Lekarka: Ochrona zdrowia w Polsce to kolos na resztkach glinianych nóg
Wicepremier Jacek Sasin stwierdził we wtorek, że w walce z koronawirusem problemem jest postawa części lekarzy, którzy nie chcą wykonywać swoich obowiązków. – Wierzę, że nawet pan Sasin jest w stanie przeprosić za te skandaliczne słowa. Wiem, że może on tak naprawdę myśli, ale chodzi mi o cały personel medyczny, który został boleśnie urażony i to w czasie największej epidemii - mówiła w TOK FM dr n. med. Magda Wiśniewska, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie.
Czytasz? Zacznij SŁUCHAĆ! Teraz możesz zrobić to za 1 zł
Jak podkreślała, lekarze nie są "impregnowani" na koronawirusa. – Jesteśmy zdziesiątkowani kwarantannami, izolacjami. A jednak nie słyszy się o wielu zamykanych oddziałach czy przychodniach. Cały system służby zdrowia to teraz kolos na resztkach glinianych nóg, które podtrzymywane są na barkach personelu medycznego. Możemy opowiadać, że są miejsca w szpitalach, respiratory, leki, ale nie ma personelu. Teraz należy na niego chuchać i dmuchać. To, że system ochrony zdrowia nadal funkcjonuje, to zasługa tylko personelu medycznego – przekonywała gościni TOK FM.
Lekarka odnosiła się też do informacji, że coraz więcej lekarzy rodzinnych jest powoływanych do pracy w szpitalach przy chorych na Covid-19. Jak wyjaśniała, taka strategia może się nie sprawdzić, bo medyków w Polsce jest na to zbyt mało. – Zazwyczaj jeden lekarz w POZ ma pod opieką od 2 do 2,5 tysiąca pacjentów. Jeżeli weźmiemy lekarza z miejsca x i każemy mu pracować w szpitalu zakaźnym, to w jego miejscu pracy nie pojawi się inny medyk. Całe miejscowości mogą zostać bez opieki medycznej. W Polsce nie ma lekarzy, którzy siedzą w domu i czekają na sygnał, żeby pracować – podkreślała dr Wiśniewska.
Podawała też przykłady z województwa opolskiego. – Tamtejszy wojewoda wysyła te wezwania bardzo w ciemno. Nie informuje, kogo powołuje. Nie sprawdza, czy może wezwać takiego lekarza, czy on spełnia warunki, nie wychowuje dziecka do lat 8, czy nie cierpi na choroby przewlekłe. Z moich nieoficjalnych informacji wynika, że takie wezwanie dostała do pracy w szpitalu dostała lekarka, która następnego dnia miała zaplanowany dyżur w pogotowiu. A to oznacza, że cała miejscowości nie miałaby tego dnia karetki – mówiła gościni TOK FM i dodała, że najwięcej takich wezwań dotyczy lekarzy zakaźników, internistów i anestezjologów.
-
Parczew zostanie drugim Medjugorie? "To może się rozwijać"
-
"Zetka" w pracy to nieznane dotąd zjawisko. "Potrzymaj mi kawę i patrz, jaki mogę być roszczeniowy"
-
Tragedia na DK 9. Nie żyje pięć osób. Wśród ofiar jest dwoje nastolatków
-
Uwaga na kleszcze. "Rehabilitacja trwa bardzo długo i nie wraca się do pełnego zdrowia"
-
Nieoficjalnie: Łukaszenka w stanie krytycznym. Trafił do szpitala po spotkaniu z Putinem
- French Open. Hubert Hurkacz i Magdalena Fręch awansowali do drugiej rundy turnieju
- "Bez nas nie będzie zmiany tego nieszczęsnego rządu". Kosiniak-Kamysz: Zapraszamy wszystkich, żeby szli z nami trzecią drogą
- French Open. Magdalena Fręch awansowała do drugiej rundy turnieju
- Ustawa dotycząca komisji ds. wpływów rosyjskich. Dera: Analizy są zakończone, prezydent decyzję ogłosi wkrótce
- "Putin to zło". Czeczeni walczą w Ukrainie przeciwko Rosji i ostrzegają Polaków: Gdyby Ukraina upadła, przyjdą po was