Koronawirus w Polsce. Wirusolog: Niedługo "każdy będzie mógł spotkać osobę zakażającą"
Prof. Włodzimierz Gut, na antenie Polskiego Radia 24, powiedział, że wirus znalazł sobie ścieżkę do ludzi, bo społeczeństwo samo nie chciało się chronić przed nim. Oświadczył, że "zbliżamy się do jednego przypadku na 500 osób w populacji". - To oznacza, że szansę spotkania osoby zakażającej będzie miał praktycznie każdy - podkreślił.
- Jeżeli populacja nie podejmuje żadnych działań, czyli ludzie nie będą chronieni w jakikolwiek sposób, to koronawirus będzie rozprzestrzeniał się swobodnie. To my podejmujemy decyzje, czy będziemy osobami, które zastosują, jakieś środki ochrony, czy będziemy tymi, do których wirus będzie miał swobodny dostęp - powiedział profesor Gut. W ocenie wirusologa "polskie społeczeństwo zdecydowało się chyba na swobodny dostęp". - Jeżeli byłoby więcej niż 70-80 proc. stosujących dostępne w tej chwili środki ochrony, nie mielibyśmy tego problemu - oświadczył ekspert.
Koronawirus w Polsce. Kiedy spadnie liczba zakażeń?
Profesor Gut stwierdził, że okres od zakażenia do ujawnienia choroby trwa mniej więcej 6-7 dni. - Jeśli dziś wszyscy zaczniemy się przyzwoicie zachowywać, to spadek nie będzie jutro, tylko za tydzień albo i nawet za dwa. Jeśli pozostaniemy przy zachowaniach ryzykownych, to będzie wzrost w tym samym mniej więcej terminie - wyjaśnił wirusolog.
Zdaniem eksperta w związku z tym, że wirus krąży po populacji, to rozsądne byłoby ograniczenie do minimum wszelkich kontaktów. Zwrócił uwagę, że ludzie w niewłaściwy sposób przestrzegają zaleceń. - Więcej niż połowa osób nieprawidłowo nosi maseczki, jeśli je nosi. Maseczka pod brodą jest zupełnie bez sensu, maseczka na samych ustach też - zaznaczył.
Na pytanie, jak oddychać w maseczce, profesor Gut powiedział, że "maseczkę trzeba zmieniać". - W miarę noszenia wychwytuje ona cały aerozol i wilgoć naszego oddechu, co sprawia, że coraz trudniej nam się oddycha - powiedział. Dodał, że trzeba również "przestawić sposób oddychania na przeponowy".
Zdaniem wirusologa, "gdybyśmy nagle wszyscy zamknęli się na trzy tygodnie w domach, to wówczas znaleźlibyśmy się w sytuacji, w której wirus pozostałby w naszych domach. - Oczywiście, to by się łączyło z tym, że część ludzi nie byłaby przygotowana do tego zjawiska, zdrowie części chorych uległoby pogorszeniu, część zmarłaby z powody braku pomocy, ale po trzech tygodniach wirusa by nie było - powiedział. Wirusolog zwrócił również uwagę, że łagodne przejście COVID-19 nie oznacza braku uszkodzeń. Dodał, że często powikłania wychodzą w kolejnych miesiącach.
DOSTĘP PREMIUM
- "Rosjanie bili do momentu, aż uleciało z niego życie". Putin: Usiadłem w kącie i zapłakałem
- Mrożenie cen energii jak "branie tabletki przeciwbólowej, gdy ząb jest do wyrwania". Ekspert o krótkowzroczności rządu
- Zła wiadomość dla kierowców. "Nawet 9-10 złotych za diesla na polskich stacjach"
- "To zbrodnia". Reżim Asada nie dopuszcza pomocy do ofiar? "Ludzie pod gruzami są skazywani na śmierć"
- Wielka Brytania: Siły syryjskiego reżimu po trzęsieniu ziemi zbombardowały miasto kontrolowane przez rebeliantów
- Kryminał, biografie, thriller, rozmowy. Książki do czytania na ferie (i nie tylko)
- Zełenski jest zdany na siebie w walce o Ukrainę w UE. "Zdanie Polski nie ma żadnego znaczenia"
- Posłanka Senyszyn o działaniach KRRiT względem TVN i TOK FM: Świrski chce kneblować media
- Proces Andrzeja Poczobuta dobiega końca. "Wyrok zależy od osobistej decyzji Łukaszenki"
- Przeciwnicy Kremla znów zbiorą się w Polsce. Po zjeździe zamierzają tworzyć biura w Kijowie i Warszawie