Osocze może być lekiem na koronawirusa. Ale problem w tym, że wszędzie go brakuje

Każdy ozdrowieniec może nosić w sobie lek, którego brakuje najciężej chorym na COVID-19. Ich osocza krwi, bo o nim mowa, brakuje niemal wszędzie. W Kielcach zapasy się skończyły, a w Warszawie zasoby są niewielkie. Problemem jest zarówno liczba potencjalnych dawców, jak i to, że nie każdym osoczem można leczyć.
Zobacz wideo

Leczenie osoczem ozdrowieńców to jedna z terapii, którą stosuje się w walce z ciężkimi przypadkami COVID-19. Osocze krwi, pobrane od osób, które przeszły zakażenie i wytworzyły przeciwciała, podawane jest chorym pacjentom. Jeden dawca może może pomóc kilku chorym, ponieważ pobrany materiał zazwyczaj dzieli się na trzy dawki leku. Jednak metoda ta jest niemożliwa do zastosowana, jeżeli brakuje dawców. A tych, tak jak łóżek w szpitalach, brakuje niemal wszędzie. 

Kielce? Brak. Radom? Na wyczerpaniu. Warszawa? Niewielkie zapasy

Do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Kielcach, jak informuje TOK FM dyrektor placówki Jerzy Stalmasiński, od początku epidemii do końca ubiegłego tygodnia zgłosiło się tylko 17 ozdrowieńców. Pobrano od nich łącznie 87 jednostek osocza, z których wszystkie wysłano już do szpitali. - Aktualnie nie posiadamy zapasów osocza - oznajmia dyrektor. Pojawiła się jednak nadzieja, bo po ostatnich apelach władz, w Kielcach zgłosiło się na oddanie osocza kolejnych 30 ozdrowieńców, choć w całym województwie jest ich ponad dwa tysiące. 

RCKiK w Warszawie nie podaje nam dokładnej liczby jednostek osocza, którą można podać chorym na terenie miasta, ale doktor Joanna Wojewoda stwierdza, że zapas "jest niewielki". - Zainteresowanie szpitali jest ogromne, tym bardziej, że powstają nowe oddziały "covidowe" - mówi nam Wojewoda. - Potencjalni dawcy osocza zgłaszają się po apelach w mediach, niestety tylko część z nich spełnia warunki. Do dziś mamy pobrane i przebadane osocze od 138 dawców, co stanowi około 400 jednostek - informuje. I jak dodaje, osocze, po zakwalifikowaniu do leczenia chorych, niemal natychmiast jest wysyłane do szpitali. 

Z kolei w Radomiu osocze udało się pobrać od 149 ozdrowieńców. - Jeszcze niedawno posiadaliśmy pewne zapasy osocza, ale ze względu na pogarszającą się sytuację epidemiologiczną, duże zapotrzebowanie na osocze w szpitalach, zaczyna go brakować - mówi TOK FM Krzysztof Radziejowski z RCKiK w Radomiu. Katarzyna Gągola z RCKiK w Bydgoszczy informuje nas, że spośród ponad dwóch tysięcy ozdrowieńców w województwie kujawsko-pomorskim, zgłosiła się jedynie setka dawców. - To pozwoliło na przekazanie ponad 300 jednostek tego drogocennego leku do szpitali. Przez dynamiczny rozwój epidemii zapasy osocza szybko maleją - martwi się Gągola. 

Konsultacja telefoniczna, potem pobranie. "Ostatnio zainteresowanie jest większe"

Podobnie sytuacja wygląda w całym kraju. RCKiK w Katowicach informuje nas, że osocze oddało 150 osób, w Zielonej Górze było 22 dawców, w Rzeszowie 25, a w Krakowie 70. Choć Jolanta Raś, zastępca dyrektora do spraw medycznych w krakowskim RCKiK, przyznaje, że ostatnio zainteresowanie potencjalnych dawców z Małopolski jest zauważalnie większe. - Ludzie zgłaszają się dosyć ochoczo, mamy bardzo dużo telefonów. Czasami trudno się dodzwonić, niektórzy mają nawet pretensje, że nie odbieramy - przyznaje w rozmowie z TOK FM. 

Podkreśla jednak, że nie każdy może osocze oddać. Dawcy osocza muszą spełniać wszystkie wymagania, które dotyczą również dawców krwi. Poza tym dawca nie może być młodszy niż 18 lat i starszy niż 60, osocza nie mogą oddać ci, którzy w przeszłości otrzymali transfuzję krwi lub jej składników, a kobiety w ciąży muszą wykonać dodatkowe badania. Potencjalny dawca musi przechorować COVID-19 i zostać uznany za osobę wyleczoną, ale osocze może oddać również osoba, która przeszła bezobjawowo zakażenie wirusem SARS-CoV-2.

