Majówka za granicą to "stąpanie po kruchym lodzie". "Nie decydowałbym się na wyjazdy"

- Na tym etapie wyjazdy zagraniczne, to stąpanie po "kruchym lodzie". Mam nadzieję, że wraz ze wzrostem liczby szczepień będziemy mogli się udać na jakieś mniej lub bardziej ambitne wakacje w okolicach lipca czy sierpnia w tym roku - mówił wiceszef MSZ Marcin Przydacz.
Zobacz wideo

Wiceszef MSZ, w kontekście trwającej epidemii koronawirusa, był pytany w TVP1 o rekomendacje resortu, jeśli chodzi o wyjazdy zagraniczne. Przydacz przyznał, że każdy jest mocno zmęczony epidemią, że padało wiele apeli, aby "jeszcze troszkę wytrzymać". Zwrócił przy tym uwagę, że państwa - głównie te, których gospodarki są oparte na turystyce będą starały się otwierać i zachęcać do przyjazdów.

- Ja, na tym etapie jeszcze nie decydowałbym się na wyjazdy. To jest naprawdę stąpanie po "kruchym lodzie". Sam fakt mniejszej liczby zarażeń w Polsce czy w regionie nie powinien uśpić naszej czujności - mówił Przydacz. Wyraził nadzieję, że wraz ze wzrostem liczby szczepień i nadejściem ciepłego lata bezpieczeństwo wzrośnie i "będziemy mogli rzeczywiście na jakieś mniej lub bardziej ambitne wakacje w tym roku, w okolicach lipca czy sierpnia się udać".

W Polsce niektóre hotele się otworzą

W Polsce hotele pozostają zamknięte w czasie majówki (do 3 maja włącznie). Ale okazuje się, że hotelarze mają pomysł na obejście zakazu. Przygotowali akcję pod hasłem "Otwieramy w majówkę". Jak mówi w rozmowie z TOK FM prezes Polskiej Izby Hotelarskiej Marek Łuczyński, hotele mają się po prostu przebranżawiać na obiekty świadczące usługi paramedyczne, czyli na przykład oferujące rehabilitację po przebytym koronawirusie. Na taką działalność przepisy pozwalają.

Łuczyński dodaje, że obiekty w kurortach mogą zamienić się "w pewien rodzaj" sanatoriów. - Dla takiego gościa czy też raczej pacjenta to lekarz bądź fizjoterapeuta może zlecić tego typu ofertę pobytową - wyjaśnił.

TOK FM PREMIUM