Lekarze się skarżą. Ich dzieci mogą iść do szkoły, ale muszą siedzieć bezczynnie w świetlicy
Dzisiaj medycy oraz inne służby walczące z pandemią nie mają do niego prawa, bo szkoła w razie potrzeby musi zapewnić opiekę ich dzieciom, mimo że działa zdalnie. Problem w tym, że zajęcia w świetlicy to nie zawsze lekcje, więc - jak alarmują lekarze - zdarza się, że uczniowie po kilku godzinach spędzonych w świetlicy dopiero w domu siadają do nauki.
Według samorządu lekarskiego przepisy są podwójnie krzywdzące: nie dość że nierówno traktują ich grupę zawodową, to pozbawiają dzieci medyków prawa do nauki, bo pobyt w świetlicy to nie to samo co lekcje. - Ponieważ w tym czasie szkoła zapewnia im jedynie opiekę, a nie zapewnia nauki - mówi rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej Rafał Hołubicki.
Wszystko zależy jednak od szkoły. W podstawówce nr 25 w Warszawie do świetlicy przychodzi dwoje uczniów - to dzieci policjantów. Dla nich udało się zorganizować zdalne lekcje. - Siadają w sali lekcyjnej, mamy tablicę multimedialną, łączymy się zdalnie z klasą. Dzięki temu ci uczniowie nie tracą czasu, tylko biorą udział w tych samych lekcjach, co ich rówieśnicy - mówi dyrektor Tomasz Ziewiec.
Nie każda szkoła jest jednak w stanie tak to zorganizować. ZUS zapewnia, że decydując o wypłacie zasiłku, za każdym razem weźmie pod uwagę wszystkie okoliczności.
Nauka zdalna w szkołach obowiązuje do 29 listopada. Co później - jeszcze nie wiadomo.