40 tys. zachorowań dziennie? Dr Grzesiowski zdziwiony taką prognozą. "Nic na to nie wskazuje"

Prof. Andrzej Horban mówił, że w "pesymistycznym wariancie" liczba dziennych zakażeń może być 50 procent większa niż jesienią, co oznacza nawet 40 tys. zachorowań. Jednak dr Paweł Grzesiowski ocenił w TOK FM, że "nic nie wskazuje" na to, by wzrost był tak wysoki. Dodał też, że rządzący nie wyciągnęli wniosków i wciąż popełniają te same błędy.
Zobacz wideo

Dr Paweł Grzesiowski immunolog, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń stwierdził na antenie TOK FM, że jest zaskoczony przewidywaniami, które mówią o nawet 40-50 tys. zakażeń dziennie. O takim "pesymistycznym wariancie" rozwoju epidemii mówił m.in. prof. Andrzej Horban. - Nie rozumiem, skąd się wzięły takie prognozy. 50 tys. zachorowań nie było nawet w krajach ościennych - komentował dr Grzesiowski. - My robimy 50 tys. testów dziennie, czyli 100 proc. testów musiałoby być dodatnich (...). Z punktu widzenia aktualnej wiedzy nic nie wskazuje na to, żeby w ciągu kilku najbliższych tygodni miał być tak wysoki wzrost zachorowań. Pesymistyczny wariant to jest 20 tys. dziennie przy obecnym poziomie testowania - podsumował.

Ważne są przepisy

Grzesiowski odnosił się też do kwestii wykorzystywania przez Polskę szczepionek z Chin. W poniedziałek prezydent Andrzej Duda rozmawiał z prezydentem Chin Xi Jinpingiem o możliwości zakupu chińskiej wakcyny przeciwko COVID-19. - Dosyć mało wiemy o tych szczepionkach. W Chinach są cztery różne szczepionki, produkowane przez czterech różnych producentów - zauważał. - Szczepionka, o której myślę, że była mowa, czyli szczepionka Sinopharmu, to szczepionka, która jest zarejestrowana w Emiratach Arabskich, na Węgrzech czy w Iraku - dodawał. 

- Każda szczepionka, która działa, powinna być dopuszczona do obrotu, ale w zgodności z przepisami. Czyli przez urząd rejestracji leków każdego z krajów - mówił ekspert. - Z jakichś powodów chińskie firmy nie przystąpiły do tzw. centralnej rejestracji, czyli przez Europejską Agencję Leków. To mnie dziwi - przyznał. 

"Szczepionki mają silne działanie"

Ekspert rozwiewał również wątpliwości jeżeli chodzi o obecnie dostępne szczepionki, szczególnie preparat koncernu AstraZeneca, ponieważ pojawiają się doniesienia, że po tej szczepionce pacjenci czują się znacznie gorzej niż po podaniu preparatu Pfizera. - Jeżeli chodzi o szczepionki przeciwko kornawirusowi, które w tej chwili stosujemy w Polsce, one są generalnie bardzo reaktywne - wyjaśniał dr Grzesiowski. - Czyli wywołują wiele reakcji poszczepiennych. Dość powiedzieć, że w badaniach klinicznych od 50 do 80 proc. szczepionych osób miało chociaż jeden objaw typu bóle mięśniowe, dreszcze, gorączkę czy powiększone węzły chłonne - mówił. 

- Są to szczepionki skonstruowane w taki sposób, żeby wytworzyć odporność ponad wszelką wątpliwość - podkreślił ekspert. - Dlatego mają silne działanie, a jednocześnie, ewentualnie, dosyć silne objawy uboczne. Szczepionki mRNA, czyli Pfizer i Moderna, dają silniejsze objawy przy drugiej dawce. Znam wiele osób, które po drugiej dawce wzięły zwolnienie, nie poszły do pracy - mówił. Jak dodał, przy szczepionce AstraZeneca jest odwrotnie, czyli silniejszą reakcję wywołuje pierwsza dawka. Zaznaczał jednak, że to nie choroba, tylko pobudzenie układu odpornościowego. 

"Nikt niczego się nie nauczył"

Dr Grzesiowski oceniał również, że jeżeli chodzi o plan na walkę z epidemią, rządzący wyciągnęli niewiele wniosków z minionych miesięcy. - Patrząc na to, kto kieruje walką z pandemią, kto jest w zespole doradczym, to chyba niewiele może się zmienić. To są ci sami ludzie, te same poglądy - stwierdził. - Patrząc choćby na decyzje, dosyć nerwowe, wojewodów, którzy jeszcze tydzień temu likwidowali łóżka covidowe, a teraz przywracają je w tych samych szpitalach i w ciągu jednego dnia każą przekładać pacjentów z jednego łóżka do drugiego. Wydaje mi się, że tutaj nikt niczego się nie nauczył - oceniał. 

TOK FM PREMIUM