Rząd nowymi obostrzeniami tylko "gasi pożar". "Twardych ograniczeń wcale nie ma tak dużo"
Rząd poinformował o nowych obostrzeniach. Od soboty zamknięte będą sklepy duże sklepy meblowe i budowlane, salony kosmetyczne i fryzjerskie. Przynajmniej przez dwa tygodnie żłobki i przedszkola nie będą przyjmowały dzieci. Premier oraz minister zdrowia ogłosili decyzję o kolejnych restrykcjach w dniu, gdy MZ poinformowało o 34 151 nowych zakażeniach koronawirusem.
Jak komentowała w TOK FM prof. Maria Libura, działania rządu przypominają "gaszenie pożaru". – Te restrykcje teraz mogą przyhamować pandemię w ten sposób, że będziemy mieli mniej ciężkich przypadków w kolejnych tygodniach. Tylko zwróćmy uwagę, że to jest ciągle podejście oparte na zaleceniach, apelach o solidarność, a twardych ograniczeń wcale nie ma tak dużo – wskazywała ekspertka ds. zdrowia Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
Takiej okazji, by zacząć słuchać, jeszcze nie było! Wszystkie podcasty TOK FM za 1 zł
Jako przykład rozmówczyni Mikołaja Lizuta wskazała apel rządzących o przejście na pracę zdalną, jeśli tylko jest to możliwe. – Skoro zakłady pracy to są teraz największe ogniska zakażeń, to nie wiem, czy takie "miękkie" wezwania przełożą się na rzeczywisty spadek zachorowań – oceniła prof. Libura.
Zwróciła też uwagę na decyzję dotyczącą kościołów. Rząd zdecydował się tylko na zwiększenie limitu wiernych, a nie na zamknięcie świątyń w czasie świąt Wielkanocy. – Dobrze wiemy, że problemem nie są limity, ale ich przestrzeganie. Nawet sami wierni zgłaszają, że w wielu miejscach jest z tym bardzo różnie. Rząd ogłasza apele i restrykcje, ale nie daje sobie możliwości wpływania na ich wprowadzenie w życie, więc to nie wróży za dobrze – uważa ekspertka.
"Przez kilka tygodni może być problem z dostaniem się do szpitala"
Premier Mateusz Morawiecki i szef resortu zdrowia Adam Niedzielski tłumaczyli obostrzenia tym, że nowych przypadków zakażeń i hospitalizacji jest coraz więcej, więc zbliżamy się do granicy wydolności służby zdrowia.
Co stanie się po przekroczeniu tej bariery? – Dojdzie do tragedii - przyznał dr Ernest Kuchar. - Osoby, które będą wymagać pomocy, będą jej pozbawione. Karetki będą jeździć od szpitala do szpitala, szukając miejsca dla pacjentów. A do innych chorych nie przyjadą w ogóle. Człowiek będzie zdany na siebie i to tragiczna sytuacja - mówił w TOK FM.
Zdaniem gościa TOK FM przewlekle niewydolny system ochrony zdrowia nie ma procedur na taką sytuację. – Nie mamy iluś tam ukrytych szpitali, które możemy nagle otworzyć. Dlatego nastąpi chwilowe załamanie. Przez kilka tygodni może być problem z dostaniem się do szpitala. Po jakimś czasie fala pandemii opadnie i system się odblokuje – prognozował ekspert.
W opinii dra Kuchara trzecia fala pandemii powinna odpuścić dopiero na początku maja. – Te ograniczenia pewnie coś tam dadzą, w końcu czas działa na naszą korzyść, bo robi się coraz cieplej. To podstawa. Pamiętajmy, że w zeszłym roku w okresie maj-czerwiec mieliśmy spokój. Dopiero w październiku, kiedy zrobiło się zimno, to ta wajcha się odwróciła – przypomniał specjalista chorób zakaźnych, kierownik kliniki pediatrii WUM, konsultant Luxmed.
DOSTĘP PREMIUM
- Egzorcyści przywiązali ją do łóżka, namaszczali krocze i okaleczali krzyżem. Tortury w piwnicach kościołów
- Jerzy Skolimowski o nominacji do Oscara dla "IO": Cieszę się, ale jestem na przegranej pozycji
- Katowice. Wybuch gazu w kamienicy. Odnaleziono ciało drugiej z poszukiwanych kobiet
- Szkoła bez religii? "Wody w usta nabierać nie będziemy. Koniec z finansowaniem Kościoła z publicznych pieniędzy"
- Hospicjum to szansa
- Hołownia zrobi porządek? "Ktoś w tym kraju musi przeprowadzić rozdział Kościoła od państwa"
- Wtargnął do auta, odgryzł kobiecie kawałek ucha i uciekł jej samochodem.
- 65-latek z Lublina chciał zarobić na kryptowalutach - stracił prawie 160 tys. zł
- Ukradli figury z plenerowej szachownicy. "Każdy chciał mieć takiego konia w pokoju"
- Zełenski i Szmyhal dziękują Polsce za decyzję w sprawie czołgów. "To mocne wsparcie Ukrainy na drodze do zwycięstwa"