Dr Grzesiowski: Polskie dane o zachorowaniach są niedoszacowane przynajmniej 3-4 krotnie
"Mamy naprawdę ustabilizowaną sytuację epidemiczną, w przeciwieństwie do tego, co dzieje się w całej Europie - proszę popatrzeć na Wielką Brytanię, Czechów, na Słowaków, na Austrię, Niemcy. Wszędzie praktycznie podejmowane są decyzje zaostrzające regulacje ograniczające. I my na tle Europy mamy sytuację epidemiczną ustabilizowaną" – ocenił w poniedziałek minister zdrowia Adam Niedzielski.
Nie słuchasz podcastów? To dobry czas, by zacząć. Dostęp Premium za 1 zł!
O te słowa Karolina Lewicka, prowadząca "Wywiad Polityczny" pytała dr. Pawła Grzesiowskiego, immunologa. – Obawiałbym się wniosków, że sytuacja w Polsce jest dobra. Wiemy, że dane o liczbie chorych są zaniżone, to tylko informacja o liczbie wykonanych testów. Bo jeśli spojrzymy na liczbę zachorowań zakończonych hospitalizacją czy zgonem, to tutaj mamy stałą sytuację w zasadzie od końca listopada. Nie da się ukryć, że jeśli dziennie z w związku z COVID-19 umiera 300 osób, to w tym samym czasie musiało zachorować co najmniej 15 tysięcy osób – zastrzegał i alarmował specjalista w dziedzinie terapii zakażeń i ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej do spraw COVID-19.
Jak wyjaśniał, wynika to ze statystyki – śmiertelność COVID-19 to około 2 procent. - Spójrzmy na dane w ujęciu globalnym. Zachorowało 100 mln ludzi, a 2 mln zmarły. Dlaczego w Polsce ta statystyka miałaby być inna? Jeśli dostajemy informacje o 2-3 tysiącach nowych przypadków, przy 300 zgonach, to ta umieralność wynosiłaby 10 procent. To niemożliwe. Na podstawie liczby zgonów wiemy, że dane o zachorowaniach są niedoszacowane przynajmniej 3-4 krotnie – ocenił ekspert.
Jak mówił, taki stan rzeczy musi być uwzględniony w planach rządu. – Dzisiaj zadzwonił do mnie pracownik placówki medycznej. Poinformował mnie o utracie węchu i smaku, stanie podgorączkowym. Zaproponowałem, żeby udał się na test. Ten człowiek poinformował mnie, że tego nie zrobi, bo zamkną jego placówkę i wyślą wszystkich na kwarantannę. Takie są właśnie realia. Dużo osób nie robi testów, mimo że wiedzą, że są chorzy. Oczywiście ten człowiek pójdzie na zwolnienie do domu, ale w systemie go nie będzie – precyzował dr Grzesiowski.
Lewicka pytała też immunologa o rządowe plany powolnego luzowania obostrzeń. W mediach coraz częściej pojawiają się informacje, że od 1 lutego mają zostać otwarte np. sklepy w galeriach handlowych. Tymczasem Komisja Europejska zaproponowała w poniedziałek dodatkowe restrykcje dotyczące podróży z zagranicy do Unii Europejskiej, przedstawiając je jako odpowiedź na "nowe warianty koronawirusa i niestabilną sytuację zdrowotną na świecie". – Denerwuję się – przyznał dr Grzesiowski. Dodał, że owszem, można próbować otwierać pewne gałęzie gospodarki w bardzo restrykcyjnym reżimie sanitarnym. – Jednak nie wolno nam absolutnie bagatelizować braku rzetelnych informacji o zakażeniach i wariantach koronawirusa, brytyjskim i tym z RPA, bo one mogą bardzo szybko spowodować wzrost zakażeń – podsumował ekspert.