na północy kraju. W niektórych sklepach ludzie dosłownie wyrywali sobie zgrzewki wody i podstawowe artykuły.
Szczególnie duże zakupy robią mieszkańcy Lombardii i Wenecji Euganejskiej, gdzie znajdują się główne ogniska zachorowań.
Przedstawiciele lokalnych władz zapewniają, że we Włoszech nie zabraknie żywności i nie ma potrzeby robienia zapasów.
Pobierz Aplikację TOK FM, słuchaj i testuj przez dwa tygodnie za darmo: