Zmutowany szczep koronawirusa nie musi być groźniejszy od oryginału
"Wszystkie wirusy naturalnie mutują. Mutacje same w sobie nie są niczym złym i nic nie wskazuje na to, że SARS-CoV-2 mutuje szybciej albo wolniej niż oczekiwano" - powiedział agencji Reutera biolog z instytutu genetyki Univeristy College London prof. Francois Balloux. Dodał, że: "jak dotąd nie możemy stwierdzić, czy SARS-CoV-2 staje się bardziej śmiertelny i zaraźliwy".
Badania naukowców z narodowego laboratorium w Los Alamos w USA pokazują, że jedna konkretna mutacja koronawirusa - znana jako D614G - stała się dominującym szczepem tego wirusa na świecie. Artykuł nie został jeszcze zrecenzowany przez innych badaczy, ale już od zeszłego tygodnia można go przeczytać w internecie.
Jak pisze w czwartek "Business Insider" wielu naukowców na świecie zauważa jednak, że opisywana w tych badaniach mutacja niekoniecznie musi być bardziej niebezpieczna i zaraźliwa niż inne. Szczep D614G zaczął rozprzestrzeniać się w Europie pod koniec lutego i, gdy przenosił się na inne tereny, szybko stawał się tam dominującą odmianą wirusa. Według naukowców z Los Alamos mogło to świadczyć o tym, że odmiana ta jest bardziej zaraźliwa niż oryginalna wersja wirusa, która pierwotnie rozpowszechniła się w Chinach. "To naprawdę nie jest proste do pokazania" - skomentowała dla "Business Insider" to przypuszczenie genetyk z uniwersytetu w Bazylei Emma Hodcroft.
Zdaniem cytowanego przez portal wirusologa Trevora Bedforda są dwa możliwe wyjaśnienia dominacji tej konkretnej odmiany koronawirusa na świecie. Jedno to przyjęcie hipotezy amerykańskich naukowców o jej większej zaraźliwości, co według naukowca należy przyjmować z wielką ostrożnością, bo to, że konkretna odmiana wirusa jest bardziej rozpowszechniona, niekoniecznie musi oznaczać, że łatwiej się ona przenosi z człowieka na człowieka.
Drugie wyjaśnienie dominacji jednej z mutacji jest takie, że wg Bedforda szczep D614G miał po prostu więcej "szczęścia" od innych odmian koronawirusa. A to dlatego, że powstał na krótko przed tym, gdy pandemia przeniosła się do Europy, a stamtąd do USA, na tereny na których o wiele później niż w Azji zastosowano radykalne środki ograniczające postęp choroby. "Business Insider" na koniec swojego artykułu przytacza twitterowy wpis epidemiolog Angie Rasmussen: "zastosowanie ma tutaj stare powiedzenie, że korelacja nie równa się przyczynowości. Jeśli patrzysz tylko na sekwencję [kodu genetycznego - PAP], nie jesteś w stanie pokazać efektu, jaki ta jedna konkretna mutacja ma na transmisję".
Do tej pory odnotowano ponad 3 mln 775 tys. przypadków zakażenia koronawirusem. Na całym świecie zmarło ponad 265 tys. osób. W Polsce, od 4 marca, zdiagnozowano blisko 15 tys. zakażeń.