Szczepienia przeciwko COVID-19. Już nie tylko lekarze i pielęgniarki będą mogli szczepić
Zaangażowanie aptekarzy w proces szczepień przewiduje zmieniona ustawa "covidowa", która przeszła już przez Sejm. Nie chodzi o szczepienie pacjentów w aptekach, ale w wyznaczonych przez Ministerstwo Zdrowia punktach szczepień, czyli np. w przychodniach POZ. Aptekarze w ten sposób mieliby wspomóc lekarzy i pielęgniarki.
Okręgowa Izba Aptekarska w Warszawie już wystosowała do farmaceutów apel, by zgłaszali się ci, którzy chcą się włączyć w akcję szczepienia innych.
Aptekarze, którzy wyrażą taką chęć, mają być wcześniej przeszkoleni. W grę wchodzi szkolenie teoretyczne on-line oraz praktyczne - w przychodni. Farmaceuta musi wiedzieć, jak wykonać iniekcję (wstrzyknięcie specyfiku), czego się wystrzegać, na co zwracać szczególną uwagę. Musi znać możliwe reakcje pacjentów, w tym działania niepożądane.
"To w skali Europy nie jest nowość"
- W części krajów europejskich farmaceuci wykonują szczepienia już od jakiegoś czasu, także to nie jest nowość - podkreśla Michał Byliniak, prezes Okręgowej Rady Aptekarskiej w Warszawie, jednocześnie wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej. Sam ma już uprawnienia do szczepień - zdobył je w Stanach Zjednoczonych. Jak mówi, samo szczepienie pacjentów to nic trudnego - można się tego bez problemu nauczyć.
- Jeśli chcemy zaszczepić jak największą liczbę pacjentów w krótkim czasie, farmaceuci mogą w tym wspomóc lekarzy i pielęgniarki. Moim zdaniem, to dobre rozwiązanie - mówi nam farmaceutka Olga Sierpniowska.
Są jednak i zdania krytyczne. - Nie wydaje mi się, by można się było szybko nauczyć tego, jak szczepić, jak robić to bezpiecznie dla siebie i pacjenta. To wymaga praktyki, a my jej nie mamy. Poza tym, nie wiem kiedy mielibyśmy znaleźć na to czas, jeśli pracujemy w aptece. A pacjentów teraz w dobie pandemii mamy bardzo dużo - mówi aptekarka, która chce pozostać anonimowa.
Oprócz farmaceutów - do włączenia w akcję szczepień - przewidziano też m.in. higienistki szkolne, diagnostów laboratoryjnych czy fizjoterapeutów. Oczywiście po odpowiednim szkoleniu. Ich pomoc może być potrzebna, ale pod warunkiem, że będzie czym szczepić. Bo z tym na razie jest problem. W wielu szpitalach węzłowych medycy, a także pracownicy niemedyczni uprawnieni do szczepienia w ramach grupy "0", wciąż czekają na swoją kolejkę. Bo przychodzi kilkaset dawek, a są tysiące chętnych.