Zgodnie z rozporządzeniem, które pojawiło się na stronach rządowych, lekarz będzie musiał przyjąć pacjenta - w ramach teleporady - najpóźniej następnego dnia roboczego po zgłoszeniu. Minister pisze w uzasadnieniu, że proponowana zmiana "wychodzi naprzeciw sygnałom zgłaszanym przez pacjentów" i ma na celu usprawnienie kontaktu na linii pacjent - przychodnia.
"Dostrzeżono problem utrudnionej dostępności świadczeń realizowanych na poziomie podstawowej opieki zdrowotnej, a także utrudnień w kontakcie na linii pacjent - świadczeniodawca, co przekłada się na opóźnienia, bądź brak możliwości uzyskania stosownej pomocy medycznej - czytamy.
Co na to lekarze?
Pomysł wywołał dyskusję wśród lekarzy, w mediach społecznościowych. Cześć medyków krytykuje najnowszy pomysł MZ. Niektórzy piszą wprost, że jest to absurd nieskonsultowany ze środowiskiem.
"Czy w związku z nowym rozporządzeniem Ministerstwa Zdrowia przygotowanym przez [wiceministra] Waldemara Kraskę mam odwołać wszystkich pacjentów umówionych, z wyprzedzeniem większym niż jeden dzień, na kontrolę?" - pyta na Twitterze dr Tomasz Zieliński z Porozumienia Zielonogórskiego, lekarz rodzinny spod Lublina.
Lekarze dowodzą, że pomysł ministerstwa wcale nie spowoduje usprawnienia porad w POZ. Dodają, że nie każda wizyta jest pilna. "Tylko ślepcowi może się wydawać, że to poprawia dostępność. Wręcz przeciwnie" - pisze dr Joanna Szeląg.
"(...) cierpimy na pogłębiający się deficyt kadrowy dotyczący całej ochrony zdrowia a taki zapis jest oderwany od rzeczywistości" - uważa dr Dominik Lewandowski, specjalista medycyny rodzinnej i geriatrii.
Podobnego zdania jest dr Beata Koszewska-Jóźwiak. Jej zdaniem, to "do lekarza rodzinnego powinna należeć decyzja, czy jest to porada pilna i wymagająca wizyty w dniu zgłoszenia".
Rozporządzenie zostało opublikowane na stronach rządowych 13 stycznia - jest w nim mowa o tym, że wchodzi w życie 14 dni od jego ogłoszenia.
