Wirusolog: Testy, które robi większość krajów, nie mają w zasadzie znaczenia dla zwalczania epidemii
W kierunku koronawirusa przebadano dotąd ponad 179 tys. próbek, tylko w ciągu ostatniej doby zrobiono 10,5 tys. testów - poinformowało w piątek Ministerstwo Zdrowia. Jakub Janiszewski, prowadzący "Połączenie", pytał dr. Włodzimierza Guta, czy polski model testowania jest wystarczający. Wirusolog odpowiadał, że w najważniejszym wskaźnikiem mówiącym o liczbie testów, jest "proporcja udziału ciężkich przypadków w odniesieniu do wszystkich".
- Tu wartość jest stała dla każdej choroby. Jeżeli wykrywamy duży odsetek ciężkich przypadków, a słaby pozostałych, to oznacza, że system nie pełni funkcji nadzoru, ale jest tylko i wyłącznie systemem rozpoznawania szpitalnego ciężkich stanów. Jeśli ta druga statystka jest duża, to oznacza, że dobrze kontrolujemy całość epidemii - wyjaśniał ekspert w Głównym Inspektoracie Sanitarnym.
Jak podkreślał, niektóre kraje "poszły na ilość". - Przy czym ilość robi się testami serologicznymi. Takie testy nie mają w zasadzie znaczenia dla zwalczania epidemii - mówił.
Dlaczego? Takie testy nie wykrywają samego wirusa, ale przeciwciała, które nasz system immunologiczny wytwarza, żeby go zwalczyć. Problem w tym, że przeciwciała nie pojawiają się od razu, gdy dojdzie do zakażenia. Aby było ich tyle, żeby zostały wykryte przez test, musi upłynąć trochę czasu. - W związku z tym odpowiedź możemy dostać pod koniec samej choroby, praktycznie po leczeniu. Mamy odpowiedź, która może być użyteczna na koniec kwarantanny, żeby sprawdzić, czy trzymaliśmy w niej kogoś, kto był chory, czy wydawało nam się, że był chory - wyjaśnił Gut.
Dodał, że takie testy są tanie i szybkie. - Przypominają test ciążowy: dajemy próbkę do kasetki, dostajemy ilość pasków i wszystko. W niektórych krajach takie testy może kupić każdy, można je zrobić w domu –tłumaczył dr Gut.
Dodał, że Niemcy, które są jednym z liderów, jeśli chodzi o liczbę przeprowadzanych testów, korzystają głównie z testów serologicznych. - To ładnie uspokaja społeczeństwo, bo wszyscy są badani - rzucił.
Drugi rodzaj testów jest bardziej złożony, ale i bardziej użyteczny. - Jest też droższy, bo wymaga odpowiedniego doświadczenia i sprzętu. Wykrywa się kwas nukleinowy wirusa w próbce. Od zakażenia musi minąć konkretny czas. Zwykle jest to czas, po którym pojawiają się objawy chorobowe. Dlatego testowanie ludzi zdrowych mija się z celem - mówił ekspert.