Dawcy muszą też uzyskać dwa ujemne wyniki badania na koronawirusa, a od wykonania ostatniego badania musi minąć minimum 14 dni. Test nie jest wymagany, jeżeli od ustania objawów lub zakończenia izolacji minęło co najmniej 28 dni. - Kwalifikujemy na podstawie wywiadu telefonicznego - wyjaśnia Jolanta Raś. - Jeżeli po zachorowaniu nie ma powikłań, jak choćby zmian o charakterze włóknienia w płucach, osoba spełnia wszystkie inne kryteria, to jest duża szansa, że kwalifikuje się do oddania osocza - dodaje. 

Osocze pomaga większości chorym, ale nie wszystkim. "To wciąż eksperyment" 

Osocze ozdrowieńca zazwyczaj podaje się pacjentom, którzy COVID-19 przechodzą ciężko, ale nie wymagają jeszcze leczenia respiratorem. - Wtedy najczęściej podaje się leki hamujące stan zapalny, żeby opanować burzę cytokinową - wyjaśnia Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jak dodaje, terapia osoczem nie jest nowa, była stosowana do walki z wirusem EBOLA czy grypą A/H1N1, jednak w leczeniu COVID-19 jest wciąż metodą eksperymentalną. 

- Polskie koncentraty osocza nie są jeszcze zarejestrowane jako lek, ale najprawdopodobniej niedługo będą. Metoda z użyciem preparatów z osocza nie jest niczym nowym, wręcz przeciwnie. Jest na tyle znana, że raczej nie musimy spodziewać się problemów z profilami bezpieczeństwa. Badania kliniczne mają dostarczyć informacji, czy ta metoda jest tak naprawdę skuteczna - zaznacza.

Ośrodkiem, który w Polsce prowadzi badania nad terapią osoczem, jest Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu. Pierwsze wyniki pokazują, że spośród 25 chorych, którym podano osocze, "wyraźną poprawę parametrów oddechowych" zaobserwowano u 65 procent. Jak czytamy dalej, po kilkunastu dniach chorzy nie wymagali dalszej hospitalizacji. U reszty pacjentów nie zaobserwowano poprawy, nie zmieniło tego podanie drugiej dawki osocza. Jednak badacze podkreślają, że w przypadku braku szczepionki, to właśnie leczenie osoczem staje się jedną z "ważniejszych strategii leczniczych".

- Jednak prawda jest brutalna, bo krwi i preparatów krwiopochodnych brakuje zawsze. Może jest to związane ze strachem przed igłą? - zastanawia się doktor Dzieciątkowski. - Poza tym nie każdy ozdrowieniec może oddać osocze. Sam oddawałem krew przez dwanaście lat, ale gdybym teraz zachorował, nie mógłbym oddać osocza. Jako osoba z nadciśnieniem i cukrzycą byłbym zdyskwalifikowany. Takich osób może być sporo - zauważa. 

Innym problemem, co również potwierdzili naukowcy z Wrocławia jest to, że część ozdrowieńców wytwarza znikomą ilość przeciwciał. To sprawia, że ozdrowieniec, choć spełnia wszystkie formalne wymagania, nie może zostać dawcą. - Przeciwciała, które powinny znajdować się w osoczu, wiążą koronawirusa, a poprzez to powodują jego inaktywację. Jeżeli mamy zinaktywowanego wirusa, to nie wniknie on do komórki i jej nie zakazi. Im mniej zakażonych komórek, tym infekcja powinna być słabsza - wyjaśnia doktor Dzieciątkowski. 

Pobranie osocza trwa od pół godziny do czterdziestu minut, jest bezbolesne i bezpieczne dla dawcy. Osocze zazwyczaj pobiera się metodą plazmaferezy. Czyli pobierana jest krew, którą rozdziela się na osocze i pozostałe składniki, które następnie są przetaczane z powrotem do tej samej żyły. Jednorazowo pobierane jest nie więcej niż 650 mililitrów osocza, a chory, w zależności od zawartości w osoczu przeciwciał neutralizujących wirusa, dostaje od 200 do 400 mililitrów. Regionalne Centra Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa zgodnie apelują do ozdrowieńców, aby zgłaszali się jako potencjalni dawcy osocza. 

TOK FM PREMIUM